Przekręty w internetowych serwisach ogłoszeniowych

Internet to zazwyczaj pierwsze miejsce, w którym szuka się auta do kupienia. Z tego powodu serwisy ogłoszeniowe przyciągają różnej maści oszustów.

Internet to zazwyczaj pierwsze miejsce, w którym szuka się auta do kupienia. Z tego powodu serwisy ogłoszeniowe przyciągają różnej maści oszustów.

Serwisy ogłoszeniowe oprócz anonsów internetowych zamieszczonych przez osoby, które faktycznie chcą sprzedać samochód, są pełne ofert wirtualnych. Służą one jedynie do wyłudzania pieniędzy.

Do redakcji "Motoru" zgłosił się Czytelnik, który stracił przez to ok. 7400 zł. Kwota ta stanowiła zapłatę za BMW 520i z 1997 r., rzekomo należące do Niemca mieszkającego w Wielkiej Brytanii, przedstawiającego się jako Martin Ralph. Według zamieszczonego opisu, przeprowadził się on do kraju, gdzie obowiązuje ruch lewostronny - stąd okazyjna cena za niepotrzebny mu już samochód. Aby uwiarygodnić transakcję, oszust przesłał kopię dowodu tożsamości oraz rodzinne zdjęcia. Pośrednikiem miała być firma spedycyjna.

Wszystko wyglądało wiarygodnie, więc po otrzymaniu umowy podpisanej przez Martina Ralpha, Czytelnik przelał kwotę 1590 euro widniejącą na przesłanej e-mailem fakturze. Po zaksięgowaniu pieniędzy pośrednik miał rozpocząć transport auta do Polski.

Wtedy zaczęły się kłopoty. Następnego dnia Czytelnik dowiedział się, że auto zostało ponoć zatrzymane w porcie w Dover na odprawie celnej i trzeba dopłacić 698 euro za brakujące ubezpieczenie. Kupujący odmówił zapłacenia tej kwoty, bowiem według umowy dodatkowe opłaty pokrywał sprzedawca. Na tym wszelki kontakt się urwał - domniemany "sprzedawca" przestał odpowiadać na listy. Okazało się też, że firma spedycyjna istnieje tylko w postaci internetowej witryny.

Reklama

"Motor" sprawdza

Plaga internetowych oszustw staje się coraz poważniejszym problemem, z którym ewidentnie nie radzą sobie służby powołane do ścigania przestępców. W "Motorze" wielokrotnie opisywaliśmy metody stosowane przez oszustów wyłudzających pieniądze na fałszywe ogłoszenia motoryzacyjne.

Oferują oni auta w bardzo atrakcyjnych cenach. Dodatkowo, w opisanym tutaj przypadku, starają się wzbudzić zaufanie, stosując psychologiczne sztuczki - wysyłają rodzinne zdjęcie czy też udostępniają skan paszportu. Wszystkie te materiały są oczywiście fałszywe, choć na pierwszy rzut oka wyglądają wiarygodnie.

Jak więc widać, stary patent na auto z Anglii można udoskonalić, licząc na zaufanie i łatwowierność kupującego. Gdy pieniądze za auto zostaną już przelane, nie można praktycznie nic zrobić - nie wiadomo, gdzie dokonano przestępstwa, a co więcej - nie jest znana prawdziwa tożsamość oszusta. Dlatego trzeba bardzo uważać, jeśli opłata spedycyjna jest uwzględniona w cenie samochodu.

Do każdej atrakcyjnej oferty powinno się stosować regułę mówiącą, że "jeśli ogłoszenie o sprzedaży auta wygląda za dobrze, aby było prawdziwe, to prawdopodobnie nie jest prawdziwe". Ogłoszenia to sposób nawiązania kontaktu, a nie finalizacji transakcji zakupu.

Motor
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy