Fotoradary to nie polska specjalność. Jak jest w Europie?
Od dziś każdy fotoradar w Polsce musi być poprzedzony specjalnym znakiem. Z poboczy znikną też atrapy fotoradarów. A jak tę kwestię rozwiązano w innych państwach Europy?
W Niemczech łatwo natknąć się na fotoradar. Szacuje się, że na terenie całego kraju, na stałe zainstalowanych jest blisko 3500 takich urządzeń.
W odróżnieniu od Polski zdecydowana większość niemieckich fotoradarów działa. Tutejsze władze nie mają w zwyczaju ustawiania na ulicach atrap. Zdarza się jednak, że robią to sami mieszkańcy, którzy chcą w ten zmniejszyć prędkość samochodów w swojej okolicy.
Takie działanie nie jest karane. Co więcej, jeśli atrapa stoi na terenie prywatnym, to policja nie może jej usunąć.
Na niemieckich drogach rzadko kiedy widać znaki ostrzegające przed pomiarem prędkości. Dokładne mapy pokazujące wszystkie stałe fotoradary łatwo można jednak znaleźć w internecie.
Nie brakuje tam także ciekawych statystyk. Okazuje się, że miastem w Niemczech w którym najłatwiej natknąć się na fotoradar jest Wuppertal. Jak wyliczono, jedno takie urządzenie przypada tam na nieco ponad cztery kilometry kwadratowe powierzchni. Na drugim miejscu jest Leverkusen, na trzecim - Stuttgart.
***
W Portugalii nie istnieją atrapy fotoradarów, a jedynie rzeczywiście działające urządzenia. Te umieszczone na stałe muszą być odpowiednio oznakowane. Ruchome mogą się natomiast pojawić zupełnie nieoczekiwanie. Przekroczenie prędkości może słono kosztować - mandaty wahają się od 60-ciu do nawet 2,5 tysiąca euro!
Portugalczycy w sprytny sposób poradzili sobie z drogowymi piratami, zwłaszcza na terenach zabudowanych. W wielu miejscach zamontowano sygnalizację świetlną, która reaguje na nadmierną prędkość. To zniechęca miłośników szybkiej jazdy, którzy wolą jechać nieco wolniej, ale bez ciągłego zatrzymywania się na czerwonym świetle.
W porównaniu do Polski, w Portugalii ma miejsce stosunkowo mało wypadków drogowych, przede wszystkim ze względu na znakomitej jakości drogi. Kraj ten może się poszczycić między innymi rozbudowaną siecią autostrad. W ostatni długi weekend na portugalskich drogach zginęły cztery osoby, a 20 zostało ciężko rannych.
Najczęstszą przyczyną wypadków jest zdaniem policji właśnie nadmierna prędkość.
***
Prawdziwa wojna o fotoradary toczyła się niedawno we Francji. Ostatecznie z francuskich dróg znikną wkrótce tablice sygnalizujące obecność stacjonarnych radarów, jednak zamiast dotychczasowych oznaczeń zostaną zamontowane urządzenia zwane "wychowawczymi radarami".
W związku z rosnącą ilością wypadków drogowych francuski minister spraw wewnętrznych Claud Gueant wydał polecenie, usunięcia wszystkich tablic drogowych informujących o stacjonarnych punktach kontroli prędkości. Po gwałtownych protestach kierowców zdecydowano, że w każdej strefie, gdzie do tej pory były tablice informujące o automatycznym radarze, umieszczone zostanie urządzenie zwane "wychowawczym radarem". Mierzy i wyświetla prędkość poruszania się pojazdu i powiadamia kierowcę o jej przekroczeniu. Wyświetlony pomiar ma skłonić jedynie do skorygowania prędkości, na jego podstawie nie będą wystawiane mandaty. Dopiero kolejny radar, znajdujący w pobliżu, nie będzie już wychowywał, lecz dotkliwie karał.
Na początku planowano, że tablice ostrzegające przed radarami znikną całkowicie, co wywołało burzę masowych protestów. Powstrzymana została rozpoczęta już akcja demontowania sygnalizacji. Podjęto decyzję, że kierowcy, choć w inny sposób, będą nadal ostrzegani.
Rząd francuski wprowadził także szereg innych zmian przepisów w celu skuteczniejszej walki z piratami drogowymi. Między innymi zakazano całkowicie używania wykrywaczy radarów w samochodach. Niebawem łamiący przepisy będą musieli zapłacić 1500 euro grzywny i dostaną punkty karne. Zaostrzono także kary za korzystanie w czasie jazdy z telefonu komórkowego bez zestawu głośnomówiącego.
Zmiany w przepisach wywołały w wielu miastach protesty zmotoryzowanych. M.in. przez pół dnia kawalkada trzech tysięcy motocyklistów zdezorganizowała ruch w całym centrum Strasburga. Motocykliści protestowali przeciwko "represyjnym", ich zdaniem, działaniom rządu.