​Domaga się radykalnego ograniczenia dopuszczalnej prędkości

Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, przewodnicząca Parlamentarnego Zespołu ds. Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, wraz z grupą innych posłów skierowała do ministra infrastruktury interpelację, w której domaga się radykalnego ograniczenia dopuszczalnej prędkości na polskich drogach. Miałoby to zmniejszyć liczbę wypadków i odciążyć w ten sposób służbę zdrowia, która będzie mogła bardziej skupić się na walce z pandemią koronawirusa.

"Według zeszłorocznego raportu przygotowanego przez Komendę Główną Policji w 2019 roku w wypadkach drogowych rannych zostało 35 477 osób, co oznacza, że średnio każdego dnia rannych było niemal sto osób. Ze względu na specyfikę zdarzeń drogowych wiele z tych przypadków wymagało znacznego zaangażowania personelu medycznego i środków zaradczych - stan około trzydziestu procent rannych klasyfikowany jest jako ciężki.

Z danych publikowanych przez Krajową Radę Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego wynika, że pomimo wprowadzenia ograniczeń dotyczących wychodzenia z domu każdego dnia wciąż kilkadziesiąt osób zostaje rannych na skutek wypadków drogowych. Każda taka osoba stanowi dodatkowe obciążenie dla systemu ochrony zdrowia, który obecnie powinien skoncentrować się na walce z wirusem SARS-CoV-2.

Reklama

Ta wyjątkowa sytuacja sprawia, że rozważyć należy podjęcie wszelkich działań, które w jak największym stopniu ograniczą liczbę wypadków drogowych - w tym także zmiany przepisów drogowych (jak chociażby radykalne ograniczenie dozwolonej prędkości), dzięki którym ruch będzie bezpieczniejszy" - czytamy w dokumencie, którego sygnatariuszami, oprócz wspomnianej na wstępie posłanki SLD, są: Franciszek Sterczewski, Michał Szczerba, Magdalena Biejat, Aleksandra Gajewska, Hanna Gill-Piątek, Małgorzata Tracz, Urszula Zielińska i Tomasz Aniśko.

Autorzy interpelacji pytają, czy Ministerstwo Infrastruktury "rozważa wprowadzenie tymczasowych zmian w przepisach drogowych na czas walki z wirusem SARS-CoV-2" oraz jakie podjęło działania od początku marca br., żeby "zwiększyć bezpieczeństwo ruchu drogowego w związku z epidemią"?

Przypomnijmy, że wcześniej, o czym pisaliśmy, podobna inicjatywa pojawiła się w Niemczech. Została upubliczniona w serwisie openpetition.de, internetowej platformie, przeznaczonej do prezentacji obywatelskich petycji w różnych mniej lub bardziej istotnych społecznie sprawach. Pomysłodawca, Marco Gergele, mieszkaniec Halle, sugerował obniżenie na czas epidemii limitów prędkości na niemieckich drogach odpowiednio do 100 (autostrady), 70 (zwykłe drogi) i 30 km/godz. (miasta). Z takim samym uzasadnieniem, po jakie obecnie sięgnęli nasi parlamentarzyści, czyli chęcią pomocy szpitalom, zaangażowanym w walkę z koronawirusem.

Herr Gergele uzyskał poparcie 1591 osób, tymczasem aby sprawa nabrała dalszego biegu, zmuszając władze państwowe do podjęcia konkretnych działań, należałoby zebrać co najmniej 50 000 głosów. W Polsce akcja ma wyższą, bo sejmową rangę, ale czy przyniesie jakiekolwiek rezultaty? Nie wiadomo też, czy przejściowe (?) ograniczenie limitów prędkości na drogach faktycznie doprowadziłoby do wyraźnego spadku liczby wypadków i ich ofiar. 

Dodajmy, że według informacji ze strony internetowej Sejmu, w skład Parlamentarnego Zespołu ds. Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego wchodzi obecnie 57  posłów i senatorów, niemal wyłącznie przedstawicieli Koalicji Obywatelskiej i Lewicy. Jedna osoba reprezentuje Konfederację, a jedna PSL-Kukiz15. Z PiS-u, czyli partii rządzącej, do owego zespołu nie zapisał się nikt.  

  

 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy