A ty potrafisz wyhamować?

Na temat nieprawidłowego hamowania można by napisać niejedną książkę.

My skupimy się jedynie na najczęściej powtarzających się błędach. Nie ma jednej, optymalnej techniki hamowania. Każdy samochód, w zależności od wyposażenia zachowuje się inaczej. Trzeba więc poćwiczyć reakcje własne i swojego auta na różne drogowe sytuacje.

Przypominamy, że według najnowszych badań polskiego rynku średnia wieku samochodu poruszającego się po naszych drogach wynosi niemal 12 lat. W 1996 roku ABS wciąż nie był jeszcze standardowym wyposażeniem, w wielu popularnych wówczas samochodach (np. daewoo tico) nie występował nawet w opcji. Jeśli nasz pojazd pozbawiony jest tego systemu pamiętajmy, że przy awaryjnym hamowaniu na łuku (w zależności od fazy zakrętu) samochód będzie miał tendencję do poślizgu nad lub podsterownego (w uślizg wpadnie przednia lub tylna oś). Krótko mówiąc jeśli spóźnimy hamowanie zamiast skręcić pojedziemy prosto, jeżeli natomiast będziemy ratować się hamulcem w samym zakręcie jest duże prawdopodobieństwo, że wyprzedzi nas własny tył. Jest jedna rada - trzeba poćwiczyć hamowanie awaryjne i wyrobić sobie nawyk puszczania hamulca w odpowiednim momencie (hamowanie pulsacyjne).

Jeżeli nie mamy opanowanej tej techniki najlepiej będzie wybrać się na jakiś plac i ustawić sobie prowizoryczną przeszkodę np. z kartonu. Kilka prób powinno nauczyć nas, że jedynie puszczając pedał hamulca będziemy mieli szansę ominąć przeszkodę. Większość kierowców wie, że na zablokowanych kolach wszelkie próby kręcenia kierownicą są całkowicie nieskuteczne. Mimo to, w sytuacji podbramkowej często dochodzi do wypadku. Problem leży bowiem w psychice. Przez tysiące kilometrów bezwypadkowej jazdy nasz umysł zakodował sobie, że najlepszym wyjściem w sytuacji zagrożenia jest wciśnięcie i trzymanie hamulca do oporu. Jeżeli nie mamy w samochodzie wspomagającej nas elektroniki - musimy wyrobić sobie nawyki, które zaprzeczają logice.

Reklama

W dużo bardziej komfortowej sytuacji są właściciele samochodów z systemem antypoślizgowym. Jeśli nasze auto wyposażone jest w ABS o radach zawartych w poprzednim akapicie najlepiej zapomnieć. Hamowanie pulsacyjne pogorszy jedynie sprawę (wydłużając jego drogę) lepiej będzie zaufać elektronice i starając się ominąć przeszkodę - zgodnie z naturalnymi odruchami - trzymać hamulec wciśnięty do oporu. Trzeba jednak pamiętać, że ABS nie jest lekarstwem na całe zło i często potrafi przeszkadzać. Powszechnie panującym mitem jest, że system ów skraca drogę hamowania. Zwłaszcza na polskich, usianych dziurami drogach trudno o większą bzdurę. ABS ma za zadanie zapewnić sterowność pojazdu w czasie hamowania a nie skracać jego drogę.

Warto o tym pamiętać zwłaszcza w mieście, hamując przed stojącymi na światłach pojazdami. Zwłaszcza na "tarkach" przed światłami czujniki po prostu się gubią, i w efekcie nasze hamowanie może wydłużyć się o 2-3 metry. W mieście oznacza to zazwyczaj stłuczkę...

Za to prowadząc samochód z systemem ABS nie należy bać się aż tak bardzo hamowania w zakręcie, chociaż zgodnie z prawidłami prędkość wytraca się zawsze przed zakrętem, a hamowanie już w skręcie jest błędem. W każdym przypadku główną role odgrywa jednak prędkość. Fizyki się nie oszuka, jeśli będzie za szybko będziemy mieli szansę jedynie na drobne poprawki toru jazdy, które raczej nie wystarczą...

Zła technika i brak odpowiednich nawyków to podstawowe błędy popełniane przy hamowaniu awaryjnym. Ale błędy popełniamy nie tylko w sytuacjach zmuszających nas do nagłych decyzji. Problemy rodzi również samo wykorzystania hamulców na co dzień.

Pamiętajmy, że prawidłowa jazda powinna być płynna. Używajmy środkowego pedału tylko wtedy, kiedy naprawdę jest to potrzebne, przecież samochód zwalnia również po zdjęciu nogi z pedału gazu (co w konsekwencji prowadzi do wniosku, że naciskając hamulec, nie naciskamy sprzęgła; dopiero tuż przed zatrzymaniem naciskamy sprzęgło, by nie zgasł silnik). Ważne jest również by sam manewr hamowania trwał tylko tyle, ile to konieczne. Często na autostradach lub drogach szybkiego ruchu spotkać można pojazdy, których światła stopu błyszczą czerwonym światłem mijając kolejne słupki drogowe.

Taka jazda to jawne proszenie się o kłopoty. Hamulec składa się przecież z okładziny ciernej, która w kontakcie z tarczą lub bębnem bardzo mocno się nagrzewa. Im cieplejsze są hamulce, tym ich sprawność jest mniejsza - zjawisko to powszechnie określane jest jako "fading". Rozgrzewają się nie tylko okładziny cierne, szybkiemu wzrostowi temperatury ulega również pracujący pod wysokim ciśnieniem płyn hamulcowy, który traci wówczas swoje właściwości.

Jeśli więc nadużywamy środkowego pedału, może się okazać, że wtedy gdy naprawdę będziemy musieli się zatrzymać hamulce stracą swoją skuteczność.

I na koniec jeszcze jedna uwaga. Hamowania awaryjne nie zdarzają się często. Dlatego też, gdy już do niego dojdzie często popełnia się jeden, ale za to poważny błąd - hamulec jest naciskany zbyt lekko. O ile w nowych samochodach problem ten jest eliminowany przez układ BA (Brake Assist), który po wykryciu, że kierowca bardzo szybko nacisnął na hamulec zwiększa ciśnienie w układzie hamulcowym do maksymalnego, to już w starszych autach kierowca jest zdany tylko na siebie. Dlatego warto w bezpiecznych warunkach, najlepiej na jakimś placu poćwiczyć hamowanie awaryjne. By później, na drodze nie zabrakło nam kilku metrów...

Oceń swoje auto. Wystarczy wybrać markę... Kliknij TUTAJ.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: hamowanie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy