Mandat za brak... zapasowej żarówki? To możliwe

Sezon wakacyjny w pełni, a to oznacza, że rodacy tłumnie ruszyli w trasy. Celem wielu z nich jest Adriatyk czy kraje morza śródziemnego. Niczym bumerang powracają więc pytania dotyczące obowiązkowego wyposażenia pojazdów zagranicą.

Mimo ścisłej współpracy w strukturach Unii Europejskiej wymagania stawiane zmotoryzowanym różnią się w zależności od kraju. W Polsce do obowiązkowego wyposażenia wciąż należą jedynie trójkąt ostrzegawczy i gaśnica. Od kilku lat nie ma już obowiązku posiadania w aucie apteczki - element ten jest jedynie "zalecany".

W innych krajach przepisy nie są jednak aż tak liberalne. Wybierając się do większości europejskich państw powinniśmy wozić w samochodzie również: apteczkę (koniecznie wyposażoną w gumowe rękawiczki!), kamizelkę odblaskową  i... komplet zapasowych żarówek. Co ciekawe, mimo że w wielu współczesnych samochodach, by wymienić żarówkę światła mijania udać się trzeba do serwisu (np. zdjąć zderzak lub nadkole), przepisy nakazujące kierowcom posiadanie zapasowych obowiązują m.in. w Czechach, Francji, Słowacji i Słowenii.

Reklama

Bardzo rygorystycznie do kwestii wyposażenia samochodu podchodzi słowacka drogówka, która - jak powszechnie wiadomo - niezbyt przychylnie patrzy na pojazdy z polskimi numerami rejestracyjnymi. Oprócz apteczki, kamizelki (koniecznie w kabinie), trójkąta ostrzegawczego i kompletu zapasowych żarówek, samochód powinien być również wyposażony w komplet zapasowych bezpieczników, klucz do kół i linkę holowniczą.

Jeśli chcemy mieć spokojną podróż radzimy dokładnie sprawdzić wyposażenie obowiązkowe w kraju, do którego (i przez jakie) się wybieramy. Zwłaszcza czescy czy słowaccy policjanci lubią karać Polaków za brak apteczki czy żarówek. Inna sprawa, że takie zachowanie funkcjonariuszy jest niezgodne z prawem.

Wszystkie kraje członkowskie Unii Europejskiej są sygnatariuszami Konwencji Wiedeńskiej o Ruchu Drogowym. Ten międzynarodowy traktat, określający ogólne zasady ruchu drogowego, sporządzony został 8 listopada 1968 roku. Polska ratyfikowała go w 1988 roku.

Lista krajów, które zobowiązały się do przestrzegania konwencji jest bardzo długa. Do tej pory podpisali ją przedstawiciele 150 państw (m.in. Austrii, Czech, Francji, Niemiec, Irlandii, Rosji, Słowacji, Ukrainy, Włoch czy Wielkiej Brytanii), jej postanowienia obowiązują np. Chinach, Izraelu czy...Zimbabwe.

Liczący 66 stron (wraz z aneksami) dokument określa ogólne zasady ruchu drogowego, definiuje warunki techniczne, jakie spełniać muszą samochody, klasyfikuje znaki i sygnały drogowe.

Chociaż studiowanie tekstu konwencji to zajęcie żmudne i raczej usypiające dobrze jest wiedzieć, że dokument taki istnieje i znać jego podstawowe założenia.

Jedno z nich mówi o tym, że policja nie ma prawa karać zagranicznych kierowców za brak wyposażenia wynikającego z Prawa o Ruchu Drogowym obowiązującym w danym kraju, jeśli pojazd wyposażony jest zgodnie z wymogami państwa, w którym został zarejestrowany. W praktyce oznacza to więc, że wyjeżdżając zagranicę samochodem na polskich numerach rejestracyjnych, obowiązkowo posiadać musimy tylko takie wyposażenie, jakiego wymaga od nas polski ustawodawca czyli: gaśnicę i trójkąt ostrzegawczy.

Tekst konwencji - o czym często zapominają nadgorliwi policjanci - w sytuacji kolizji norm prawnych z obowiązującymi w danym państwie przepisami, ma nadrzędne znaczenie nad lokalnym Prawem o Ruchu Drogowym.

Teoretycznie wiec, w Czechach czy na Słowacji nie możemy zostać ukarani za brak zapasowych żarówek lub kamizelki odblaskowej. W praktyce jednak bywa z tym różnie. Policjanci - niezależnie od narodowości - charakteryzują się tym, że zawsze "wiedzą lepiej", komplikacje wynikające z odmowy przyjęcia mandatu są przeważnie bardzo uciążliwe i pochłaniają dużo czasu. Najlepiej więc minimalizować ryzyko, wożąc ze sobą wspomniane żarówki, apteczkę czy kamizelkę. Dobrze też dysponować aktualnymi numerami telefonów do konsulatów lub ambasad. O ile tylko uda nam się do nich dodzwonić, ich pracownicy powinni pomóc nam w pokonaniu ewentualnej bariery językowej i wytłumaczyć policjantowi nasz punkt widzenia.

PR


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy