Gonił złodzieja, zabił w wypadku dwie osoby

Przed łódzkim sądem stanie 35-letni policjant, który podczas pościgu za skradzionym autem spowodował wypadek. Zginął w nim jego 29-letni kolega z patrolu i 41-letni kierowca osobowej mazdy. Funkcjonariusz przyznał się do winy. Grozi mu do ośmiu lat więzienia.

Akt oskarżenia w tej sprawie trafił już do Sądu Rejonowego dla Łodzi - Śródmieścia - powiedział w czwartek PAP rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania.

Do tragicznego wypadku doszło w nocy z 14 na 15 lutego tego roku w centrum Łodzi. Według prokuratury 35-letni policjant Andrzej B. razem z drugim 29-letnim funkcjonariuszem patrolowali nieoznakowanym radiowozem rejon ul. Piotrkowskiej. W pewnym momencie postanowili skontrolować kierowcę bmw. Ten jednak nie zatrzymał się i zaczął uciekać.

Po kilkunastominutowym pościgu samochody znalazły się w rejonie skrzyżowania ul. Tymienieckiego i ul. Kilińskiego, na którym nie działała już sygnalizacja świetlna - pulsowały jedynie żółte światła. Jako pierwsze skrzyżowanie przejechało bmw. Ścigający je radiowóz uderzył w mazdę, która nadjechała drogą z pierwszeństwem przejazdu. W wypadku zginął 41-letni kierowca mazdy, a funkcjonariusze w stanie ciężkim trafili do szpitala. Lekarzom nie udało się uratować 29-letniego policjanta.

Reklama

Według śledczych, mimo że kierowca policyjnego radiowozu poruszał się pojazdem uprzywilejowanym i prowadząc pościg używał sygnałów świetlnych i dźwiękowych, to przed skrzyżowaniem nie zachował szczególnej ostrożności.

"Nie zastosował się do znaku +ustąp pierwszeństwa przejazdu+ i wjechał na nie ze znaczną prędkością doprowadzając do zderzenia z mazdą. Nie uwzględnił przy tym, że zbliżając się do skrzyżowania, nie był w zasięgu wzroku jadących drogą z pierwszeństwem przejazdu" - wyjaśnił Kopania.

Według biegłego z zakresu analizy wypadków drogowych dowody wskazują, że kierowca mazdy nie miał możliwość uniknięcia wypadku.

Podejrzany 35-letni policjant przeszedł długotrwałe leczenie, a jego stan zdrowia długo nie pozwalał na jego przesłuchanie. Ostatecznie Prokuratura Rejonowa Łódź - Polesie oskarżyła go o spowodowanie wypadku drogowego, w wyniku którego zginęły dwie osoby.

W śledztwie funkcjonariusz przyznał się do winy. Mówił, że nie pamięta przebiegu zdarzenia i wyraził żal w związku z wypadkiem. Grozi mu kara do ośmiu lat pozbawienia wolności.

Kilka dni po wypadku policjanci zatrzymali 34-latka, który prowadził ścigane bmw. Okazał się nim Mariusz R. - więzień na przepustce. Wcześniej w okolicach Tomaszowa Maz. odnaleziono częściowo spalone auto, które - jak się okazało - zostało skradzione w Łodzi w czerwcu 2012 r. Mariusz R. usłyszał zarzut paserstwa, bowiem podejmował próby jego legalizacji. Akt oskarżenia w jego sprawie także już trafił do sądu. Grozi mu pięć lat więzienia.

W ostatnich dniach pisaliśmy o dwóch sprawach związanych z wyczynami policjantów za kierownicami radiowozów. Niedawno sąd w Zambrowie uniewinnił kierowcę samochodu, który zderzył się z nieoznakowanym autem policyjnym wyprzedzającym na skrzyżowaniu. Pisaliśmy o tym tutaj. Tragicznie mogło zakończyć się również inne wyprzedzanie, które podjął kierowca nieoznakowanego samochodu z wideoradarem, w miejscu niedozwolonym, tuż przed szczytem wzniesienia. Zobacz tutaj.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: wypadki drogowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy