Jak zabezpieczyć auto przed gradem?
Po fali upałów nad Polskę nadchodzi właśnie front burzowy. Grzmotom i błyskom towarzyszyć ma nie tylko silny wiatr, ale i obfite opady atmosferyczne - wśród nich - również gradu. Czy można uchronić swój pojazd przed destrukcyjnym wpływem uderzających z dużą siłą bryłek lodu?
Najprostszym rozwiązaniem jest rzecz jasna wstawienie auta do garażu lub skorzystanie z krytego parkingu, ale nie każdy może pozwolić sobie na taki komfort. Na szczęście nie oznacza to automatycznie, że jesteśmy na przegranej pozycji. Dobrze jednak posiadać kilka przedmiotów, które - w razie konieczności - pozwolą nam stworzyć prowizoryczną ochronę karoserii.
By mieć absolutną pewność, że grad nie uszkodzi nadwozia, musimy dysponować plandeką, gumami do jej mocowania i... gąbką do paneli.
Wytrzymałą plandekę pozwalającą zakryć przeciętnych rozmiarów pojazd, za mniej niż 100 zł, kupimy w większości marketów budowlanych. Nie więcej niż kilkanaście złotych kosztować będzie komplet gumowych mocowań z haczykami pozwalającymi zamocować naciągniętą plandekę do felg, progów czy rantów błotników. Osoby dysponujące większym budżetem mogą też zdecydować się na - oferowane w serwisach aukcyjnych - plandeki dedykowane do konkretnych modeli samochodów. Te wykonane są z materiału przepuszczającego powietrze (co pozwala na odparowanie wilgoci), a ich koszt waha się od ok. 150 do 400 zł w zależności od wielkości i kształtów pojazdu.
Sama plandeka zapewnia dobrą ochronę przed deszczem i śniegiem, nie chroni jednak lakieru i blacharki przed uderzeniami lodu. W tym celu, zanim jeszcze okryjemy pojazd plandeką, wystarczy położyć na karoserii miękką, amortyzujący uderzenia gąbkę - chociażby taką - jaką stosuje się w roli podkład pod panele podłogowe.
Tak wykonana "samochodowa mumia" gwarantuje niemal stuprocentowe zabezpieczenie pojazdu. Trzeba jedynie zdawać sobie sprawę z faktu, że zwlekanie z "owinięciem" auta do ostatniej chwili to zły pomysł. Rozłożenie plandeki na wietrze, w pojedynkę, może się okazać bardzo trudne. Lepiej więc zawczasu zabezpieczyć samochód, gdy tylko w mediach pojawią się pierwsze ostrzeżenia o burzach.
W sytuacjach "awaryjnych", gdy nie dysponujemy plandeką i czasem, prowizoryczną ochronę zapewni nawet rozłożony na karoserii koc. W takim przypadku najlepiej sprawdzą się koce z frędzlami, do których łatwo przywiązać sznurki, umocującymi tkaninę do felg czy klamek. Nawet jeśli po burzy koc nie będzie nadawał się do użytku, zakup nowego to jedynie ułamek kosztów związanych z lakierowaniem maski czy dachu. Pamiętajmy jedynie, by w pośpiechu nie przytrzasnąć koca drzwiami. W takim przypadku, po silnej ulewie, wnętrze auta zamieni się w basen.