Chciał wjechać pod prąd. Ma szczęście, że żyje!

Przez wiele lat autostrady i drogi ekspresowe należały w Polsce do rzadkości. Nie dziwi więc, że bezpieczne korzystanie z nich wciąż sprawia zmotoryzowanym wiele kłopotów.

Problemem nie są wyłącznie prędkość i brak wyobraźni objawiający się np. w utrzymywaniu zbyt małych odstępów. Coraz częściej słyszy się również o przypadkach jazdy "pod prąd".

Z badań przeprowadzonych w 2017 roku przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad wynikało, że przyczynami takiego zachowania są przede wszystkim: nieznajomość przepisów ruchu drogowego i niestosowanie się do nich, chęć uniknięcia opłaty za przejazd odcinkiem płatnym (zawracanie na punkcie poboru opłat), źle obrany kierunek ruchu na MOP, wyjazd z zatorów spowodowanych zdarzeniem drogowym oraz prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu.

Reklama

Skrajnie niebezpieczne zachowanie nie jest wyłącznie problemem polskich dróg. Zmagają się z nim również inne kraje byłego bloku wschodniego, a nawet bogate kraje europejskie (np. Wielka Brytania), mające duży odsetek czynnych kierowców wśród osób w bardzo podeszłym wieku.

Poniżej prezentujemy zdarzenie uchwycone kamerą monitoringu na węgierskiej autostradzie M3. Do wypadku doszło 11 września bieżącego roku.

Jak informują lokalne media - z niewyjaśnionych przyczyn - 67-letni kierowca Nissana Navary wjechał na autostradę "pod prąd". Wszystko wskazuje na to, że kierujący zorientował się, że pomylił drogę na węźle i - wjeżdżając na autostradę - postanowił zawrócić. Karkołomny manewr dodatkowo utrudniał fakt, że pickup poruszał się z przyczepą.

Minivanem, który z dużą prędkością uderzył w zawracający zestaw, podróżowała czwórka dzieci i dwie osoby dorosłe. Jego kierowca wykazał się dużym opanowaniem kierując swój pojazd w stronę przyczepy. Gdyby nie to, konsekwencje wypadku byłyby tragiczne, niewykluczone, że prowadzący pickupa poniósłby śmierć na miejscu. Na szczęście - wg doniesień węgierskich mediów - skończyło się na stosunkowo niegroźnych obrażeniach i zniszczonych pojazdach.

Pamiętajmy, że - jeżeli już zdarzy się nam błąd i wjedziemy pod prąd na drogę szybkiego ruchu - należy bezzwłocznie się zatrzymać w bezpiecznym miejscu - najlepiej na pasie awaryjnym i włączyć światła awaryjne. Następnie - z zachowaniem szczególnej ostrożności - opuścić pojazd i jeśli to możliwe schronić się za barierą ochronną! Kolejną czynnością powinno być powiadomienie służby drogowej lub policji, które pomogą kierowcy wydostać się z "pułapki".

Pamiętajmy, żeby pod żadnym pozorem nie próbować samodzielnie zawracać! Powoduje to dodatkowe zagrożenie dla nas samych i innych uczestników ruchu. A najlepiej po prostu patrzeć na znaki. Wjazdu pod prąd na autostradę naprawdę nie można wykonać przypadkiem.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy