Interia interweniuje w sprawie "zjawiska zaciemnienia tablic"

Wobec popularności samochodowych nawigacji pewnie rzadziej niż kiedyś spoglądamy na tablice informacyjne przy polskich drogach, ale czy zauważyliście, w jakim są one stanie? Zarówno te zielone, jak i niebieskie, autostradowe? My zauważyliśmy i stwierdzamy, że jest to stan fatalny. Co widać szczególnie teraz, zimą. Przydrożne tablice pokrywają się szadzią, w świetle reflektorów są nieczytelne, pojawiają się na nich dziwne, poziome, czarne pasy. Dlaczego tak się dzieje?

Z takim pytaniem zwróciliśmy się do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Odpowiedź, którą otrzymaliśmy, każe się zastanowić nad kompetencją tej instytucji.

Na początek - krótki wykład z meteorologii, zaczynający się od: "uprzejmie informujemy, że..." Zostaliśmy zatem uprzejmie poinformowani, że "zjawisko zaciemnienia tablic występuje najczęściej podczas zwiększonej wilgotności powietrza. Mamy wtedy do czynienia ze zjawiskiem fizycznym pod nazwą roszenie, które jest nie do uniknięcia." Słowem, by zacytować klasyka: sorry, ale taki mamy klimat...

Reklama

Czyli nic się nie da zrobić? Skądże. GDDKiA zna problem, pochyla się nad nim z troską i próbuje mu zaradzić. Jak? "Poprzez zalecanie stosowania folii antyroszeniowej, płyt warstwowych dla znaków wielkoformatowych (bez łączeń, co powoduje, że nie występują mostki termiczne na łączeniach paneli)."

Brzmi to wielce fachowo, ale nas najbardziej zastanowiło określenie: "poprzez zalecanie stosowania..." Zalecanie? Komu? Producentom tablic? Tu nie trzeba chyba niczego zalecać, prosić, sugerować, lecz po prostu stawiać kontrahentom konkretne wymagania. A potem surowo egzekwować ich przestrzeganie. Kto nie daje sobie rady, temu dziękujemy. Koniec, kropka.

GDDKiA nie idzie jednak tą drogą, lecz stawia na partnerską współpracę ze światem nauki i biznesu. Dowiedzieliśmy się więc, że zorganizowała spotkanie z przedstawicielami Instytutu Badawczego Dróg  Mostów oraz członkami Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Drogownictwa. Podczas którego, czytamy, "Producenci folii i tablic do znaków drogowych oświadczyli, że są prowadzone prace badawcze dla folii o bardziej śliskiej powierzchni do wykonania lic znaków, które mają spowodować szybszy spływ kropelek wody i ich większe rozproszenie i zminimalizowanie czasu pozostawania wody załamującej światło na licu znaku oraz badania nad zastosowaniem folii wykonanej w technologii kulkowej, w której zależność odbicia światła od ilości wody na znaku wydaje się być niektórych warunkach pogodowych mniejsza w porównaniu do innych technologii. Rozwiązaniem eliminującym skutki zjawiska roszenia byłoby podgrzewanie lic znaków drogowych."

Takie stwierdzenie faktycznie podgrzało nam lica. Litości! Mamy trzecią dekadę XXI wieku, żyjemy w Europie, jesteśmy członkami Unii Europejskiej. Czy naprawdę zaradzenie nieczytelności tablic drogowych wymaga zwoływania narad, a tym bardziej wdrażania jakichkolwiek prac badawczych? Czy nie da się po prostu wyprodukować albo kupić odpowiednią folię, korzystając z doświadczeń choćby Czech, Słowacji czy Niemiec, które najwyraźniej ze wspomnianym problemem świetnie sobie poradziły?

Tak się przecież jakoś składa, że zaraz po przekroczeniu południowej lub zachodniej granicy tajemnicze "zjawisko zaciemnienia tablic" znika jak ręką odjął. Choć pogoda na dystansie stu metrów raczej się nie zmienia...

Naszą uwagę na ten temat GDDKiA potraktowała z dumą godną instytucji, reprezentującej naród powstały z kolan; oświadczając, że "nie prowadzi badań porównawczych w zakresie technologii oznakowania pionowego w innych państwach, ale twierdzenie, że "za granicą jest lepiej", nie jest przekonujące."

Szanowni kierowcy. Musicie uzbroić się w cierpliwość. Wspomniane wyżej spotkanie specjalistów odbyło się w połowie 2019 r. Od tego czasu minęło zatem dopiero półtora roku. Jak widać za mało, aby w sprawie nieszczęsnych tablic cokolwiek zmieniło się na lepsze...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy