Polacy przesiadają się na auta używane. A będzie tylko gorzej?
Galopujące ceny nowych aut, których powodem jest postępująca elektryfikacja (hybrydy mild) wynikająca z nowych norm emisji spalin, nie pozostają bez wpływu na rynek wtórny. Wygląda na to, że Polacy - po raz kolejny - zrobią ostry zwrot w stronę aut używanych. Czy handlarzy czekają wkrótce "złote czasy"? Odpowiedź na tak postawione pytanie nie jest prosta.

Dane dotyczące sprzedaży samochodów używanych nie pozostawiają złudzeń. Mimo zmiany rocznika ceny aut utrzymują się na stałym poziomie, a - w przypadku nowszych pojazdów - mówić można nawet o podwyżkach! Przykładowo - z informacji sieci komisów AAA Auto wynika chociażby, że w lutym średnia cena sprzedaży używanego samochodu wynosiła 22 900 zł i była o prawie 2 tys. zł wyższa niż w styczniu!
Teoretycznie można wysnuć wniosek, że mamy do czynienia z pozytywnym zjawiskiem. Więcej pieniędzy oznacza przecież możliwość zakupu młodszego pojazdu legitymującego się lepszym stanem technicznym. Niestety - nie tym razem. Wyższa kwota wynika raczej ze wzrostu cen, a nie pęczniejących budżetów nabywców. Mówiąc wprost - dalej kupujemy głównie samochody stare i mocno wyeksploatowane, ale teraz trzeba za nie zapłacić więcej niż wcześniej...
Przypominamy, że według najnowszego raportu opracowanego przez największy w Polsce serwis ogłoszeń motoryzacyjnych - Otomoto - aż 61,2 proc. jego użytkowników poszukuje dla siebie auta za kwotę do 30 tys. zł. Dla porównania - z danych IBRM SAMAR - wynika, że w lutym średnia ważona cena nowego samochodu osobowego w naszym kraju osiągnęła historyczny rekord ponad... 132 tys. zł!
To wynik wejścia w życie tzw. "pełnej" normy Euro 6 i podwyżki cen nowych aut podyktowanej koniecznością stosowania systemów mild-hybrid. Dowód? Jeszcze w lutym 2018 roku, gdy obowiązywała norma Euro 6temp (czasowa), średnia ważona cena nowego auta osobowego w Polsce nieznacznie przekraczała 100 tys. zł. Śmiało można więc wysnuć wniosek, że na przestrzeni trzech lat elektryfikacja połączona z pandemią koronawirusa spowodowała wzrost ceny nowych samochodów o blisko 30 proc!
Na rosnące ceny używanych pojazdów w dużej mierze wpływa również pandemia strachu przed zakażeniem koronawirusem. Ograniczenia w swobodnym przemieszczaniu się i kolejne rekordy zakażeń sprawiły, że o własnych czterech kółkach zaczęły myśleć osoby, które do tej pory zwracały się raczej w stronę transportu publicznego. Dość przypomnieć, że w ubiegłym roku prawa jazdy zrobiła większa liczba kobiet niż mężczyzn, a kolejne lockdowny mocno odbiły się na kondycji miejskich przewoźników.
Tylko w Warszawie liczba pasażerów korzystających z komunikacji publicznej spadła w ubiegłym roku o rekordowe 40 proc. Codzienne podróże do szkoły i pracy w znacznym stopniu zostały zastąpione nauką i pracą wykonywaną zdalnie, nieczynne były instytucje kultury, sportowe, obiekty handlowe. Nie ulega jednak wątpliwości, że osoby sceptycznie podchodzące do idei posiadania własnego pojazdu, zmuszone były zweryfikować swoje prospołeczne nastawienie i - w wielu przypadkach - gorączkowo poszukują dla siebie pojazdu na rynku wtórnym.
Efektem jest właśnie wzmożone zainteresowanie samochodami na rynku wtórnym. Jak wynika z danych Otomoto wzrost zainteresowania używanymi samochodami od czerwca 2020 roku do lutego 2021 wyniósł rekordowe 12 proc. a używane auta sprzedają się aktualnie znacznie szybciej niż do tej pory. Jesteśmy też świadkami coraz większej "dziury" między popytem a podażą. Samochody z polskiej sieci dealerskiej, o udokumentowanym przebiegu, sprzedają się dzisiaj "jak ciepłe bułeczki" osiągając zaskakująco wysokie ceny.
PR
***