Volkswagen golf VIII. Nowe wcielenie ikony, legendy, pojazdu kultowego

Jest! Przyjechał! Pierwszy bezpośredni kontakt z najnowszą, ósmą już generacją Volkswagena Golfa to coś więcej niż premierowe spotkanie z dowolnym innym modelem samochodu. Mamy przecież do czynienia z ikoną, legendą, pojazdem kultowym, bestsellerem, wieloletnim liderem europejskiego rynku, niedoścignionym wzorcem, wyznacznikiem standardów w kategorii kompaktów. W tej sytuacji dreszczyk emocji jest zupełnie zrozumiały.

Napisaliśmy: dreszczyk emocji? No tak, chociaż już w pierwszych recenzjach wyglądu "ósemki" powtarzały się te same zarzuty, które padały przy debiutach "siódemki", "szóstki", "piątki" itd. Mianowicie, że najnowszy Golf stanowi jedynie rozwinięcie poprzednika; że niemieckim stylistom, czy może raczej ich zwierzchnikom, znów zabrakło fantazji i śmiałości. Jednocześnie wysunięto te same argumenty na ich obronę: tu nie chodzi o odwagę, lecz o chłodną kalkulację. Po co zmieniać coś, co od lat się świetnie sprzedaje, a więc najwyraźniej odpowiada gustom milionów nabywców? Ewolucja jest zawsze bezpieczniejsza od rewolucji i przynosi mniej ofiar. Czytaj: zniechęconych klientów.

Reklama

Golf VIII rzeczywiście nawiązuje swoim wyglądem do Golfa VII. Został w końcu zbudowany na tej samej płycie podłogowej, ma bardzo zbliżone wymiary i nakreślone według identycznej koncepcji nadwozie. Co nie zmienia faktu, że samochód, który pojawił się w naszej redakcji - egzemplarz w trochę "niepoważnym" kolorze Lime Yellow, osadzony na opcjonalnych, osiemnastocalowych kołach z efektownymi alufelgami - prezentował się świeżo i atrakcyjnie.

To samo można powiedzieć o jego wnętrzu. Jasnopopielata tapicerka (i takaż podsufitka) będzie trudna w utrzymaniu, ale ładnie współgra z limonkową karoserią. Elektrycznie ustawiany "ortopedyczny" (ergoActive) fotel kierowcy jest obszerny i przyjemnie twardy. Duży zakres regulacji pozwoli każdemu, niezależnie od gabarytów, wybrać optymalną pozycję za kierownicą i zapewnia swobodę ruchów. Na brak miejsca nie powinien narzekać również siedzący obok kierowcy pasażer. Na tylnej kanapie wygodnie będą podróżować osoby o wzroście do 180-185 cm.

Bagażnik nie imponuje bazową pojemnością (381 litrów), ale jest foremny i funkcjonalny, a podwójna podłoga wraz ze złożonym oparciem kanapy tworzą płaską powierzchnię załadunkową.

Dzięki relatywnie cienkim słupkom A, umieszczonym przy nich małym szybkom i przymocowaniu bocznych lusterek do poszyciu drzwi kierowca nowego Golfa widzi więcej i lepiej niż kierowcy wielu innych współczesnych aut. Manewrowanie autem ułatwiają dodatkowo czujniki parkowania i opcjonalna kamera cofania.

Jakość materiałów i staranność montażu jest typowa dla marki Volkswagen, czyli wysoka. Na pochwałę zasługuje dbałość o szczegóły, na przykład wyłożenie miękką wyściółką kieszeni w drzwiach czy pomysłowe uchwyty na napoje, zapewniające stabilność różnego rodzaju butelkom, puszkom i kubkom.

Na konsoli środkowej znajdziemy dwa wejścia USB i indukcyjną ładowarkę telefonu. Są tu również włączniko-wyłączniki elektromechanicznego hamulca pomocniczego i systemu autohold, skądinąd w samochodzie z manualną skrzynią biegów średnio przydatnego.

A teraz czas na największe  zaskoczenie. Otóż o ile stylistyką nowego wcielenia króla kompaktów zajęli się konserwatyści, to projekt jego kokpitu powierzono postępowcom. W Golfie VIII klasyczne, analogowe instrumenty pokładowe zastąpiono cyfrowymi. Wyświetlacz Active Info Display z centralnym ekranem systemu infotainment ujmuje wspólna, szeroka i dość kontrowersyjna estetycznie plastikowa ramka. Pokrętła i przyciski skupiono na kierownicy (jest ich tu łącznie 18). Większością funkcji samochodu, w tym głośnością audio i trójstrefową klimatyzacją, steruje się za pomocą paneli dotykowych. Niestety, w sposób dość zagmatwany. Jest też obsługa gestami i głosowa. Kiedy jednak spróbowaliśmy podać nawigacji docelowy adres podróży usłyszeliśmy, że nasza prośba  nie może być w tej chwili spełniona i żeby spróbować ponownie później. Czy jakoś tak... Jeszcze raz sprawdza się stara prawda, że lepsze jest wrogiem dobrego.

Pod maską użyczonego nam Volkswagena pracował czterocylindrowy silnik o pojemności 1498 ccm. Pomimo stosunkowo skromnej mocy (130 KM) i niezbyt wysokiego momentu obrotowego (maksymalnie 200 Nm) zapewnia on zupełnie przyzwoite osiągi: przyspieszenie od 0 do 100 km/godz. w ciągu 9,2 sekundy, prędkość maksymalna 214 km/godz. Dane katalogowe znajdują potwierdzenie we wrażeniach z jazdy. Tak napędzany niemiecki kompakt jest wystarczająco żwawy. Pod względem zachowania na drodze nadal może stanowić wzór dla konkurencji. Jest stabilny i absolutnie przewidywalny, niczym dobrze ułożony wierzchowiec. Skrzynia biegów funkcjonuje precyzyjnie i płynnie. Zawieszenie skutecznie niweluje większość nierówności nawierzchni. Układ kierowniczy daje poczucie pełnej kontroli nad pojazdem. Na pochwałę zasługuje dobre wyciszenie kabiny. Inżynierowie z Wolfsburga - brawo Wy!

Z pamięci komputera pokładowego wydobyliśmy informację, że na dystansie 1071 kilometrów średnie spalanie wyniosło 7,4 l/100 km. Nam udało się osiągnąć o litr lepszy. Producent podaje, że zużycie paliwa w cyklu mieszanym powinno wynieść 5,5 l/100 km.

Volkswagen Golf 1.5 TSI 130 KM 6 M Style (to topowa, całkiem bogata wersja wyposażenia) kosztuje wyjściowo 100 690 zł. Dodatki, obecne w recenzowanym  przez nas egzemplarzu (m.in. dostęp bezkluczykowy, nawigacja Discover Pro z 10-calowym ekranem, wyświetlacz HUD, tuner cyfrowy DAB, rozpoznawanie znaków drogowych, reflektory LED Matrix) podniosłyby końcowy rachunek do 126 430 zł. A to, jak za kompakt, napędzany niezbyt mocny benzyniakiem, z "manualem", cena już bardzo wysoka.       

               

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama