Ford Focus ST - diesel na sportowo

Silniki Diesla kojarzą się jedynie z pragmatycznym i oszczędnym sposobem na przemieszczanie się z punktu A do punktu B. Ford postanowił jednak udowodnić, że auto z "ropniakiem" pod maską może budzić sportowe emocje.

Focus ST to jeden z najciekawszych hot hatchy na rynku, który, w przeciwieństwie do większości konkurentów, nie poszedł przesadnie w stronę wygody i łagodności. Dzięki rasowo brzmiącemu wydechowi, mocno trzymającym fotelom i świetnie działającej skrzyni biegów, potrafi on wzbudzać emocje również wtedy, kiedy nie wykorzystujemy pełni jego osiągów.

Przy okazji face liftingu Ford postanowił jednak wykonać ryzykowny ruch i wsadzić pod maskę Focusa ST silnik Diesla. Nie jest to co prawda żadna nowość (od lat przecież Volkswagen oferuje Golfa GTD, a Skoda Octavię RS 2.0 TDI), ale efekty tego typu zabiegów zwykle są dość dyskusyjne. Zamiast budzących emocje, ognistych wersji, otrzymujemy dość szybkie, ale wyprane z emocji auta.

Reklama

Rzut oka na dane techniczne Focusa ST 2.0 TDCi nie napawa szczególnym optymizmem. Co prawda jego silnik generuje 185 KM i aż 400 Nm maksymalnego momentu obrotowego (wersja benzynowa ma 250 KM i 345 Nm), ale przyspiesza do 100 km/h w 8,1 s ("benzyniak" w 6,5 s). Różnica spora i każe powątpiewać w to czy ST diesel potrafi wzbudzić emocje.

Pierwsze spotkanie z Focusem ST 2.0 TDCi nastraja jednak pozytywnie - producent postanowił nie wprowadzać jakiegokolwiek rozróżnienia i nic nie zdradza, że pod maską widocznego na zdjęciach auta pracuje diesel. Te same "bojowo" wyglądające zderzaki, centralnie umieszczona rura wydechowa, a także świetnie prezentujące się 18-calowe alufelgi.

Również we wnętrzu auto wygląda identycznie jak wersja benzynowa - witają nas cudownie ciasne fotele Recaro, sportowa kierownica oraz trzy dodatkowe wskaźniki (ciśnienie oleju, jego temperatura oraz ciśnienie doładowania). To w jakiej wersji siedzimy zdradza jedynie obrotomierz.

Przyszedł jednak czas na chwilę prawdy - wciskamy przycisk Ford Power. Silnik budzi się do życia z twardym pomrukiem, podobnym do wersji benzynowej, a przy wrzuceniu pierwszego biegu czujemy, że przekładnia działa równie przyjemnie, jak we wcześniej testowanym Focusie ST 2.0 EcoBoost.

Z każdym przejechanym kilometrem utwierdzamy się w przekonaniu, że gdybyśmy wsiedli do tego auta po dłuższej przerwie jeżdżenia wersją benzynową i ktoś zasłonił nam obrotomierz, moglibyśmy nie zorientować się, że mamy do czynienia z dieslem. Auto wyjątkowo chętnie przyspiesza, wyrywając się do przodu z przyjemnym dla ucha warkotem. Podobieństwo do wrażeń z jazdy wersją benzynową jest naprawdę zaskakujące.

Łatwo jednak o to, by czar prysnął. Podczas dynamicznej jazdy (mocniejsze wciskanie gazu, ale operowanie w zakresie 2-3 tys. obr./min) różnica między wersją benzynową, a wysokoprężną wydaje się być symboliczna w czym zasługa oczywiście wysokiego momentu obrotowego. Jednakże próba naprawdę szybkiej jazdy natychmiast przypomina nam o to w jakiej wersji Focusa ST siedzimy. Silnik kręci się co prawda aż do 5000 obr./min, dzięki czemu nie musimy co chwila "wachlować" dźwignią zmiany biegów i nie ma potrzeby zmiany przełożeń podczas wyprzedzania. Jednakże im wyżej, tym jego wigor zaczyna słabnąć (choć niewiele jak na diesla), podczas gdy wersja benzynowa dostarcza wtedy coraz większych emocji.

Prawda jest jednak taka, że poza tymi rzadkimi okazjami, kiedy chcielibyśmy wykorzystać maksimum możliwości Focusa, nie odczuwaliśmy specjalnie różnic między obydwoma wersjami. ST diesel ma takie samo zawieszenie, które jest twarde, ale zapewnia minimum komfortu, pozwalając za to na naprawdę szybkie pokonywanie zakrętów w czym pomaga świetny układ kierowniczy. Do tego dochodzą świetne hamulce i dźwięk silnika, który przez większość czasu wydaje twarde, ale dość rasowe dźwięki, również na zewnątrz.

Dużą różnicę zauważyliśmy natomiast przy dystrybutorze - podczas gdy spalanie wersji benzynowej zbliżało się zazwyczaj do 12 l/100 km, diesel potrzebował jedynie około 8 l/100 km. Bardzo spokojna jazda poza miastem pozwoliła nam uzyskać 4,5 l/100 km! W kompakcie mającym 185 KM pod maską!

Ford Focus ST 2.0 TDCi zaskoczył nas bardzo pozytywnie i choć nie może on mierzyć się ze swoim benzynowy bratem, to potrafi dostarczyć naprawdę sporo wrażeń. Baliśmy się, że otrzymamy dynamicznego diesla z niepotrzebnie twardym zawieszeniem, a okazało się, że dostaliśmy oszczędny samochód ze sporą domieszką sportowego ducha.

Gdybyśmy mieli coś skrytykować, to zastanawia nas jedynie decyzja Forda co do doboru silnika. 185 KM to całkiem sporo, ale dlaczego producent nie umieścił pod maską Focusa jednostki o mocy 210 KM, oferującej do tego 450 Nm? Ma ona również dwa litry pojemności, więc nie byłoby problemu ze zmieszczeniem jej w tym modelu. Różnica między wersją benzynową, a wysokoprężną nie byłaby wtedy tak duża, co czyniłoby z ST 2.0 TDCi jeszcze ciekawszą propozycję.

Co ciekawe, testowana odmiana jest jedynie o 1500 zł droższa od benzynowego ST - kosztuje 117 500 zł. W tej cenie otrzymamy fotele Recaro, 18-calowe alufelgi, dwustrefową klimatyzację automatyczną, bezkluczykowe uruchamianie silnika oraz audio z 6 głośnikami. Chętni na bogatszą odmianę ST2 (dodatkowo między innymi biksenony, skórzana tapicerka, elektrycznie regulowane i podgrzewane fotele) muszą przygotować 126 600 zł. Wersja kombi w każdym przypadku jest droższa o 3000 zł.

Michał Domański

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Ford Focus | test
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama