Skoda Yeti 1.4 TSI 4x2 – zdobywca krawężników
Nie od dziś wiadomo, że mało który właściciel SUVa kiedykolwiek zjeżdża z asfaltu. Efektem jest coraz większa popularność niedużych pseudoterenówek z napędem tylko na jedną oś. Aut takich jak Yeti, które mieliśmy okazję niedawno testować.
Coraz więcej osób przesiada się z hatchbacków do kompaktowych crossoverów i jest to trend, który wcale nie sprawia wrażenia, jakby miał się kończyć. To przykład na to, że coraz więcej osób kupuje samochód "oczami" i po prostu podoba im się image jaki oferują pseudoterenówki. Szukają następcy dla swojego Golfa czy Focusa, ale nie potrzebują niczego więcej, poza "bojowym" wyglądem. Dla nich rzeczy tak typowe dla SUVa, jak napęd na cztery koła i mocny diesel pod maską, są czymś zbędnym i niepotrzebnie windującym cenę. Wolą raczej benzynowy silnik napędzający przednie koła, najlepiej sprzęgnięty z automatyczną skrzynią biegów, jakże wygodną podczas stania w miejskich korkach.
Dokładnie do takiej grupy osób skierowana jest Skoda Yeti w testowanej odmianie z silnikiem 1.4 TSI przenoszącym moc tylko i wyłącznie na przednią oś, za pośrednictwem siedmiobiegowej przekładni DSG. Mierząc 4222 mm długości jest równie łatwa do zaparkowania, co kompaktowy hatchback, ale 180-milimetrowy prześwit nadaje jej, tak pożądanego przez klientów, offroadowego charakteru.
Charakteru, który bywa bardzo przydatny. Prawda jest bowiem taka, że w polskich realiach podwyższone zawieszenie często okazuje się nieocenione. Przesiadając się ze zwykłego samochodu do Yeti jazda po naszych drogach natychmiast staje się o wiele przyjemniejsza. Remontowane odcinki dróg (lub takie, które remontu nie mogą się doczekać), parkingi na nierównych klepiskach, albo odgrodzone wysokimi krawężnikami nagle przestają przeszkadzać i denerwować. Po kilku dniach jeżdżenia po mieście takim autem łatwo zrozumieć, że spora popularność crossoverów w naszym kraju niekoniecznie musi wynikać z chęci zaimponowania sąsiadom.
Skoda Yeti, pomimo podwyższonego zawieszenia, nie należy jednakże do SUVów, które majestatycznie kołyszą się na drodze. Układ jezdny zestrojono dość sztywno, co nie każdemu może przypaść do gustu. W naszej ocenie jednak komfort był w pełni zadowalający i producentowi udało się uzyskać bardzo dobry kompromis między wygodą podróżowania, a pewnym prowadzeniem. Dzięki temu mamy wrażenie podróżowania zwykłym samochodem, a nie podwyższoną pseudoterenówką.
Zalety wynikające z wysokiego nadwozia docenimy również we wnętrzu, które zapewnia wystarczająca ilość miejsca dla dorosłych pasażerów, szczególnie nad głowami. Osoby siedzące na tylnej kanapie docenią też możliwość jej przesuwania oraz regulowania kąta pochylenia oparcia.
Yeti wielkościowo porównywalne jest z kompaktowym hatchbackiem i takiej też wielkości bagażnik oferuje. 416 litrów pojemności powinno wystarczyć na wakacyjny wyjazd dla niezbyt dużej rodziny, ale pod warunkiem, że zamówimy wersję bez koła zapasowego. Jego obecność zmniejsza bowiem kubaturę bagażnika aż o 95 litrów. Plus za możliwość zupełnego wyjęcia tylnej kanapy (dzielonej na trzy części), co daje przestrzeń o pojemności 1760 litrów, a także za dużą ładowność (620 kg).
Testowana Skoda Yeti napędzana była środkową jednostką benzynową z gamy - 1,4-litrowym TSI o mocy 122 KM sprzęgniętym z siedmiobiegową skrzynią DSG. Rozpędza on czeskiego crossovera do 100 km/h w 10,6 s, co w zupełności wystarcza do dynamicznej jazdy po mieście i poza nim. Producent obiecuje zużycie paliwa na poziomie 8,3 l/100 km w ruchu miejskim, ale nam komputer pokładowy wskazywał wartości o 1 litr wyższe.
Za każdym razem testując Skodę Yeti bardzo pozytywnie ocenialiśmy ją pod niemal każdym względem i dobrze wspominaliśmy chwile z nią spędzone. Zawsze jednak pozostawał pewien niedosyt w postaci wyglądu, który niezmiennie wzbudzał w nas mieszane uczucia. Problem ten udało się po części rozwiązać przy okazji zeszłorocznej modernizacji, która nadała czeskiemu SUVowi znacznie łatwiejszą do zaakceptowania stylistykę. Charakterystyczne światła główne z "wbitymi" w nie przeciwmgłowymi, zastąpiono reflektorami o klasycznych kształtach. W testowanej wersji Elegance seryjnie wyposażone były one w ksenony oraz LEDy do jazdy dziennej. Za dopłatą diody otrzymamy również w tylnych światłach, co jest jedyny sposobem na odróżnienie ich od tych znanych z modelu sprzed modernizacji. Rozczarowujące jest jednak to, że ta kosztująca 600 zł opcja obejmuje jedynie światła pozycyjne - zarówno kierunkowskazy, światła cofania oraz stopu wykorzystują zwykłe żarówki.
Również we wnętrzu nie znajdziemy zbyt wielu zmian. Nowa jest jedynie kierownica oraz dźwignia skrzyni DSG. Co jednak ciekawe obecnie Yeti ma też nowy system multimedialny. Testowany egzemplarz "załapał się" jeszcze na stary jego model, ale teraz otrzymujemy system niemal taki sam jak w nowej Octavii. Różni się on tylko nieco mniejszym, bo 6,5-calowym, ekranem. Warto się nim zainteresować, ponieważ wyceniono go bardzo korzystnie - 3050 zł to o wiele mniej, niż za "dużą" nawigację w pozostałych modelach Skody. Alternatywnie możemy wybrać ten system multimedialny bez funkcji nawigacji - wtedy kosztuje on jedynie 1100 zł.
Jeśli już o cenach mówimy, to Yeti na pierwszy rzut oka wydaje się być całkiem rozsądną propozycją. Najtańsza wersja to wydatek 67 420 zł, ale nie oferuje ona ani klimatyzacji, ani nawet radia. Znacznie korzystniej więc wybrać "środkową" odmianę Ambition, której ceny zaczynają się od 74 750 zł za wersję z silnikiem 1.2 TSI 105 KM. Niestety, chcąc zdecydować się na testowaną odmianę 1.4 TSI, możemy kupić ją tylko ze skrzynią DSG, co ponownie podnosi cenę, tym razem już do 86 150 zł. Testowany egzemplarz w specyfikacji Elegance doposażony między innymi w szklany dach (4300 zł), asystenta parkowania z czujnikami z przodu i z tyłu (2500 zł), autoalarm z bezkluczykowym otwieraniem i uruchamianiem samochodu (2800 zł) oraz kamerę cofania (1000 zł), kosztował 110 749 zł. Sporo jak na kompaktowego SUVa z napędem na przednie koła i niezbyt mocnym, benzynowym silnikiem pod maską.
Skoda Yeti 1.4 TSI idealnie sprawdza się jako auto do miasta, któremu niestraszne są nierówne drogi i wysokie krawężniki. Dzięki kompaktowym wymiarom zewnętrznym jest łatwa w zaparkowaniu (szczególnie jeśli dopłacimy do bardzo dobrze działającego asystenta parkowania i kamery oferującej świetnej jakości obraz), a skrzynia DSG znacząco zwiększa komfort jazdy w mieście. Gdybyśmy mieli wytknąć czeskiemu SUVowi jakieś wady, to z pewnością byłby to bardzo mały bagażnik w wersji z kołem zapasowym, a także dość nudna, choć poprawiona, stylistyka. Trudno nam natomiast krytykować cenę. Owszem, w przypadku testowanego egzemplarza wydaje się ona być bardzo wysoka, ale konkurenci w topowych wersjach wyposażeniowych wcale nie są tańsi.
Michał Domański