Proste naprawy samochodu, których lepiej nie wykonuj sam

Teoretycznie wystarczą dobre chęci, żyłka majsterkowicza i internetowe poradniki z serii ”zrób to sam”. W praktyce często okazuje się, że samodzielna zabawa w mechanika wcale nie jest prosta i tania, a wizyta u profesjonalisty i tak może być konieczna...

Eksperci jednej z największych polskich sieci warsztatowych przygotowali zestawienie pięciu pozornie prostych napraw samochodowych, których lepiej nie wykonywać samodzielnie.

1. Wymiana paska rozrządu

Samodzielna wymiana paska rozrządu to jedna z czynności, która może przynieść pozorną oszczędność. Napędzeni internetowymi instrukcjami kierowcy często zabierają się za naprawę bez merytorycznego przygotowania, doświadczenia oraz wymaganych w wielu przypadkach specjalistycznych narzędzi. Warto jednak pamiętać, że jeśli pasek zostanie źle zamontowany to koszty, jakie poniesie właściciel pojazdu, mogą okazać się zdecydowanie większe niż oszczędności, które chciał uzyskać.

Reklama

- Źle założony pasek może doprowadzić do trwałego uszkodzenia silnika, a to już poważna i bardzo kosztowna usterka. Do serwisów nierzadko trafiają kierowcy, którzy wymienili pasek na własną rękę, a potem skarżyli się na nierówną pracę silnika lub spadek jego mocy. Część nowoczesnych jednostek napędowych wymaga także specjalistycznych narzędzi, bez których nie uda się prawidłowo wyregulować napięcia tego elementu - mówi Adam Lehnort, ekspert ProfiAuto.

2. Amortyzatory

Wbrew niektórym internetowym opiniom, także wymiana amortyzatorów to zadanie złożone, wymagające wiedzy, dostępu do podnośnika i specjalistycznych narzędzi. Wyzwaniem jest chociażby dostęp do mocowania tylnych amortyzatorów od góry oraz ściśnięcie sprężyn zawieszenia.

- Należy też pamiętać, że po wymianie konieczna jest kontrola geometrii i poprawne ustawienie zbieżności kół. Jeśli się tego nie zrobi, to w najlepszym przypadku szybszej eksploatacji ulegną elementy układu kierowniczego, zawieszenia oraz nierównomiernie zużyją się opony. Gorzej, gdy samochód zacznie w trakcie jazdy zjeżdżać na boki lub wpadać w poślizg - wyjaśnia Adam Lehnort.

Zależnie od modeli istnieją także uwarunkowania, o których wiedzą tylko doświadczeni mechanicy. W przypadku wielu hatchbacków, aby dostać się do tylnych amortyzatorów konieczne jest zdemontowanie elementów tapicerskich bagażnika. Co więcej, doświadczony mechanik w trakcie wymiany dodatkowo oceni stan elementów mocowania, łożysk, odbojów czy osłon. Zniszczenie tych ostatnich przyczynia się do zmniejszenia żywotności amortyzatorów.

3. Samodzielna wymiana kół - czujność przy czujniku TPMS wskazana

Kolejna pułapka wskazywana przez specjalistów ProfiAuto dotyczy samodzielnej wymiany kół z czujnikami ciśnienia TPMS. Jeśli kierowca chce posiadać dwa komplety felg z oponami, to w każdym z nich powinny znajdować się czujniki. Niestety jest to kosztowne i zdarzają się zmotoryzowani, którzy montują w takim przypadku zwykły wentyl. To działanie nielegalne. Prawo wymaga, by kierowca otrzymywał ostrzeżenie o niskim ciśnieniu, dlatego jeśli nie zostaną zamontowane czujniki, będzie on "atakowany" komunikatem o błędzie.

Zakup drugiego kompletu czujników również nie rozwiązuje problemu, ponieważ nowe sensory muszą zostać zaadaptowane do pojazdu. Temat nie kończy się na jednym programowaniu, gdyż czujnik identyfikowany jest też po pozycji koła na osi. Dla zachowania równomiernej wysokości bieżnika zalecana jest sezonowa rotacja kół pomiędzy przodem a tyłem, a to wiąże się z koniecznością przeprogramowania sensora. Co więcej, sezonowa wymiana kół wymaga także ich wyważenia. Nie uda się to bez odpowiedniego przyrządu. Gwałtowne hamowanie i jazda po niskiej jakości drogach powoduje utratę parametrów koła. Niewyważone koła nie tylko obniżają komfort podróżowania, ale również bezpieczeństwo. Poza tym szybszemu zużyciu ulegają opony oraz elementy układu kierowniczego i zawieszenia. W błędzie są więc ci kierowcy, którzy uważają, że jednorazowe wyważenie koła wystarcza na cały okres jego eksploatacji.

4. Elektronika i elektryka - czyli czego lepiej nie dotykać...

Na usterkach związanych z elektroniką i układem elektrycznym kierowcy także testują internetową wiedzę. Kontrolki w samochodach, błędy wyświetlane przez komputer pokładowy - czy to zadania dla wyszukiwarki?

- To, że jednej czy nawet kilku osobom udało się rozwiązać dany problem w jakiś sposób, nie oznacza, że zadziała on w przypadku naszego samochodu. Tylko na podstawie szerszego doświadczenia można precyzyjnie ustalić źródło lub przyczynę usterki. W przypadku prób samodzielnego ingerowania w instalację elektryczną ryzykiem jest także to, że chcąc usunąć dany problem, łatwo wywołać przy tym inne, poważniejsze. Bardzo poważna w skutkach może być ingerencja w instalację poduszek powietrznych i pirotechnicznych napinaczy pasów bezpieczeństwa. Diagnostyka i lokalizacja uszkodzonego elementu może kosztować nawet 1000 złotych. Napędzeni licznymi "tutorialami", domorośli mechanicy próbują usunąć lub pominąć uszkodzony element na własną rękę. Takie modyfikację są niezgodne z prawem i w chwili wypadku przenoszą całą odpowiedzialność na właściciela pojazdu - wyjaśnia ekspert ProfiAuto.

5. Akumulator

Często zdarza się, że do serwisu trafia np. samochód z symptomami rozładowanego akumulatora. Po szybkiej diagnozie okazuje się, że właściciel do pojazdu z systemem start-stop założył tradycyjny akumulator. Internetowa wiedza z zakresu opanowania parametrów akumulatora często jest niewystarczająca.

- Nawet, gdyby kierowcy udało się kupić akumulator odpowiedni dla tego modelu, pozostaje kwestia jego adaptacji. Należy "przyuczyć" funkcjonujące urządzenia do działania w symbiozie z nowym źródłem energii. Jeśli tak się nie stanie, system start-stop nie będzie działał poprawnie lub nowa bateria szybko się rozładuje. Są samochody, w których takie przyuczenie przebiega w sposób automatyczny, ale są i takie, które wymagają podpięcia komputera do gniazda OBD - wyjaśnia Adam Lehnort.

Główną motywacją do samodzielnych napraw są zwykle kwestie finansowe. Jak pokazują przykłady, nie zawsze to, co wydaje się ekonomiczne na początku, w rzeczywistości pozwala zaoszczędzić pieniądze. W ostatecznym rachunku warto także wziąć pod uwagę np. ewentualne reklamacje i rękojmie. Jak podkreślają specjaliści, wśród "dodatkowych kosztów" samodzielnych napraw trzeba wymienić także kwestie związane z ekologią, recyklingiem i utylizacją m.in. akumulatorów, opon, zużytych części czy płynów.


Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy