Cztery twarze Mitsubishi ASX
Wyruszając w sobotnią trasę na drugi koniec Polski nie spodziewaliśmy się takiego rozwoju wypadków. Tym razem testowe Mitsubishi ASX otrzymało za zadanie dowiezienie nas bezpiecznie pod Szczecin, gdzie z kawalerską wolnością żegnał się jeden z przyjaciół.
Trasa, jak przystało na samochód "made in Japan" z przebiegiem circa 30 tys. km, przebiegła bez najmniejszych problemów. Na miejscu okazało się jednak, że Państwu Młodym nie było dane delektować się spokojem. Na krótko przed wyruszeniem do ołtarza okazało się, że wynajęta do ślubu limuzyna, najprościej rzecz ujmując, wyzionęła ducha! W ekspresowym tempie znaleźć trzeba było zastępstwo.
Potrzebny był pojazd, który nie tylko "nie przyniesie wstydu" pod kościołem, ale też - a może - przede wszystkim - ukoi zszargane nerwy Państwa Młodych. Pojazd, na który można liczyć w każdej sytuacji... Wybór nasuwał się sam.
Doprowadzenie "naszego" Mitsubishi ASX do stanu używalności (pamiętajmy, że auto miało za sobą podróż na drugi koniec kraju w niemalże pełnym składzie) zajęło nam niespełna 30 minut. Tempo było iście sprinterskie, zważywszy na to, że najbliższa myjnia położona była kilka dobrych kilometrów od hotelu. Szczęśliwie udało nam się jednak poprawić przybrudzoną błotem aparycję auta i - rzutem na taśmę - uzbroić samochód w kilka ślubnych gadżetów.
Wyciskając siódme poty z benzynowego 1,6 l na krętych drogach Pojezierza Drawskiego wychwalaliśmy w myślach japońskich inżynierów, którzy - w stosunku do poprzednika - zdecydowanie poprawili nastawy zawieszenia (nie ma śladu po bujaniu). Na szczęście 117 KM radziło sobie z ASX-em nadzwyczaj sprawnie. Po raz pierwszy od dwóch miesięcy - średnie zużycie paliwa niebezpiecznie zbliżyło się jednak do 10 l/100 km. To, rzecz jasna, wynik specyficznego sposobu jazdy. Cóż, bywają sytuacje, w których biegi zmienia się nieco później niż wymagane podczas egzaminu 2600 obr/min...
Osoby lubiące ofensywną jazdę po zakrętach muszą jednak wiedzieć, że w "podbramkowych" sytuacjach samochód wykazuje się wyraźną podsterownością. O taką charakterystykę trudno mieć jednak do Japończyków jakiekolwiek pretensje. Mamy w przecież do czynienia ze spokojnym, rodzinnym autem wyposażonym w benzynowy silnik o pojemności 1,6 l. Ten samochód zbudowano do innych celów niż szybka jazda po zakrętach.
Koniec końców, nerwowa sytuacja została opanowana. Tylna kanapa bez trudu pomieściła przyodzianą w okazałą suknię Pannę Młodą, Pana Młodego i "świadkową". Pod kościołem "wstydu nie było"!
Podsumowując. W miniony weekend testowe Mitsubishi ASX wcieliło się w kilka ról. Musiało być wygodnym pożeraczem "autostrad" (a raczej "ekspresówek"), sportowym królem zakrętów, dostojną limuzyną i... terapeutą kojącym nerwy. Z pierwszych trzech zadań wywiązało się dobrze. Z czwartego - jak przystało na japoński wóz - rewelacyjnie.
Wady? Po tysiącu km przejechanych niemalże "na raz", we znaki dają się głównie dwie cechy: Brak regulacji tzw. "lędźwi" i przeciętne wygłuszenie wnętrza. Na plus - zdecydowanie - zaliczyć trzeba zużycie paliwa (średnio poniżej 8 l) i graniczące z pewnością przeczucie, że - niezależnie od tego, co by się nie działo - Mitsubishi zawsze dowiezie nas do celu.