Land Rover Discovery Sport – ile jest sportu w rodzinnym SUVie?
Krwistoczerwone nadwozie z czarnymi elementami, mocny, benzynowy silnik no i „sport” wpisany w nazwę. Sprawdzamy, czy faktycznie Discovery Sport jest autem tak dynamicznym, jak stara się nas przekonać.
Patrząc na tego mierzącego 4,6 m długości i 1,72 m wysokości SUVa trudno domyślić się, skąd w jego nazwie znalazł się dopisek "sport". Tak się jednak składa, że niedawno mieliśmy okazję jeździć "pełnowymiarowym" Discovery, a to daje zupełnie inną perspektywę.
Przede wszystkim są to auta z zupełnie różnych segmentów - Discovery Sport jest aż o 40 cm krótszy, od swojego dużego brata. Jego nadwozie jest także o 17 cm niższe, co pozwoliło nadać mu inne proporcje - w przeciwieństwie do Discovery, Sport jest znacznie bardziej smukły i prezentuje się dynamiczniej.
We wnętrzu wita nas czarna skóra z czerwonymi przeszyciami, czerwone wstawki oraz małe pomieszanie elementów. Zegary i panel klimatyzacji są takie, jak w Discovery, natomiast kierownica pochodzi z magazynów Jaguara. System multimedialny z 10-calowym ekranem oraz wybierak skrzyni biegów w formie pokrętła są wspólne dla obu marek.
Czas sprawdzić, ile jest sportu w Sporcie. Uruchamiamy silnik, skrzynia w tryb S, wciskamy gaz i... chwytamy mocniej kierownicę. Choć pod maską testowanego Land Rovera pracuje zaledwie 2-litrowy silnik (wspomagany oczywiście doładowaniem), generuje on 240 KM, co pozwala na przyspieszenie do 100 km/h w 7,6 s. Nawet jednak pamiętając o tym, Discovery Sport potrafi zaskoczyć. Jest bowiem nie tylko szybki, ale po prostu wyrywny. Przełączając skrzynię w tryb D nieco niwelujemy ten efekt, ale nadal dodanie gazu spotyka się z żywiołową reakcją.
Nieco mniej "sportowo" sprawy się mają podczas szybkiego pokonywania zakrętów. Discovery Sport prowadzi się całkiem nieźle, ale trudno oszukać masę własną, wynoszącą około 1,8-1,9 t (zależnie od dobranego wyposażenia). Z drugiej jednak strony, dobre prowadzenie nie wpłynęło na komfort, który stoi na dość wysokim poziomie.
To ważne o tyle, że Land Rover Discovery Sport, pomimo swojej nazwy i wyglądu testowanej odmiany, to po prostu świetny, rodzinny samochód. Miejsca w obu rzędach siedzeń znajdziemy mnóstwo, bagażnik jest duży i ma regularne kształty (producent podaje tylko pojemność do samego dachu, która wynosi 981 l). Za dopłatą natomiast możemy otrzymać trzeci rząd siedzeń.
Auto bardzo dobrze sprawdzi się też podczas wyjazdów, w czasie których będziemy chcieli opuścić utwardzone drogi. Jak na Land Rovera przystało, Discovery Sport wyposażony jest w system Terrain Response, pozwalający wybrać jeden z trzech trybów terenowych (zależnie od rodzaju nawierzchni, jaką się poruszamy).
Testowany samochód zrobił na nas bardzo dobre wrażenie i trudno za coś go jednoznacznie skrytykować. Może za 19-calowe felgi, które świetnie wyglądają, ale przypominają o sobie podczas przejeżdżania przez większe dziury. Nie sugerujcie się też zużyciem paliwa, jakie znajduje się w broszurach. Zamiast 10 l/100 km przygotujcie się raczej na spalanie rzędu 12-15 l/100 km, zależnie od stylu jazdy. Nie jest to zaskakująca wartość jak na tak duże i mocne auto, ale warto o tym pamiętać. Jeśli jednak dla kogoś to jednak za dużo, może wybrać diesla SD4 o mocy 240 KM.
Ceny Land Rovera Discovery Sport zaczynają się od 149 900 zł, ale testowana, bogato wyposażona wersja HSE z silnikiem 2.0 Si4, kosztuje już 231 900 zł. Do tego jeszcze dochodzi trochę, dość drogich, opcji. Przykładowo, nasze auto miało nawigację za 6130 zł, która wymaga kupienia także systemu audio Meridian (17 głośników, 825W, ekran 10 cali) za kolejne 6390 zł. Z kolei 5480 zł kosztuje panoramiczny dach z elektryczną żaluzją, którego niestety nie można otworzyć. Najwięcej jednak trzeba zapłacić za wyjątkowy wygląd auta - pakiet Dynamic HSE zawiera między innymi zestaw stylizacyjny nadwozia z czarnymi dodatkami, czerwone wstawki we wnętrzu, elektrycznie sterowane fotele przednie i 19-calowe felgi, a wyceniono go na 21 880 zł. W sumie testowane auto kosztowało 292 130 zł. Dużo?
Tak naprawdę Land Rover Discovery Sport "ceni się" podobnie, co niemieccy konkurenci. Jego niewątpliwą przewagą nad nimi jest z pewnością większa praktyczność (dostępna wersja 7-osobowa) i fakt, że nie tak łatwo spotkać go na drodze.
Michał Domański