Mercedes S 400 d 4MATIC Long. Dostojna elegancja
Mercedes S 400 d 4MATIC Long, linia AMG. Lakier: czerń obsydianu. Tapicerka: skóra nappa Exclusive. Długość: 5289 mm. Pakiety wyposażenia: First Class, Business Class, Chauffeur, Air Balance, Energizing, Dictronic Plus i parę innych. System nagłośnienia: Burmester High-end 4D Surround. Mnóstwo nowoczesnej techniki. Wybitne osiągi. Cena? Według oficjalnej specyfikacji 779 763 zł. Przez kilka dni mieliśmy możliwość popławienia się w luksusach zaprezentowanej wyżej limuzyny. Z trochę dziwnym, aczkolwiek w sumie miłym poczuciem wkroczenia, choćby na chwilę, w świat najprawdziwszych ważniaków...
S, czyli Sonderklasse, nie była i nie jest ulubionym wozem obwieszonych błyskotkami, kolorowo odzianych raperów. To pojazd zdecydowanie bardziej kojarzony ze statecznymi dżentelmenami o przyprószonych siwizną skroniach, dla których codzienną odzież służbową stanowią kosztowne garnitury. I to właśnie pod ich gust skrojony jest wspomniany mercedes. A to oznacza dostojną elegancję, bez jakichkolwiek stylistycznych fajerwerków.
Autorzy opisu na firmowej stronie internetowej określają to tak: "idiom wzornictwa zmysłowej wyrazistości w najnowocześniejszej formie." Wszystko jasne? Tak czy inaczej znawcy doskonale wiedzą, co i jak. Laicy w ogóle nie zwracają na ten "idiom" uwagi. Co sprawdziliśmy doświadczalnie, kilkakrotnie parkując przy jednej z dużych krakowskich "Biedronek". Zero reakcji ze strony bywalców owego ulubionego obiektu handlowego Polaków. Nawet na widok klamek, które na powitanie podchodzącego do wozu kierowcy zmysłowo wysuwają się z nadwozia...
Wnętrze najnowszego wcielenia S-klasy tchnie przepychem, chociaż jest to przepych raczej w stylu europejskim niż azjatyckim czy rosyjskim. Znakomite materiały, perfekcyjny montaż, wysmakowane detale. Pewnym zgrzytem wydała się nam obfitość tworzywa black piano, ale w papierach przeczytaliśmy, że nie jest to żaden powszechnie obecnie spotykany w wielu samochodach plastik-fantastik, lecz autentyczne czarne drewno fortepianowe. Hm... Jak to sprawdzić? Scyzorykiem? Wierzymy na słowo...
Wyróżnikiem kabin współczesnych, ucyfrowionych modeli Mercedesa, są dwa duże wyświetlacze ukryte pod jednolitą taflą szkła. W nowej klasie S też mamy dwa ekrany, ale w innym układzie. Jeden, zorientowany pionowo, w testowanym egzemplarzu 12,8-calowy, wykonany w technologii OLED, wieńczy konsolę środkową. Drugi, poziomy, został umieszczony klasycznie, za kierownicą. Można go na kilka sposobów konfigurować, zmieniać kolorystykę grafiki i nadać jej głębię, czyli trzeci wymiar. Efekt 3D, widoczny bez wspomagania się specjalnymi okularami, robi niesamowite wrażenie, choć w trybie wyświetlania mapy z nawigacji po pewnym czasie zaczyna przeszkadzać. Nawet jednak bez takich cudów oba ekrany imponują jakością i różnorodnością prezentowanych obrazów; również z kamer, które pokazują sytuację wokół samochodu i bardzo ułatwiają manewrowanie.
Tradycjonalistów rozczaruje zapewne brak klasycznych i pokręteł. Sterowanie poszczególnymi funkcjami samochodu za pomocą mikrogładzików na kierownicy wymaga zgrabnych palców i precyzji. Zostaje dotyk i obsługa głosowa. No właśnie. Jeżdżąc nowymi samochodami z gwiazdą, lubimy sobie pogadać z asystentką systemu sztucznej inteligencji MBUX. Ta w S-klasie okazała się momentami zaskakująco... opryskliwa.
- "Hej Mercedes, jak się dzisiaj czujesz"?
- "Nie karmię się twoimi pytaniami!"
Oj, nieładnie... Bezpieczniej, bez narażania się na takie riposty, było poprosić o prognozę pogody, rozproszenie zapachu w powietrzu lub zmianę koloru oświetlenia Ambient. Co ciekawe, w tym ostatnim przypadku można zażyczyć sobie nie tylko konkretnej barwy, lecz także świetlnego koktajlu, na przykład o nazwie Malibu.
Klasa S w wersji Long ma przedłużony do 3216 mm rozstaw osi, co zwiastuje królewską przestronność kabiny. I tak jest w istocie. Także w jej tylnej części, przeznaczonej do wożenia VIP-ów. Znajdziemy tam dwa oddzielne, arcywygodne fotele. Klimatyzowane, z masażem, sterowane elektrycznie, z możliwością ustawienia niemal do pozycji leżącej, zaopatrzone w podnóżki i podgrzewane podłokietniki; z "jaśkami" w zagłówkach, z których rozchodzące się ciepło "łagodnie uwalnia napięcie i poprawia samopoczucie - nie tylko w mroźne zimowe dni." O komfort podróżowania dba także oddzielna strefa klimy. O bezpieczeństwo - poduszki powietrzne w oparciach przednich foteli. O rozrywkę i pełny dostęp do informacji - umieszczone tamże dwa tablety. Trzeci, mniejszy, wyjmowany, spoczywa w centralnym podłokietniku. Rozczarowaliśmy się nieco brakiem lodówki z kryształowymi kieliszkami do szampana. A więc jednak jest jakiś minus...
Dwa lata temu na wystawie w Genewie limitowaną do zaledwie 130 egzemplarzy serią AMG S65 Final Edition Mercedes pożegnał się z silnikami V12. Pod maską udostępnionego nam samochodu pracowało, wysokoprężnie, "zaledwie" sześć cylindrów. Generowana z pojemności 2925 ccm moc, 330 KM, być może nie imponuje, ale przekłada się na godne szacunku osiągi. Przyspieszenie od 0 do 100 km/godz. w 5,4 sekundy, prędkość maksymalna ograniczona do 250 km/godz. Spalanie? W pojazdach z tej klasy cenowej jest to informacja w zasadzie nieistotna, ale gwoli ścisłości podajmy, że dane fabryczne określają średnie zużycie paliwa na 6,5-7 litrów na 100 km. Nam komputer pokładowy pokazywał wartości lokujące się między 8 a 9 l/100, co i tak trzeba uznać za wynik bardzo dobry.
W każdym z kilku dostępnych trybów jazdy, nie tylko w szczytowych S i S plus, samochód o masie własnej bądź co bądź przekraczającej dwie tony (dokładnie 2090 kg) i maksymalnej bliskiej trzech, wykazuje się znakomitą dynamiką. A jednocześnie niewzruszoną stabilnością na drodze oraz, dzięki skrętnej (o 4,5 stopnia) tylnej osi rewelacyjną wręcz, jak na swoje gabaryty, zwrotnością.
Twierdzenie, że do wnętrza "naszego" mercedesa nie przenikały jakiekolwiek odgłosy pracy trzylitrowego diesla czy sygnały płynące z nierówności nawierzchni byłoby przesadą. I jedno, i drugie dało się odczuć, lecz w minimalnym stopniu. Kabina jest skutecznie wyciszona, a zaawansowane, pneumatyczne zawieszenie Airmatic z adaptacyjną amortyzacją, robi naprawdę dobrą robotę. Podobnie zresztą, jak dziewięciostopniowa automatyczna skrzynia biegów 9G-Tronic i napęd 4MATIC.
Wnioski końcowe? Generalnie obcowanie z S-klasą wprawia człowieka w niejakie zakłopotanie i rozdarcie. Z jednej strony chciałoby się jeździć szybko i dynamicznie, z drugiej leniwie i niespiesznie, by w pełni cieszyć się nadzwyczajnym komfortem, zapewnianym przez limuzynę z "celownikiem" na masce. Czerpać radość z prowadzenia takiego auta i rozkoszować się przyjemnością bycia wożonym na tylnym fotelu. Ech, życie...
Czy jest to samochód, który sprawdziłby się jako pojazd rodzinny, w codziennym, prywatnym użytkowaniu? Trudne pytanie, wymagające indywidualnej odpowiedzi. Zwykłego śmiertelnika musi, przynajmniej na początku, odrobinę onieśmielać. Swoimi rozmiarami, luksusowym wnętrzem, skomplikowaniem konstrukcji, wyrafinowaniem technicznym, osiągami, bogactwem wyposażenia, kosmiczną ceną (wersja S 400 d 4MATIC 9G-Tronic kosztuje wyjściowo niespełna pół miliona, ale sam tylko pakiet Business Class wymaga dopłaty w wysokości, uwaga, 132 000 zł), nie wspominając o kosztach serwisu i ubezpieczenia. Jednak jeżeli kogoś stać, finansowo i mentalnie, na opisywany wóz to ... herzlich willkommen. Serdecznie zapraszamy! A komu jeszcze mało luksusu i prestiżu, niech zainteresuje się klasą S Maybach, limuzyną na szczycie oferty Mercedesa.
Adam Rymont