Lisy niszczą nowe auta. Coraz większy problem
Brytyjskie media donoszą o lisach, które uszkadzają przewody hamulcowe zaparkowanych przed domostwami pojazdów. Nietypowy i bardzo niebezpieczny problem dotyka zwłaszcza nowych samochodów. Zwierzętom zasmakować miały nie tylko same przewody. Lisy zagustowały też ponoć w słodkim smaku glikolu, czyli alkoholu zawartego w płynie hamulcowym.
Pamiętacie słynną okładkę "Super Expressu" i dramat pewnego mężczyzny, który nie mógł spać, bo trzymał kredens? Podobny problem mają właśnie mieszkańcy brytyjskich przedmieść. Ci nie narzekają wprawdzie na trzęsące się od samochodów ciężarowych ściany, ale również oni nie mogą liczyć na spokojny sen. Zamiast tego cyklicznie patrolują nocami swoje podjazdy płosząc wabione przez ich samochody lisy. Problem dotyka zwłaszcza nowych pojazdów, w których giętkie przewody hamulcowe wykonano z materiałów, które szczególnie zasmakowały szkodnikom.
Tak, to kwestia ekologii. Brytyjski "The Telegraph" przypomina, że od mniej więcej 2000 roku w konstrukcji pojazdów, na dużo większa skalę niż wcześniej, stosuje się materiały pochodzenia naturalnego. Chodzi m.in. o wygłuszenia, izolację przewodów elektrycznych czy środki do konserwacji karoserii tworzone z odpadów po przemysłowym przetwórstwie soi, kukurydzy czy chociażby orzeszków ziemnych. Dotyczy to m.in. przewodów paliwowych i giętkich przewodów hamulcowych, które nie są już - w tak dużym stopniu jak przed laty - produkowane z pochodnych ropy naftowej.
Wszystko to sprawia, że gryzonie, zwłaszcza kuny czy lisy, coraz śmielej podchodzą do samochodów wabione przyjemnym, znanym im z natury zapachem oznaczającym pożywienie. Lisy z West Sussex miały jednak odkryć coś jeszcze. Kuszący, słodkawy smak glikolu, czyli alkoholu występującego m.in. w płynach chłodniczych i płynie hamulcowym.
"The Telegraph" publikuje zdjęcia owiniętych szczelnie plandekami nowych samochodów i przywołuje historię mieszkańców przybrzeżnego (nad kanałem La Manche) miasteczka Worthing w West Sussex. Miejscowi twierdzą, że już przynajmniej 20 samochodów padło ofiarą uzależnionych od glikolu lisów. Wcześniej podobne przypadku odnotowywano też m.in. w Horsham (West Sussex) czy Sidcup (południowo wschodni Londyn). Gazeta przywołuje przypadek mężczyzny, który musiał wymienić nadgryzione przez lisy przewody hamulcowe w swoim Jaguarze, co wygenerowało rachunek opiewający na kwotę 1500 funtów.
Doniesienia bulwarowej prasy potwierdza brytyjski Royal Automobile Club, który przyznaje, że w 2023 roku kierowców zaskoczyła "rekordowa liczba" myszy, szczurów, kun i lisów uszkadzających pojazdy. Z danych RAC wynika, że w 2023 roku organizacja - w ramach oferowanego pakietu pomocy assistance dla swoich członków - odnotowała 303 awarie spowodowane działaniem gryzoni i innych szkodników, z czego za 41 odpowiadały właśnie lisy. Oprócz giętkich przewodów hamulcowych zwierzęta miały się też szczególnie upodobać sobie m.in. czujniki prędkości obrotowych kół czy pióra wycieraczek.
Sytuacja jest o tyle poważna, że w układach hamulcowych współczesnych samochodów panuje ogromne ciśnienie, a nadgryziony przez spłoszonego lisa przewód może nie dawać żadnych objawów usterki, oczywiście aż do momentu, gdy kierowca zmuszony będzie awaryjnie się zatrzymać.
Lekarze przestrzegają, że chociaż glikol należy do rodziny alkoholi, praktycznie nie oddziałuje na ośrodkowy układ nerwowy, co oznacza, że trudno się nim upić. Zamiast tego, w wątrobie, rozkładany jest na niezwykle toksyczne związki: aldehydy i kwasy. Zwłaszcza te ostatnie są śmiertelnie trujące - doprowadzają do rozwoju ciężkiej kwasicy nieoddechowej i powikłań narządowych. Mimo tego każdego roku zdarzają się przypadku zatrucia glikolem etylenowym. Dotyczą one zwłaszcza osób uzależnionych od alkoholu, które wpadają na pomysł spożycia płynu chłodniczego w roli substytutu alkoholu etylowego.