Renault Clio 1.2 TCe - problemy z osobowością
Niespełna 120 KM w małym aucie na ogół zachęca do dynamicznej jazdy. W testowanym Clio sportowy nastrój psuje jednak mieniący się trzema kolorami wskaźnik ECO.
W ubiegłym roku Renault Clio przeszło niewielki lifting. Samochód otrzymał nowe reflektory (w topowych wersjach są wykonane w technice LED) i nieznacznie zmienione zderzaki. We wnętrzu pojawiła się zmieniona kierownica i zmodernizowany lewarek zmiany biegów. W gamie powitaliśmy także nową konfigurację: producent połączył znany silnik 1.2 TCe z ręczną 6-biegową skrzynią. Wcześniej ta wersja dostępna była wyłącznie z przekładnią dwusprzęgłową. Taki zabieg zapowiada więcej sportowych emocji, więc z przyjemnością skorzystaliśmy z okazji do tego, by wypróbować możliwości nowego auta. Do testów otrzymaliśmy bogato wyposażoną wersję Intens Energy z pakietem stylizacyjnym GT Line, podkreślającym sportowe aspiracje auta.
Silnik 1.2 TCe to jedna z najciekawszych jednostek na rynku w tej klasie. Ma cztery cylindry, bezpośredni wtrysk paliwa i turbodoładowanie. Dla francuskiego producenta to silnik strategiczny. Stosuje go w większości oferowanych modeli, także w tych większych, np. Megane czy Kadjar. Jak spisuje się w Clio?
Naprawdę nieźle!
Pracuje bardzo kulturalnie. Lubi wysokie obroty, ale nie protestuje na niskich. Nie męczy zbytnim hałasem. Podczas jazdy na piątym lub szóstym biegu daje poczucie, ze zawsze jest w stanie łagodnie przyspieszyć bez potrzeby gwałtownej redukcji. Nie jest to oczywiście jakaś wulkan mocy, ale jak na "malucha" naprawdę wypada doskonale. W razie potrzeby "setka" pojawia się na liczniku już po ok. 10 sekundach. Katalogowa prędkość maksymalna to 199 km/h.
Podczas dynamicznej jazdy w trasie zużycie paliwa oscyluje wokół 11 l/100 km. Wystarczy, że późno zmienia się biegi, a wskazówka obrotomierza nie spada poniżej połowy skali. Spalonego paliwa nie warto żałować, bo wiadomo za co się płaci. Auto wręcz zachęca do wciskania pedału gazu. Jazda płynna pozwala obniżyć średnią do ok. 6-7 l/100 km. W cyklu miejskim trzeba się liczyć ze zużyciem ok. 8,5 l/100 km.
Większych zastrzeżeń nie mamy do pracy zawieszenia. Nie jest to jakieś mistrzostwo świata, ale samochód można dość łatwo wyczuć. Do gustu przypadły nam także seryjne opony, które, choć jeszcze zimowe, doskonale spisywały się na mokrych nawierzchniach.
W smartfonowym stylu
Ze sportową naturą tego co pod maską, kłóci się nieco wystrój wnętrza. Pierwsze wrażenia są wprawdzie pozytywne (spłaszczona kierownica, wyprofilowane fotele), ale po dokładniejszym przyjrzeniu się widać, ze coś jest nie tak. Zestaw wskaźników składa się z dużego obrotomierza i równie wielkiego... wskaźnika poziomu paliwa. Prędkościomierz został zepchnięty do formatu małego cyfrowego wyświetlacza. Ekranik komputera pokładowego przy zegarach jest spory, ale niewykorzystany. Nie da się na nim jednocześnie obserwować wskazań przebiegu, przebiegu dziennego i zasięgu lub chwilowego zużycia paliwa. Trzeba wybierać, który parametr ma być wyświetlany. Większy ekran na konsoli centralnej obsługuje nawigację, multimedia lub zielony "Eko-panel". W naszym odczuciu przyznawanie cyfrowych punktów za przyspieszanie, hamowanie, przewidywanie itp. symbolizuje definitywny koniec pewnej epoki w motoryzacji, która kiedyś potrafiła podnieść adrenalinę.
Renault w prospektach chwali się paskiem między wskaźnikami, który pełni rolę ekonomizera i zmienia kolor w zależności od tempa jazdy. Jedziesz spokojnie - jest zielony. Szalejesz - karci cię czerwonym kolorem.
Renault Clio 1.2 TCe
On wie lepiej
Znamienny jest także wskaźnik sugerujący zmianę biegu. Zawsze ponagla do zmiany na kolejne przełożenia. 6-ty bieg jest jak widać celem samym w sobie. Ani raz nie zdarzyło nam się, żeby wskaźnik zasugerował redukcję. Dłuższe obcowanie z Clio pozwala odczuć nieodparte wrażenie, że ten samochód wie lepiej czego oczekuje kierowca.
To jeszcze zwróciło naszą uwagę
+ Clio to jeden z nielicznych maluchów, w których maska jest podtrzymywana przez amortyzatorki a nie tani metalowy pręt.
- Przewód od turbosprężarki upodobały sobie kuny. W testówce był nadgryziony. Na forach internetowych można przeczytać, że to powszechny problem tej właśnie jednostki.
+ Bardzo wygodnie umieszczono wlew płynu do spryskiwaczy - tuż nad przednim zderzakiem.
- Włączenie podgrzewania foteli nie jest w żaden sposób sygnalizowane. Przyciski są na krawędzi foteli. Jeśli pasażer włączy podgrzewanie i o nim zapomni wychodząc z auta, fotel będzie podgrzewany choćby przez miesiąc. I gdzie tu ekologia, gdzie to oszczędzanie prądu?
- Otwarcie klapki skrywającej złącze EOBD graniczy z cudem. Współczujemy mechanikom, którzy będą sobie na niej łamać paznokcie lub użytkownikom, którzy zobaczą na klapce ślady po śrubokręcie.
+ Wygodne podłokietniki w drzwiach.
+ Przyzwoity, choć nie rewelacyjny, system dźwiękowy BOSE.
Podsumowanie
Poważny samochód. Ma w swojej naturze sporo agresji i wiele potrafi na drodze, ale marketingowcy i styliści ubrali go w damskie ciuszki. W zjawiskowo błyszczącym kolorze nadwozia z rozbłyskującym "Eko-światełkiem" w kabinie wygląda jak propozycja dla modowych blogerek, które docenią w nim przede wszystkim system wspomagania parkowania i możliwość wygodnego parowania komputera pokładowego ze smartfonem.
Tekst i zdjęcia: Jacek Ambrozik
Wybrane dane techniczne:
0-100 km/h: 9,8 s
V max: 199 km/h
Spalanie w teście: 6-11 l/100 km
Moc max. 118 KM
Max mom.obr.: 205 Nm