Awantura w Bednarach. "Ludzie pomstują na mistrza Zasadę!"

W komentarzach do publikowanych w mediach informacji o nocnych wyścigach na ulicach, wykorzystywaniu przez domorosłych amatorów driftingu parkingów w centrach handlowych itp. pojawia się wciąż to samo pytanie: a gdzie my, kierowcy o sportowym zacięciu, możemy legalnie doskonalić nasze umiejętności lub po prostu się wyżyć? Ogólnodostępnych torów samochodowych rzeczywiście brakuje, a te, które istnieją, są narażone na nieustanną krytykę. Dobrym przykładem jest tu konflikt wokół Bednary Driving City, zlokalizowanego w wielkopolskich Pobiedziskach ośrodka, firmowanego przez samego Sobiesława Zasadę.

"Ludzie pomstują na mistrza Zasadę!" - takim mocnym wejściem prowadzącego zaczął się pokazany 25 maja w TVP1 program "Alarm!", którego znaczną część poświęcono właśnie wspomnianej sprawie. Dobiegający z autodromu "ryk silników i strzelających tłumików" ma przeszkadzać okolicznym mieszkańcom, a także wilkom w pobliskich lasach.

Występujący  przed kamerą sąsiedzi BDC skarżą się, że nadmiar decybeli powoduje nieustanny ból głowy, przeszkadza w pracy i wypoczynku; że muszą zamykać okna w domach, nakładać słuchawki izolujące od otoczenia; że pomiary wykonane przez inspektorów ochrony środowiska faktycznie wykazały jedynie nieznaczne przekroczenie norm hałasu, ale tylko dlatego, iż zarządca obiektu został uprzedzony o terminie kontroli; że ich własne badania przyniosły zupełnie inne, dużo gorsze wyniki; że właściciel BDC nie wywiązał się z obietnicy budowy ekranów akustycznych i wału ziemnego, chroniących okolicę przed hałasem.

Reklama

W materiale wciąż przewijają się określenia: tor wyścigowy, wyścigi, samochody wyścigowe. Reprezentujący drugą stronę sporu Tomasz Borysławski, prezes Bednary Driving City, zapewnia jednak, że wydarzenia na autodromie nie mają nic wspólnego ze sportem samochodowym. Trudno, aby firma budowała urządzenia przed hałasem, którego nie ma, bo go nie generuje. Ekran i wał powstaną, ale dopiero wtedy, gdy gmina pozwoli na planowaną rozbudowę ośrodka, jako miejsca doskonalenia techniki jazdy.

Niestety, z uzyskaniem zgody władz samorządowych może być kłopot, bowiem burmistrz Pobiedzisk, Ireneusz Antkowiak, zapowiada zmianę miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, która uniemożliwi taką inwestycję.

Konflikt w Pobiedziskach znajduje swoje odzwierciedlenie również w Internecie. Ton zamieszczanych tam komentarzy jest jednak na ogół przychylny BDC. Autodrom funkcjonuje na dawnym, istniejącym od 1940 r. wojskowym lotnisku w Bednarach. Jak czytamy, osoby, które kupowały tu relatywnie tańsze niż gdzie indziej działki i budowały na nich domy, powinny zdawać sobie sprawę z uciążliwości takiego sąsiedztwa. Odrzutowe SU-22, które tu lądowały, z pewnością hałasowały bardziej niż samochody. Zresztą lotnisk, a taki status, zdaniem autorów wpisów, nadal ma wspomniany teren, nie obejmują standardowe przepisy odnośnie emisji dźwięku.

"Jeżeli jest kilka imprez w ciągu roku, to nie utrudnia mi to życia w dużym stopniu. Tak jak to było rok temu było znośnie, większy hałas robią samoloty akrobatyczne, które są tutaj często. I na pewno nie grabię trawy w słuchawkach" - pisze jeden z internautów, przedstawiający się jako bezpośredni sąsiad toru.

Na fejsbukowym profilu gminy Pobiedziska zostało opublikowane też oświadczenie Tomasza Borysławskiego, tym razem występującego jako prezes zarządu Sobiesław Zasada Centrum: "Nawiązując do wczorajszego (25.05.2020) reportażu telewizyjnego wyemitowanego w programie TVP 1 pt. Alarm, sugerującego, iż Spółka prowadzi nielegalną działalność w zakresie "wyścigów" samochodowych, z całą stanowczością stwierdzamy, że zawiera on szereg nieprawdziwych i zmanipulowanych informacji.

Jak doskonale wiecie Spółka nasza zajmuje się na co dzień szkoleniem kierowców z wykorzystaniem samochodów cywilnych, tymczasem w materiale pokazywano jedynie wyrywki z filmów powszechnie dostępnych w internecie, a związanych z zaprzestaną już od dłuższego czasu imprezą Power Stage Bednary.

Od wielu miesięcy padamy ofiarą zorganizowanej i nastawionej na szkodę naszej firmy akcji kilku osób, przejawiającej się w nasyłaniu nieskończonej ilości interwencji policji, kontroli wszystkich możliwych organów i instytucji, które do tej pory nie wykazały żadnych istotnych naruszeń czy zaniedbań.

Niezrozumiałe jest dla nas, że obecny Burmistrz Miasta i Gminy Pobiedziska jest współinicjatorem i propagatorem tych działań, gdyż jako osoba publiczna powinien kierować się obiektywnym interesem wszystkich mieszkańców i firm działających na zarządzanym przez Niego terenie" - pisze prezes Borysławski, zapowiadając, że reprezentowana przez niego firma "podejmie wszystkie przewidziane prawem kroki mające na celu ochronę jej praw."

***

Polska jest krajem gęsto zaludnionym. Każde przedsięwzięcie, powodujące jakiekolwiek, nawet najmniejsze obniżenie komfortu życia mieszkańców, obojętnie, rzeczywiste czy wyimaginowane, natychmiast spotyka się z falą ostrej krytyki. Organizatorzy protestów sięgają po różne argumenty. Szczególnie chętnie po te, odwołujące się do zagrożenia dla ludzkiego zdrowia oraz szkodliwości dla środowiska naturalnego, przyrody. Wie o tym każdy deweloper, wiedzą instytucje zajmujące się planowaniem nowych dróg, wiedzą też firmy, chcące budować tory samochodowe. Bardzo trudno znaleźć miejsce na lokalizację takiego obiektu, które nie wzbudzałoby niczyich zastrzeżeń, a jednocześnie było jako tako skomunikowane ze światem.

Z jednej strony obiektu niewątpliwie potrzebnego, z drugiej, nie oszukujmy się, przy najlepszych chęciach niosącego ze sobą pewne uciążliwości dla otoczenia. Rozwiązaniem jest dobra wola wszystkich zainteresowanych i wynikający stąd kompromis. Niestety, okazuje się to trudne, czego przykładem jest sytuacja w Pobiedziskach. Wydawałoby się, że dawne lotnisko wojskowe, z definicji oddalone od siedlisk ludzkich, jest idealnym miejscem na autodrom, służący kierowcom. Wydawałoby się, że ktoś, kto buduje dom przy lotnisku, musi być przygotowany na pewne związane z tym uciążliwości. Wydawałoby się, że władze gminy powinny być zainteresowane przyciąganiem inwestorów. Cóż, tylko wydawałoby się...

 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama