Alfa Romeo 4C. Szybka randka z szybką Włoszką

Ergonomia? Wspomaganie kierownicy? Komfort? Żadna z tych rzeczy nie jest dostępna w samochodzie, który wszedł do produkcji AD 2015. Tak! Są jeszcze na świecie auta robione tylko i wyłącznie dla przyjemności ich prowadzenia. Jeszcze prawdziwa motoryzacja nie umarła!

Jako fan klasycznej motoryzacji z czasów kiedy samochody projektowało się aby wzbudzały emocje i określały temperament kierowcy już wielokrotnie obrażałem się na współczesne wytwory "post" motoryzacyjnej branży. Dzisiaj auta projektują księgowi  na spółkę ze specami od bezpieczeństwa i ekologii. Ich koledzy z IT upychają dziesiątki mniej lub bardziej potrzebnych komputerowych bajerów i tak oto powstają identycznie wyglądające, podobnie prowadzące się urządzenia służące do przemieszczania się z punktu A do punktu B. Ten brak emocji idealnie uzupełniają, coraz bardziej przypominające gry komputerowe, nudne i przewidywalne dyscypliny motorsportu, gdzie dawno ogniwo łączące pedały z kierownicą przestało być najważniejsze.

Reklama

Co jakiś czas jednak pojawiają się na rynku auta będące  w opozycji do tego trendu. Ostatnio w tym przełamywaniu schematów prym zaczyna wieść Alfa Romeo. Dwie szalone premiery ostatnich lat. Julia - tylnonapędowy wóz rodzinny o agresywnej linii nadwozia to prztyczek w nos niemieckich potentatów z BMW i Mercedesa, którzy już dawno zaczęli robić "przednionapędówki" a ich auta 4x4 stanowią trzon sprzedaży. Nieco wcześniej pojawił się w ofercie włoskiego producenta roadster 4C Spider. Auta tak niedzisiejszego jak jego pierwowzór sprzed kilku dekad. Auta  łamiącego większość współczesnych schematów. Auta, które ma tylko jedną funkcję. Dawać radochę z jazdy temu kto siedzi za kółkiem. Jestem jednym z tych szczęściarzy, którzy mieli okazję przejechać się tym bolidem i pomimo, że była to tylko krótka kilkugodzinna randka - zakochałem się od pierwszego wejrzenia! Potrzebowałem paru dni aby po tej przygodzie dojść do siebie i zebrać kilka luźnych spostrzeżeń, wrażeń i emocji, których dostarczyła mi pani 4C:

Jak wygląda?

Gdybym miał odnieść urodę 4C do gwiazd muzyki pop byłaby to Kyle Minoque. Malutka Australijka kipiąca energią i seksapilem. Tyle, że Alfa jest od Kyle jeszcze sporo niższa a mój siedmioletni syn był absolutnie zachwycony, że wreszcie znalazł samochód który jest niższy także od niego J.

A w środku?

Wnętrze? No cóż? Tu o porównania muzyczne znacznie trudniej bo sytuacja przestaje być tak oczywista. Wnętrze jest dość wyzywające (czerwone skóry), do tego powiew "oldschoolu" w wielu elementach na czele z wyświetlaczem radia przypominającego konstrukcje z przełomu lat 80/90, podobnie jak podświetlenie pokręteł nawiewów. Całość uzupełnia ogólna prostota zahaczająca o toporność wielu elementów. Alfa zwabiła nas do środka ponętnymi kształtami ale w środku szybciutko przypomina, że dość już tej gry wstępnej. Czas ruszać!

Jazda!

Jak wspomniałem na wstępie ktoś kto wymyślił ten samochód mógł mieć na myśli tylko dostarczenie kierowcy tyle przyjemności z jazdy na ile to tylko możliwe. Umieszczony centralnie silnik, niska masa, napęd na tył, pozycja za kierownicą jak w kokpicie rasowej wyścigówki  w połączeniu z uczuciem siedzenia na ziemi - takie zabawki  to oczywiście nie nowość ani unikat. Przecież jest na rynku kilka podobnych aut, od Mazdy MX5 począwszy, poprzez Audi TT aż po Porsche Cayman. Mało tego, Alfa jest z tego stadka zdecydowanie najdroższa ale też kładzie konkurentów na łopatki pod kilkoma niezwykle ważnymi względami. Przy swoich mikro gabarytach jest fantastycznie głośna. Ryk jaki oferuje po wciśnięciu gazu może się śmiało równać z dwukołowymi ścigaczami.

Przyspieszenie 4,5 sekundy do setki to też nie lada wynik zwłaszcza jeśli odczuwa się go z wysokości porównywalnej z gokartem. Świst turbiny i ryk silnika łechtają po plecach co zwiększa poziom radochy za każdym razem gdy noga mocniej naciśnie na pedał gazu. Jednak to co czyni Alfę zupełnie wyjątkową to niezwykła dla tak małego i szybkiego auta trakcja. Tylnonapędowa Alfa klei się do podłoża lepiej niż większość czteronapędówek a jeśli już straci przyczepność to nie reaguje nerwowo, nie ucieka ani przodem ani tyłem tylko minimalną korektą toru jazdy powraca do właściwej linii. Niki Lauda powiedział kiedyś, że prowadzi i czuje auto swoim tyłkiem.

Takie auto jak C4 pozbawione niepotrzebnych "ułatwiaczy", nawet wspomagania kierownicy, tak idealnie wyważone, daje kierowcy właśnie  takie czucie.  Dodatkowo przyjemność z jazdy wzmaga fantastyczna dwusprzęgłowa, sucha  skrzynia. Zarówno w trybie automat, jak i zmiany biegów łopatkami działa fantastycznie.  Jest to prawdopodobnie najszybszy wóz do pokonywania ciasnych zakrętów jaki w życiu prowadziłem. Moim obecnie motoryzacyjnym marzeniem numer jeden jest mieć okazję przejechać się nią na torze. To z pewnością środowisko dedykowane dla tego auta.   

Reasumując filigranowa Alfa C4 w sprytny sposób wdziera się do świątyni supersamochodów i torowych bolidów. Robi to w starodawnym stylu czyli prostotą, niską wagą, niewielkim silnikiem z turbiną i gwarancją wrażeń, które zazwyczaj kojarzą się z Ferrari czy Lamborghini. Oby jak najwięcej takich nowości na motoryzacyjnym rynku!

FL

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy