CB nie jest lekarstwem na wszystko. Mamy dowód na filmie!

Policja, straże miejskie i gminne, ITD - te instytucje polują na kierowców wykorzystując fotoradary i wideoradary.

Oficjalnie działają w imię bezpieczeństwa, w praktyce bywa z tym różnie. Wiele gmin buduje swoje budżety na kierowcach, a straż gminna zajmuje się wyłącznie obrabianiem zdjęć.

Kierowcy próbują się bronić. Obie strony zdają sobie sprawę, że idzie głównie o pieniądze. Utrata prawa jazdy za punkty, to olbrzymi kłopot dla kierowcy, jednak i operatorzy fotoradarów nic z tego nie mają. Zakładając, że kierowca bez prawa jazdy rzeczywiście zrezygnuje z prowadzenia, nie będzie miał okazji dać się ponownie sfotografować. A więc potencjalne zyski dla gminy czy budżetu państwa są mniejsze...

Reklama

Dlatego zarówno straże, jak i ITD, dają kierowcom furtkę. Wystarczy w przysłanych dokumentach zaznaczyć opcję "odmawiam wskazania kierowcy" i przyjąć nieco wyższy mandaty, za to bez punktów karnych.

Oczywiście wydawać bez sensu pieniędzy nie lubi nikt. Dlatego kierowcy zaczęli się organizować. Olbrzymią popularność zdobyło radio CB, pojawiły się mobilne aplikacje ostrzegające przed kontrolami. Obie metody działają tak dobrze, jak uważni są kierowcy - jeśli nikt nie zauważy zaparkowanego na poboczu nieoznakowanego samochodu ITD lub schowanego "w śmietniku" fotoradaru, to żadnego ostrzeżenia nie będzie.

A czasem zauważyć kontrolę jest niezwykle trudno. Dowodem może być poniższy film. Fotoradar ukryto w obudowie przypominającej śmietnik, w dodatku postawiono go z dala od jezdni. W tej sytuacji zobaczyć go było bardzo trudno, więc CB okazało się bezużyteczne...

Swoją drogą, tego typu obudowy budzą wątpliwości natury prawnej, nie posiadają bowiem homologacji. Powstają również wątpliwości natury etycznej, bowiem jaką rolę w zakresie bezpieczeństwa spełnia schowany fotoradar, robiący zdjęcia nieświadomemu niczego kierowcy? Ostatnia wątpliwość dotyczy dokładności pomiaru. Normy homologacyjne mówią, że fotoradar powinien być posadowiony jak najbliższej krawędzi jezdni, wtedy jest bowiem najbardziej dokładny... W tym wypadku tak nie było.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy