Likwidacja zielonych strzałek to bzdura!

Czytając o zmianach proponowanych przez panią posłankę Beatę Bublewicz, nota bene córkę słynnego rajdowca Mariana Bublewicza, nie mogłem nie wyrazić swojego zdziwienia odnośnie logiki i charakteru tych zmian. (*)

A logika chyba jest następująca: Coś co się kiedyś nie sprawdziło, teraz się sprawdzi.

Bo przecież w pewnym okresie gdy nie było zielonej strzałki ,a na autostradach obowiązywało 130 statystyki wypadków wyglądały gorzej niż obecnie.

Co więcej, być może i w innych krajach nie ma zielonej strzałki ale przecież w kilku miastach w Anglii sukcesem okazała się likwidacja sygnalizacji świetlnej i znaków drogowych, a więc danie kierowcom jeszcze większej swobody niż daje im nasza strzałka - nie tylko wzrosła przepustowość ale i spadła liczba zdarzeń drogowych.

Reklama

Nie zamierzam natomiast bronić wysokich limitów prędkości na autostradach gdyż jest to niepotrzebne, doskonale zdajemy sobie sprawę że jazda nawet z nielegalną prędkością po prawdziwej autostradzie jest znacznie mniej wymagająca niż przepisowa podróż po drogach innego typu czy jazda podmiejską trasą przy 10-stopniowym mrozie gdy inni kierowcy nie zdają sobie sprawy że wówczas sól nie zapobiega już zamarzaniu wody i dalej jadą 110 czy zwyczajowe 130 okraszone zajeżdżaniem drogi, co udaje się tylko do pierwszego spotkania z "czarnym lodem".

Uważam że skoro klasyczne metody "poprawiania" bezpieczeństwa są nieskuteczne, należy spróbować innych, np. podnieść kwalifikacje kierowców. Gdyby ludzie przeżyli poślizg na szkoleniu (nie mówię nawet o jego opanowaniu) to mieliby przynajmniej większy respekt do samochodu i lepszy materiał dla wyobraźni która powinna pomagać przewidywać sytuacje niebezpieczne.

Co tymczasem proponuje nam "zespół parlamentarny"? Czemu jak zwykle pewnymi sprawami zajmują się ludzie którzy nie mają o nich pojęcia, czemu bezpieczeństwem kierowców nie zajmują się wybitni specjaliści w dziedzinie prowadzenia samochodów i samych tych maszyn czyli kierowcy rajdowi i konstruktorzy? Sobiesław Zasada który w swoich czasach był 3-krotnie najlepszym kierowcą rajdowym na świecie, od 50 lat pisze w swoich książkach że ograniczenia prędkości to nie jest metoda która całkowicie załatwia sprawę, czemu nie poproszono o opinię jego, oraz młodszych kolegów po fachu np. Krzysztofa Hołowczyca czy bardzo aktywnego w dziedzinie szkolenia kierowców, Tomasza Czopika? No cóż, pewnie dlatego że w tym kraju poseł wszystko wie najlepiej.

* List do redakcji

Dowiedz się więcej na temat: bzdura
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy