Można sprowadzać rozbitki!

Dzisiaj wchodzą w życie nowe przepisy dotyczące importowania samochodów używanych.

Zmiana jest jedna - by zarejestrować w Polsce samochód, nie trzeba będzie poddawać go tzw. zerowemu przeglądowi technicznemu. Wystarczy w urzędzie komunikacji przedstawić dowód rejestracyjny z ważnym przeglądem wykonanym za granicą.

Zmiana została wymuszona przez Komisję Europejską, która oskarżyła Polskę o naruszenie prawa swobodnego przepływu towarów. Polska broniła się argumentując, że prawo unijne dopuszcza dodatkowe badania ze względu na bezpieczeństwo drogowe. Sprawa trafiła do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, gdzie uznano, że rację ma Komisja Europejska.

Reklama

Po takim werdykcie rząd nie zdecydował się na dostosowanie polskich przepisów do unijnych, rezygnując w zamian całkowicie z pierwszego badania technicznego.

Co to oznacza? Że do Polski mogą trafiać i być rejestrowane samochody rozbite - byle miały ważny przegląd. W urzędach komunikacji nikt nie ogląda przecież rejestrowanych aut, które mogą w tym czasie spokojnie stać u blacharza. Czy to oznacza coś jeszcze? Absolutnie nic.

Wbrew temu, co twierdzą niektóre media, Polski nie zaleje fala samochodowego złomu. Każdy samochód zarejestrowany w naszym kraju musi przechodzić okresowe badanie techniczne - pierwsze po trzech latach od pierwszej rejestracji, drugie po kolejnych dwóch latach, a potem już co rok. Wszystkie samochody starsze niż 5-letnie, a takie głównie się sprowadza, są więc kontrolowane co 12 miesięcy. I dłużej bez polskiego przeglądu po polskich drogach jeździć nie będą.

Zupełnie inną sprawą jest kwestia samych przeglądów. Stacje diagnostyczne są prywatne i zależy im nie na bezpieczeństwie, ale obrocie. Gdy kontrole będą zbyt dokładne (czytaj: kłopotliwe), to nikt drugi raz do danej stacji nie pojedzie, wybierając taką, w której diagnosta nie będzie zbyt drobiazgowy. Dochodzi przecież do takich patologii, że stacje diagnostyczne zamieszczają w prasie ogłoszenia "przekupując kierowców" np. pięcioma darmowymi myciami samochodu.

Moc eliminowania z dróg złomu mają również policjanci, którzy mogą w każdej chwili zabrać dowód rejestracyjny i skierować auto na przegląd techniczny. Tyle tylko, że musieliby wysiąść ze swoich nieoznakowanych, klimatyzowanych vectr i mondeo i zainteresować się czymś więcej niż tylko nadmierną prędkością, która - według policji - jest odpowiedzialna za wszystkie klęski w tym kraju z żywiołowymi włącznie.

A więc co się tak naprawdę zmieni? Spadną przychody w budżecie. Przegląd zerowy kosztował przecież 169 zł...

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: przegląd
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy