Land Rover Discovery Sport – z genami Range Roverów
Nowy model Land Rovera odcina się od Freelandera, którego zastępuje, nie tylko nową nazwą, ale również stylistyką, w której jest zaskakująco dużo Range Rovera.
Land Rover Freelander, szczególnie pierwszej generacji, kojarzył się z kompaktowym SUVem, który nieźle daje sobie radę w terenie. Model Discovery natomiast, to słusznych rozmiarów, ucywilizowana terenówka. Czym jest zatem nowy Discovery Sport, który z racji nazwy wydaje się być plasowany pomiędzy tymi dwoma samochodami?
Land Rover Discovery Sport HSE Si4
Model ten, mierząc 4599 mm długości, jest o niemal 10 cm dłuższy od Freelandera. Również rozstaw osi, wynoszący 2741 mm to zauważalny wzrost w porównaniu do poprzednika, dzięki czemu we wnętrzu dało się wygospodarować miejsce na trzy rzędy siedzeń. Do tego Discovery Sport powstał na tej samej platformie, co Range Rover Evoque, no i spójrzcie tylko na jego stylistykę. Widać tu jednoznaczne wzorowanie się na ekskluzywnej submarce Land Rovera.
Discovery Sport wydaje się być zatem niezwykle ciekawym miksem, łączącym praktyczność, rzucający się w oczy design oraz bardzo dobre zachowanie w terenie (co jest domeną każdego modelu brytyjskiej marki), a także niezłe prowadzenie (jeśli wierzyć słowu "Sport" w nazwie). Czy tak też jest w rzeczywistości? Postanowiliśmy to sprawdzić podczas testu najmocniejszej wersji silnikowej (240-konnego "benzyniaka") w niemal kompletnie wyposażonej odmianie HSE.
Już od pierwszych chwil Land Rover Discovery Sport zrobił na nas bardzo dobre wrażenie, za sprawą swojej stylistyki, która sprawia, że można wziąć go za model Range Rovera, uplasowany pomiędzy Evoque i Sport, do których dość mocno nawiązuje. Szczególnie widoczne jest to w światłach (przednich i tylnych) z charakterystycznym wzorem - niepełny okrąg i wychodząca z niego, zakrzywiona linia. Z kolei elementem przypominającym poprzednika, model Freelander, jest umieszczony pod kątem słupek C, nadający charakterystyczny wygląd bocznym szybom bagażnika.
Bardzo pozytywne wrażenia mieliśmy również po zajęciu miejsca za kierownicą. Wnętrze Discovery Sport nie prezentuje może poziomu wykonania Range Roverów, ale wcale nie jest mu do niego daleko. Fotele wersji HSE pokryto seryjnie wysokiej jakości skórzaną tapicerką, którą znajdziemy również na będących w zasięgu ręki elementach deski rozdzielczej. Górną jej część, a także podszybie drzwi, wykończono miękkim tworzywem sztucznym.
A co z nawiązaniami do Range Roverów? Znajdziemy ich tutaj kilka - chociażby zegary z 5-calowym kolorowym ekranem komputera pokładowego między nimi. Zapożyczono je z Evoque, podobnie jak charakterystyczny wybierak automatycznej skrzyni biegów w postaci pokrętła, a także przełącznik terenowych systemów Terrain Response. Z kolei z Range Rovera wzięto eleganckie pokrętła zintegrowane z wyświetlaczami, służące do obsługi automatycznej klimatyzacji.
Przechodzimy do drugiego rzędu siedzeń i tu z kolei Land Rover Discovery Sport daje nam się poznać z bardzo praktycznej, rodzinnej strony. Znajdziemy tu całe mnóstwo miejsca, mamy możliwość regulacji wzdłużnej kanapy, a także kąta pochylenia oparcia. Ponadto zewnętrzne miejsca są podgrzewane, a pasażerowie mają do dyspozycji aż trzy gniazdka! Tak naprawdę to "klasyczne", 12-voltowe jest tylko jedno, pozostałe dwa to USB, ale nie zmienia to faktu, że każdy z podróżujących z tyłu ma możliwość ładowania w czasie podróży smartfona lub tabletu.
Testowana wersja skrywała w bagażniku trzeci rząd siedzeń (dopłata 5910 zł), który zrobił na nas już nieco gorsze wrażenie. Jego składanie i rozkładanie jest co prawda dziecinnie proste, a do tego nawet wysokie osoby nie będą narzekały na wysokość oparcia czy ilość miejsca nad głowami. Ponadto mają dostęp do dwóch uchwytów na napoje, kolejnego gniazda USB oraz nawiewów z własną regulacją szybkości wiatraka (dopłata 3270 zł). Niestety zajmowanie miejsca w trzecim rzędzie siedzeń jest dość niewygodne, siedziska są krótkie, a ilość miejsca na nogi skromna. Jak więc we wszystkich tego typu autach, musimy traktować dodatkowe miejsca jako awaryjne, albo dla odpowiednie dla niezbyt wysokich osób.
Jeśli chodzi o możliwości transportowe, to Discovery Sport ma przepastny bagażnik, który bez problemu pomieści bagaże pięciorga pasażerów. Niestety producent podaje jedynie jego pojemność do sufitu, więc trudno nam jednoznacznie porównać wielkość kufra, mierzoną do rolety (a więc faktycznie wykorzystywaną w większości przypadków) do konkurentów. Wiemy tylko, że w konfiguracji pięcioosobowej pojemność maksymalna wynosi 981 litrów, a z dwoma osobami na pokładzie 1698 litrów. Niektóre źródła podają też (producent w oficjalnym katalogu milczy na ten temat), że podróżując w siedem osób do dyspozycji pozostaje 195 litrów bagażnika. W praktyce jednak miejsca wystarczy na kilka niedużych plecaków.
Land Rover Discovery Sport ma więc wszelkie predyspozycje auta rodzinnego, do którego najlepiej pasuje silnik wysokoprężny, który pozwoli ograniczyć koszty paliwa podczas długich wakacyjnych wyjazdów. Zainteresowani taką odmianą mogą zdecydować się na silnik o pojemności 2,2-litra i mocy 150 lub 190 KM, który niebawem zastąpi 2-litrowa jednostka, rozwijająca 150 i 180 KM. My jednak postanowiliśmy skupić się na ostatnim członie nazwy modelu i wybraliśmy do testu jedyną benzynową odmianę. Napędza ją 2-litrowy, turbodoładowany silnik o mocy 240 KM i maksymalnym momencie obrotowym wynoszącym 340 Nm.
Discovery Sport wyposażony w tę jednostkę rozpędza się do 100 km/h w 8,2 s, co jest niezłym wynikiem, jak na SUVa ważącego 1841 kg. Benzynowa odmiana występuje tylko w połączeniu z 9-biegową przekładnią automatyczną, która bardzo dobrze pasuje do charakteru samochodu. Co prawda, ze względu na ilość biegów, cały czas utrzymuje ona niskie obroty silnika i potrzebuje chwili, aby zredukować biegi jeśli chcemy nagle przyspieszyć, ale można temu zaradzić wybierając sportowy tryb jej pracy. Wtedy reakcja na gaz jest znacznie szybsza i bardziej żywiołowa, a samochód bardzo chętnie nabiera prędkości.
Tym bardziej ucieszyło nas, że układ jezdny zestrojono dość dynamicznie. Nie powiemy "sportowo", bo nie takie jest przecież przeznaczenie Land Rovera, ale precyzyjny układ kierowniczy i zawieszenie pozwalają na szybkie i pewne pokonywanie zakrętów. Udało się przy tym zachować całkiem niezły poziom komfortu. Na większych nierównościach odczuwaliśmy jednak obecność opcjonalnych, 19-calowych alufelg (dopłata 5480 zł). Nie było to w żadnym razie uciążliwe, ale osoby lubiące, aby SUV "płynął" po nierównościach, powinny raczej pozostać przy standardowych, 18-calowych obręczach.
Jest to szczególnie zalecane, jeśli ktoś planuje wykorzystywać możliwości terenowe Discovery Sport, które, jak w każdym Land Roverze, są wyróżnikiem na tle konkurencji. Wszystkie wersje tego modelu oferowane są seryjnie z systemem Terrain Response, który pozwala na dostosowanie pracy elektroniki do jazdy po konkretnym terenie. Do wyboru są cztery tryby - "automatyczny" (do standardowej jazdy), "trawa żwir śnieg", "błoto-koleiny" oraz "piasek". Samochód posiada też układ wspomagający zjazd ze wzniesienia, a także opcjonalną funkcję Wade Sensing, która mierzy głębokość wody, przez którą przejeżdżamy.
Nie jest to oczywiście rasowa "terenówka" (brakuje chociażby reduktora), ale mając prześwit wynoszący 212 mm oraz 60-centymetrową głębokość brodzenia, Discovery Sport nie ma się czego wstydzić. Jeśli lubimy czasem zjechać z utwardzonej drogi, to z pewnością na bezdrożach sprawdzi się o wiele lepiej, od pozostałych konkurentów.
Na koniec pozostaje kwestia ceny, która nie jest niska, ale i sporo dostajemy w zamian. Za Land Rovera Discovery Sport musimy zapłacić przynajmniej 190 tysięcy złotych (podstawowa odmiana ze 150-konnym dieslem), a wersja benzynowa z wyposażeniem HSE to już wydatek 231 600 zł. W cenie tej jednak otrzymujemy między innymi skórzaną tapicerkę, elektrycznie sterowane przednie fotele, nawigację satelitarną z 8-calowym ekranem dotykowym i kamerą cofania, ksenony oraz system ostrzegający o niezamierzonym opuszczeniu pasa ruchu.
Jeśli spojrzymy na cenniki marek premium, to zakup jednego z takich modeli okaże się znacznie droższy, a do tego nie są oni dostępni w wersjach 7-osobowych. Zauważalnie taniej, niż w salonie Land Rovera, nie będzie też jeśli zainteresujemy się innymi, rodzinnymi SUVami mniej ekskluzywnych marek (na przykład Hyundaiem Santa Fe czy nową Kią Sorento). Żaden z nich nie sprawdzi się też tak dobrze poza utwardzonymi drogami.
Land Rover Discovery Sport jest więc dokładnie taki, jak sugeruje to jego nazwa. Tak jak model Discovery, oferuje on mnóstwo miejsca dla podróżujących i tak jak na Land Rovera przystało, nie boi się zjechać w teren. Zgodnie też z członem "Sport" może pochwalić się niezłymi osiągami i bardzo dobrym (zwłaszcza jak na SUVa) prowadzeniem. To prawdziwie uniwersalny samochód, wykonany do tego jak auto klasy premium, ale wyceniony nieco korzystniej. Wyróżnia się też bardzo udaną stylistyką, a do tego nie będzie nigdy częstym widokiem na drogach, więc kupując go możemy poczuć, że jeździmy autem naprawdę wyjątkowym.
Michał Domański