Audi TT RS – czy to już supersamochód?

Topowa odmiana trzeciej generacji TT wręcz kipi mocą, a osiągami wchodzi na terytorium dotychczas zarezerwowane dla najbardziej ekstremalnych aut sportowych. Czy to oznacza, że małe Audi stało się właśnie supersamochodem?

Kiedy Niemcy wprowadzili na rynek pierwszą generację TT, pojawiły się pytania czy Audi czasem nie chce zacząć odbierać klientów Porsche. Oczywiście nie modelowi 911, ale już z Boxsterem 250-konna wersja 3,2 l mogła teoretycznie rywalizować. Trudno było jednak nie zauważyć, że coupe bazujące na kompaktowym A3, choć wyjątkowo ładne, nie mogło równać się z tylnopędnym konkurentem z Zuffenhausen.

Druga generacja TT, oferująca w topowej odmianie RS plus aż 360 KM, była już zawodnikiem zupełnie innej kategorii, niż poprzednik. Auto nadal jednak w bazowych wersjach miało napęd na przód, a w mocnych dołączany tył. Niekoniecznie jest to przepis na rasowego sportowca. A co oferuje najnowsza odsłona?

Reklama

Formuła nie zmieniła się i auto zachowało zarówno charakterystyczną linię nadwozia, jak i płytę podłogową kompaktowego hatchbacka. Testowana przez nas wersja TT RS napędzana jest, tak jak poprzednik, 5-cylindrowym silnikiem 2.5 TFSI. Został on jednak gruntownie przekonstruowany i odchudzony, w wyniku czego moc wzrosła do równych 400 KM. Dokładnie tyle, ile ma kompaktowe RS3.

TT RS jest jednak zauważalnie szybsze od bratniego hatchbacka i sedana - do 100 km/h rozpędza się w rewelacyjne 3,7 s! Przebija tym samym konkurencję w postaci Porsche 718 Cayman, które w topowej odmianie GTS jest wolniejsze o 0,4 s, i wchodzi na terytorium supersamochodów! Audi R8 poprzedniej generacji z 525-konnym silnikiem było szybsze o zaledwie 0,1 s (przed modernizacją zaś wolniejsze o 0,2 s). Taka sama różnica dzieli TT RS i Porsche 911 Carrerę 4 GTS, mające 450 KM. Czy to znaczy, że TT RS awansowało do elitarnego klubu najbardziej ekstremalnych aut sportowych?

Pierwsze chwile obcowania z tym samochodem wydają się to potwierdzać. Po otwarciu sporych rozmiarów drzwi siadamy, tuż nad asfaltem, na wygodnych i dobrze wyprofilowanych fotelach z regulacją długości siedziska i szerokości boczków. Mamy przed sobą niewielką kierownicę ze spłaszczonym wieńcem i częściowo pokrytą alcantarą. Na niej zaś czerwony przycisk startera, tak samo jak w R8. Gdy go wciśniemy, do naszych uszu dobiega gardłowy warkot, typowy dla jednostek 5-cylindrowych i delikatne wystrzały z wydechu. Nie sposób się nie uśmiechnąć.

Oczywiście, Audi TT RS jest samochodem bardzo cywilizowanym i jeśli pozostawimy tryb jazdy w ustawieniu Comfort, wydech będzie zachowywał się powściągliwie, skrzynia będzie delikatnie zmieniała przełożenia, a silnik nie będzie próbował narzucać się ze swoimi możliwościami. Kiedy jednak przełączymy na Dynamic i wciśniemy mocniej gaz...

Bądźmy szczerzy - sprint do 100 km/h w 3,7 s pozwala "wygrać" na światłach z niejednym motocyklistą, a samochód z wielką łatwością rozpędza się, nawet podczas jazdy z prędkościami typowymi dla autostrad w Niemczech. Zresztą chyba właśnie z myślą o osobach poruszających się często po kraju naszych zachodnich sąsiadów, Audi daje możliwość przesunięcia elektronicznego kagańca z 250 do 280 km/h. Wyjątkowe przyspieszenia, jakie zapewnia najostrzejsza z "tetetek", to zasługa nie tylko ogromnej mocy i wysokiego momentu obrotowego (480 Nm), ale także faktu, że mamy je do dyspozycji w każdej sytuacji. Silnik 2.5 TFSI generuje maksymalny "moment" od 1700 do 5850 obr./min, natomiast maksymalną moc od 5850 do 7000 obr./min.

Dobra wiadomość jest też taka, że nawet korzystając z procedury startu i katapultując się do 100 km/h w 3,7 s, TT RS nie ma problemów z trakcją. Kierowcy nie towarzyszy też wrażenie, że większość mocy trafiał na przednie koła - niemieckie coupe może korzysta ze sprzęgła Haldex z dołączaną tylną osią, ale układ "wie", że duża część nitonometrów zwykle powinna trafiać na tył.

Niestety, nie znaczy to, że TT RS ma "tylnopędną" charakterystykę prowadzenia. Mocniej dodając gazu w zakręcie nie wpadniemy nim w efektowny, czterokołowy ślizg (co potrafi choćby Audi S5, w którym znajdziemy quattro z "torsenem"), a ruszając ostro na śliskiej nawierzchni mogą zabuksować nam przednie koła.

Myli się jednak ten, kto sądzi, że najostrzejsza "tetetka" nie jest angażująca podczas szybkiej jazdy. Obniżone o 10 mm zawieszenie z możliwością utwardzenia, precyzyjnych (choć nieidealny) układ kierowniczy oraz właśnie napęd na cztery koła, żonglujący mocą między osiami sprawiają, że auto wyjątkowo mocno wgryza się w nawierzchnię i pozwala pokonywać zakręty z naprawdę dużymi prędkościami. O odpowiednią siłę hamowania dbają hamulce z wentylowanymi i nawiercanymi tarczami, które opcjonalnie mogą być ceramiczne (ale tylko z przodu).

Oczywiście, jak większość samochodów, Audi TT RS ma też kilka wad. Przykładowo dwa tylne siedzenia zniechęcają do sadzania tam osób mających więcej, niż 150 cm wzrostu i służyć powinny raczej jako miejsce na plecak/torbę, oraz w celu złożenia i powiększenia 305-litrowego bagażnika. Z kolei korzystanie z (bardzo przydatnej w tym aucie), kamery cofania utrudnia fakt, że wyświetlana jest ona na tablicy wskaźników (TT nie ma osobnego ekranu do multimediów czy nawigacji), więc kręcąc kierownicą zasłaniamy sobie jej obraz. Trudno też nie wspomnieć o cenie, która startuje z pułapu 321 600 zł, a testowany egzemplarz został doposażony za kwotę około 100 tys. zł. Co nie znaczy, że nie można wywindować końcowego rachunku zauważalnie wyżej, szczególnie jeśli zaczniemy wybierać lakiery i tapicerki z oferty Audi Exclusive.

Tak naprawdę trudno jednak uznać to wszystko za wady - to raczej specyfika tego typu samochodu. Tym jednak, co nam do owej specyfiki faktycznie odrobinę nie pasowało, był... dźwięk wydechu. Tak, silnik ma gang typowy dla pięciu "garów", a opcjonalny sportowy wydech z aktywnymi klapkami dba o to, aby cała okolica wiedziała, że nadjeżdżamy. Trudno nam było jednak nie zwrócić uwagi na to, że zauważalnie więcej drobnych wystrzałów i prychnięć (podczas zmiany przełożeń, mocniejszego wciśnięcia gazu, po czym zdjęcia z niego nogi) towarzyszyło modelowi... RS3, który jakiś czas temu testowaliśmy. Zastanawiające. Szkoda też, że nie można do tej wersji zamówić kubełkowych foteli, jak to miało miejsce w poprzedniku. W tego typu aucie aż prosi się o taką możliwość.

Wracając do myśl z początku tekstu - czy Audi TT RS weszło do grona aut supersportowych? Pod względem osiągów zdecydowanie tak - jest po prostu niebotycznie szybkie. Również w zakrętach, dzięki rewelacyjnej przyczepności, ale... no właśnie. Z racji tego, że to tylna oś jest dołączana, a nie przednia, prowadząc coupe z Ingolstadt nie zaznamy przyjemności zarzucania tyłem, którą zapewniają auta standardowo wysyłające moc na tył. Nie chodzi tu też o wykorzystywanie auta do wygłupów na drodze, "driftowanie" po rondach i kręcenie "bączków" na parkingu pod hipermarketem, ale o odmienną charakterystykę prowadzenia takich samochodów.

Dlatego też, choć jest szybsze od Caymana, a nawet niektórych 911, nie możemy napisać, że TT RS wreszcie dało prztyczka w nos Porsche. Audi nie zrobiło auta lepszego, ale też trudno uznać je za gorsze. Ma inną charakterystykę i przemówi do nieco innego kierowcy. Dając mu przy tym ogromną frajdę z jazdy.

Michał Domański

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy