Volkswagen T-Cross. Jeździliśmy nim, choć to tajny projekt

Tylko trzech dziennikarzy z Polski zostało zaproszonych na przedpremierową, specjalną prezentację najnowszego SUV-a marki Volkswagen - modelu T-Cross. O wyjątkowości tego rozpisanego na ledwie kilka godzin wydarzenia świadczyła sama jego organizacja.

W piątkowy wczesny ranek, 6 lipca, polecieliśmy do Monachium. Na tamtejszym lotnisku czekał już na nas firmowy Multivan. Po godzinie dotarliśmy w ustronne, położone z dala od miasta miejsce, które, jak można było się zorientować, na co dzień pełni funkcję wystawy... przydomowych basenów, jacuzzi, oczek wodnych itp. Tu podpisaliśmy solenne zobowiązanie do dyskrecji. Pierwsze relacje z podmonachijskiego spotkania z T-Crossem mogły zostać opublikowane nie wcześniej niż 11 lipca, minutę po północy czasu środkowoeuropejskiego.

Zanim zajęliśmy miejsce za kierownicą, otrzymaliśmy też "anioła stróża", który towarzyszył nam na całej, liczącej nieco ponad 60 km testowej trasie. Służył informacjami, pytał o wrażenia, ale niewątpliwie również pilnował, czy dotrzymujemy ustalonych warunków prezentacji.

Reklama

Wreszcie wsiedliśmy do starannie zamaskowanego samochodu. I  zrozumieliśmy przyczyny surowego zakazu fotografowania wnętrza pojazdu. Jego wystrój miał bowiem jeszcze wybitnie tymczasowy, prowizoryczny charakter. Nie te plastiki, nie ta kierownica, nie te detale...

Od razu zwróciliśmy uwagę na wysoką pozycję za kierownicą. Według oficjalnych danych, na przednich  fotelach, skądinąd przyjemnie twardych i dobrze wyprofilowanych, siedzi się dokładnie 597 mm ponad jezdnią. Z tyłu jeszcze o 55 mm wyżej. Cóż, w końcu tego przecież oczekują nabywcy crossoverów...

Drugie spostrzeżenie dotyczy poczucia swobody w kabinie. Pomimo niewielkich gabarytów auta (tylko 4107 mm długości) jest ona naprawdę przestronna. Zaskakująco pozytywnie wypadł nawet nasz tradycyjny "test dryblasa" - wysoki pasażer posadzony za równie wysokim kierowcą nie powinien narzekać ani na niedostatek miejsca na kolana, ani na brak przestrzeni nad głową.

Najmniejszy z SUV-ów Volkswagena zapewni wygodną podróż czterem dorosłym osobom. Piątej będzie przeszkadzać biegnący przez środek wydatny tunel. Zapytaliśmy, czy w samochodzie z założenia wyłącznie przednionapędowym, musi on być tak wysoki. Usłyszeliśmy, że jest to wymóg konstrukcyjny, wynikający z konieczności zagwarantowania odpowiedniej sztywności płyty podłogowej.

Tylną kanapę, zależnie od potrzeb, można przesuwać w zakresie 15 cm. Do tyłu - zwiększając ilość miejsca na nogi pasażerów lub do przodu - powiększając pojemność bagażnika z i tak już niezłych 385 do wręcz rekordowych w tej klasie 455 litrów. Dwupoziomowa podłoga kufra pozwala na uzyskanie całkowicie płaskiej powierzchni bagażowej i przestrzeni, mieszczącej 1281 l ładunku. Na transportową funkcjonalność auta korzystnie wpływa możliwość złożenia oparcia fotela pasażera siedzącego z przodu.  

Nabywca T-Crossa będzie mógł wybierać spośród czterech silników. Trzy z nich to turbodoładowane jednostki benzynowe o mocach: 95, 115 oraz 150 KM (wszystkie są już wyposażone w filtry cząstek stałych). Ofertę uzupełnia turbodiesel 95 KM. Na drogach w okolicach Monachium mieliśmy okazję jeździć samochodami napędzanymi silnikami TSI 115 KM i TDI 95 KM. Oba zapewniają wystarczającą dynamikę. Turbodiesel jest trochę bardziej mrukliwy, mniejszą moc rekompensuje momentem, którego maksimum wypada przy niższych obrotach wału korbowego, no i mniej pali -  o około 1,2-1,5 litra na 100 km, choć oczywiście te dane, wzięte ze wskazań komputerów pokładowych, trudno uznać za miarodajne.

Współpracująca ze wspomnianymi silnikami dwusprzęgłowa skrzynia DSG wydaje się, jak to w samochodach z grupy Volkswagena, zanadto nastawiona na ekologię i oszczędzanie paliwa. Na trasach pozamiejskich, z myślą o sprawnym wyprzedzaniu innych pojazdów, trzeba będzie częściej przełączać się na tryb Sport. Przełożenia są wówczas redukowane bardziej zdecydowanie, a zmieniane w górę przy wyższych prędkościach.  

Na pochwałę zasługuje wyciszenie kabiny. Nawet na autostradzie do jej wnętrza nie przenikały żadne dokuczliwe hałasy.

Dopiero po zakończeniu próbnych przejażdżek ujrzeliśmy T-Crossa w pełnej krasie. Okazało się wówczas, że przypomina większego Tiguana. Nadwozie o typowych dla SUV-ów proporcjach, a więc nieco pudełkowate, prezentuje się bardzo nowocześnie. Uwagę zwracają ostre przetłoczenia blach, zwłaszcza na bokach auta, wysoki przód z dużą osłoną chłodnicy oraz charakterystyczny pas tylnych świateł, biegnący przez całą szerokość pojazdu.

Równie świeżo, kolorowo i, jakby to powiedzieć - młodzieńczo, wygląda kokpit nowego volkswagena. Materiały w kabinie są twarde, ale nie sprawiają wrażenia tandetnych. Zgodnie z duchem czasu przewidziano możliwość znacznego indywidualizowania samochodu, choćby przez zamówienie dwubarwnego nadwozia, kolorowych, efektownych alufelg w rozmiarze do 18 cali czy wnętrza z elementami dekoracyjnymi, wykonanymi w technologii 3D.

T-Cross reprezentuje segment modnych miejskich crossoverów. Został oparty na płycie podłogowej MQB A0, którą dzieli z nowym Polo. I podobnie jak Polo jest samochodem mocno zdigitalizowanym. Może być wyposażony m.in. w Active Info Display, czyli cyfrowe wskaźniki, zastępujące klasyczny zestaw instrumentów; w nowoczesne multimedia, których sercem jest 8-calowy ekran dotykowy (w standardzie przewidziano nieco mniejszy), opcjonalne audio firmy Beats oraz liczny zastęp elektronicznych, wspomagających kierowcę systemów bezpieczeństwa.  

Auto, oferowane, do wyboru w dwunastu kolorach nadwozia i pięciu poziomach wyposażenia: Trendline, Comfortline, Highline, Designline (nowość) oraz R-Line, będzie niewątpliwie droższe do Polo. O ile? Tego rzecz jasna nikt nie chciał nam ujawnić. Na razie poprzestaniemy więc na przypomnieniu, że VW Polo 1.0 TSI 95 KM Trendline, z manualną, pięciobiegową przekładnią, czyli w wersji, od której prawdopodobnie będzie zaczynał się cennik bratniego crossovera, kosztuje niespełna 50 000 zł.   

Po przewidzianym na jesień rynkowym debiucie T-Crossa, produkowanego w hiszpańskiej Pampelunie, a także w Chinach i Brazylii, globalna rodzina SUV-ów i crossoverów Volkswagena wzrośnie do 12 modeli. W Europie jest, czy raczej będzie, dostępnych pięć z nich: T-Cross, T-Roc, Tiguan, Tiguan Allspace oraz Touareg. Na rok 2020 zapowiedziano premierę pierwszego w pełni elektrycznego SUV-a tej marki o nazwie I.D. CROZZ.     

       

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy