Skoda Superb iV. Hybryda nie tylko do miasta?

Hybrydy plug-in to łącznik między dwoma różnymi wizjami motoryzacji - klasyczną, bazującą na silnikach o spalaniu wewnętrznym, i nowoczesną, której fundament stanowić mają napędy elektryczne. Czy tego typu auto rzeczywiście łączy zalety obu tych koncepcji?

Odpowiedzi na tak postawione pytanie szukaliśmy testując nietypową Skodę - model Superb iV. To pierwsza tego typu konstrukcja z Mlada Boleslav, którą - w zależności od potrzeb - "zatankować" można z dystrybutora lub gniazdka.

Czesi, wspierani oczywiście przez inżynierów z Wolfsburga, podeszli do tematu w sposób, który na pierwszy rzut oka - zwiastuje... katastrofę. Auto wyposażono w zestaw litowo-jonowych akumulatorów o pojemności 13 kWh (w podłodze przed tylną osią), dzięki którym, korzystając wyłącznie z elektrycznego silnika trakcyjnego, pokonać można miedzy 40 a 60 km (w zależności od warunków ruchu i temperatury). Oznacza to, że mamy do czynienia z wozem, który powinien świetnie odnajdywać się w roli towarzysza codziennych dojazdów do pracy. Sęk w tym, że Superb - chociażby z racji gabarytów - kojarzy się głównie z wyjazdami w trasy, a w takich warunkach większość hybryd sprawdza się raczej słabo. I tutaj właśnie czekało nas pierwsze zaskoczenie...

Reklama

Pod maską prezentowanego Superba pracuje benzynowe 1,4 l TSI. Tak, to nie pomyłka. Dlaczego nie nowy 1,5 l TSI? Być może chodzi o charakterystykę pracy, a być może o... "wietrzenie magazynów". Z perspektywy kierowcy nie ma to jednak znaczenia - motor generuje aż 156 KM i wspomagany jest elektrycznym silnikiem trakcyjnym o mocy maksymalnej 115 KM. W sumie, biorąc pod uwagę różnicę obrotów przy mocy szczytowej obu jednostek, kierowca ma do dyspozycji 218 KM i równe 400 Nm. To imponujący wynik.

Co ważne charakterystykę pracy układu napędowego śmiało nazwać można "europejską". W przeciwieństwie producentów azjatyckich, grupa Volkswagena nie zdecydowała się na zastosowane bezstopniowej przekładni CVT. Zamiast niej postawiono na sztandarowy produkt niemieckiego koncernu - dwusprzęgłową, zautomatyzowaną skrzynię DSG. Z perspektywy kierowcy przyzwyczajonego do "klasycznych" rozwiązań oznacza to same plusy, mimo że sama skrzynia oferuje tylko sześć przełożeń. Nie ma tu jednak mowy o żadnej ospałości, "odkurzaczowym" wyciu po wciśnięciu pedału przyspieszenia czy wrażeniu jazdy skuterem. Takie podejście nie wymaga też od kierowców zmiany nawyków związanych z prowadzeniem, co na pewno spodoba się konserwatywnym nabywcom.

Właśnie prostota obsługi stanowi - w naszym mniemaniu - największy plus czeskiego auta. Eksploatacja w zasadzie niczym nie różni się od użytkowania klasycznego pojazdu z silnikiem spalinowym. Wciskamy przycisk start, przesuwamy dźwignie zmiany biegów w pozycję D i... to tyle. Pewnym zaskoczeniem może być jedynie fakt, że - jeśli w akumulatorach znajduje się odpowiedni zapas energii - samochód preferuje właśnie taki rodzaj podróżowania. Jazda na prądzie jest tutaj "domyślnym" ustawieniem, chociaż kierowca może oczywiście wybrać inny tryb pracy napędu. Ma to sens - większość codziennych wyjazdów dotyczy przecież podróży na krótkich dystansach, gdy auto korzystać może z "zielonej" energii. Pełne naładowanie baterii przy pomocy dołączonej do Superba iV ładowarki i domowego gniazdka trwa około 5 godzin. Podłączając auto do prądu na noc, każdego dnia można więc pokonywać około 40 km w ogóle nie korzystając z silnika spalinowego. Plus należy się również za umieszczenie gniazda do ładowania po lewej stronie (od kierowcy) osłony chłodnicy. Dzięki temu podjeżdżając pod dowolną ładowarkę czy źródło prądu, nie trzeba się zastanawiać, z której strony zamontowano wtyczkę i czy wystarczy nam przewodów. Jak to mawiają Czesi: simply&clever!

A skoro już wiemy, że auto dobrze wywiązuje się z roli codziennego towarzysza dojazdów do pracy, przejdźmy do wakacyjnych wyjazdów. To dyscyplina, w której większość obecnych na rynku hybryd plug-in zbiera tęgie lanie od klasycznych pojazdów. Większość, ale nie Superb iV. Fakt - zarówno bagażnik, jak i zbiornik paliwa są mniejsze niż w przypadku zwykłego Superba, ale poczynione przez inżynierów zmiany nie ograniczają użyteczności pojazdu. Spójrzmy chociażby na kufer - ma wyżej poprowadzoną podłogę, ale pojemność 485 l (1610 l po złożeniu oparć kanapy) ujmy mu nie przynosi. To samo powiedzieć można o mieszczącym 50 l zbiorniku paliwa. W trasie, gdy elektryczny napęd służy jedynie do wspomagania osiągów, zużycie paliwa oscyluje w okolicach 8 l/100 km. Oznacza to, że na jednym tankowaniu spokojnie dojedziemy na drugi koniec Polski, nawet wówczas, gdy korzystać będziemy z autostrad i dróg szybkiego ruchu Niby nic nadzwyczajnego, ale uwierzcie nam, że japońska konkurencja często legitymuje się o połowę niższym wynikiem!

Osiągi również nie dają powodów do narzekań. Auto przyspiesza do 100 km/h w 7,7 s i rozpędza się do prędkości maksymalnej 224 km/h. Normalna jazda oznacza zużycie paliwa na poziomie 7-8 l/100 km. Autostradowy sprint u naszych zachodnich sąsiadów winduje spalanie do około 9-10 l/100 km. Trzeba jednak dodać, że - wraz ze wzrostem prędkości - auto nie traci zauważalnie wigoru, a (opcjonalny) aktywny tempomat działa aż do prędkości 210 km/h i potrafi dostosować prędkość do obowiązującej na danym odcinku.

Trzeba też zaznaczyć, że Czechom udało się znaleźć odpowiedni balans, jeśli chodzi o charakterystykę pracy zawieszenia. Auto prowadzi się i pochłania nierówności dokładnie tak, jak zwykły Superb, chociaż legitymuje się masą blisko 1,7 tony. Ta ma jednak pewną zaletę - w połączeniu z elektrycznym wspomaganiem (400 Nm) sprawia, że Superb iV jest idealnym holownikiem. Jeśli więc jesteście fanami karawaningu lub często podróżujecie z przyczepą, warto rozważyć taką inwestycję. Maksymalna masa przyczepy (z hamulcem najazdowym) to w tym przypadku aż 1900 kg.

Podsumowując - Superb iV to jedna z niewielu hybryd plug-in, której eksploatacja nie wymaga godzenia się na daleko idące kompromisy. Zasięg circa 40 km na prądzie pozwala długimi tygodniami omijać stacje benzynowe, a wyjazd w trasę nie stanowi żadnego wyzwania. Jedno tankowanie po drodze wystarczy, by dojechać chociażby na chorwacką Istrię. Takiego wyniku nie powstydziłoby się wiele współczesnych samochodów z turbodoładowaną "benzyną" pod maską.

Problemem, jak to zwykle w przypadku nowych aut bywa, pozostaje cena. Już podstawowy model - wersja wyposażeniowa Ambition - wyceniona została na 148 300 zł. Prezentowany, topowy egzemplarz w odmianie Laurin&Klement to wydatek co najmniej 172 800 zł. Jeśli, tak jak w przypadku prezentowanego auta, doposażymy go np. w przydatny pakiet Tech (aktywny tempomat, cyfrowe zegary, kamery z widokiem 360 stopni czy - sprzężony z tempomatem - system rozpoznawania znaków drogowych) i hak holowniczy z systemem trailer assist (auto pomaga w manewrowaniu przyczepą) cena podskoczy o kolejne 9,4 tys. zł. Drogo.

Inaczej na kwestię ceny zapatrywać się jednak mogą klienci instytucjonalni. Superb często wykorzystywany jest w Polsce jako służbowa limuzyna do wożenia prezesa, a odmiana iV oferuje wszelkie zalety klasycznego modelu. Przy zachowaniu pełnej funkcjonalności długodystansowego "pożeracza kilometrów", samochód może więc pomóc w budowaniu modnego, ekologicznego, wizerunku firmy, co w obecnych czasach stanowi poważny argument za jego wyborem.

PR

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy