Legendarne auto bez... marki

Wskrzeszanie motoryzacyjnych legend wymaga nie lada wyczucia. Jeden drobny błąd i mimo chęci, ogromnych nakładów pracy i milionów euro zainwestowanych w projekt, auto może okazać się klapą.

Dlatego właśnie, zanim zdecydujemy się wprowadzić na rynek remake jakiegoś legendarnego modelu z przeszłości musimy zadbać o odpowiednią oprawę.

Przykładem tego, jak nie należy wprowadzać do produkcji pojazdów retro może być obecna generacja garbusa, która wciąż sprzedaje się poniżej oczekiwań producenta. Po drugiej stronie skali stoi np. niewielki fiat 500, który odniósł ogromny komercyjny sukces. W czym tkwi jego tajemnica?

Zanim samochód trafił do salonów Włosi zadbali o to, by było o nim głośno. Na długo przed premierą o aucie rozpisywały się wszystkie media, z mistrzowską zręcznością stopniując napięcie, ujawniano kolejne szczegóły.

Reklama

Tą samą drogą wydaje się podążać właśnie studio Pininfarina, które na zlecenie niemieckiego milionera Michaela Stoscheka przez ostatnie dwa lata opracowywało współczesną wizję legendy rajdów - lancii stratos.

Stoschek - właściciel m.in. Brose KG - jednego z większych niemieckich wytwórców części samochodowych - jak przystało na milionera, ma stosunkowo drogie hobby - kolekcjonuje zabytkowe samochody rajdowe. Ponieważ od jakiegoś czasu, wraz z synem Maksymilianem marzył o współczesnym wcieleniu stratosa, opracowanie auta zlecili studiu słynnemu włoskiemu studiu projektowemu.

Chociaż nadwozie pierwszego stratosa zaprojektował Marcelo Gandini - czołowy wówczas projektant Bertone - wizjonerzy z Pininfariny świetnie poradzili sobie z trudnym zadaniem tchnięcia w nową karoserię ducha poprzednika.

W kształtach nowego stratosa odnajdziemy wiec okrągłe tylne światła, charakterystyczną obłą szybę przednią i linię okien oraz niewielkie przetłoczenia na błotnikach. Proporcje - jak przystało na Pininfarinę - dobrano po mistrzowsku i samochód na pewno może się podobać. Włosi wykonali również świetną pracę propagandową...

Ponieważ z testami prototypu na torze Balocco nie bardzo się kryto, samochód bez trudu wypatrzyły obiektywy motoryzacyjnych paparazzi. O projekcie szybko zrobiło się głośno, nikt nie wiedział wówczas, że auto nie pochodzi ze stajni Lancii. Również szczegóły techniczne projektu pozostawały tajemnicą.

Te ostatnie ujawniono dopiero kilka tygodni temu. Pracownicy Pininfariny przyznali, że pojazd zbudowano w oparciu o ferrari F430 scuderia. Nowy stratos dzieli z nim płytę podłogową, auta napędza również ten sam, 4,3-litrowy silnik V8 o mocy 510 KM.

Dotychczas zbudowano tylko jeden egzemplarz stratosa, który kilkanaście dni temu, w czasie prezentacji zorganizowanej przez Pininfarnę w siedzibie studia w Turynie, uroczyście przekazano pomysłodawcy projektu - Niemcowi Michaelowi Stoschekowi.

Na tym jednak historia tego unikatowego auta się nie kończy. Niedawno, w czasie testów auta na torze testowym Ferrari Fiorano koło Maranello za kierownicą nowego stratosa usiadł sam Luca Di Montezemolo - szef Ferrari. Samochód testował również Dario Benuzzi, który od 40 lat pełni rolę "oblatywacza" wszystkich nowych pojazdów włoskiej marki.

Obaj z Montezemolo nie kryli zauroczenia nowym stratosem, Benuzzi miał jedynie kilka uwag dotyczących nerwowego zachowania tylnej osi przy wyższych prędkościach. Stwierdził jednak, że sytuację poprawi na pewno niewielka korekta zbieżności kół.

Oficjalna premiera auta odbędzie się w przyszłym tygodniu we Francji, na torze Paul Ricard Circuit w Le Castellet.

Przyszłość pojazdu nie jest jasna. Auto powstać miało wyłącznie w jednym egzemplarzu. Od pewnego czasu coraz głośniej mówi się o wyprodukowaniu limitowanej serii, podobnie jak miało to miejsce z alfą romeo 8C competizione. Biorąc pod uwagę zainteresowanie, z jakim spotkał się projekt wskrzeszenia stratosa, taki scenariusz z dnia na dzień wydaje się coraz bardziej realny.

Niestety, powodów do radości najprawdopodobniej nie będą mieć fani Lancii. Mimo że oryginalny stratos jest jednym z najbardziej znanych projektów tej firmy, szanse na to, by nowe auto występowało pod marką Lancia są bliskie zeru.

Zakup projektu od Pininfariny i wdrożenie auta do produkcji jest bowiem sprzeczne z obecną polityką koncernu Fiat, w myśl której rolę marki sportowej pełnić ma Abarth. W 2013 roku w ofercie tego producenta pojawić ma się opracowywane wspólnie z firmą KTM dwumiejscowe coupe z napędem na tył i chociaż oba pojazdy dzieliłaby zapewne ogromna różnica cenowa, jest mało prawdopodobne, by podobny pojazd trafił do portfolio marki Lancia.

Krótka seria, jeśli powstanie, występować będzie więc najpewniej pod marką Pininfarina lub nową, założoną specjalnie na tę okazję przez zleceniodawcę projektu - Michaela Stoscheka.

Zobacz szefa Ferrafi za kierownicą nowego stratosa:

Zostań fanem naszego profilu na Facebooku. Tam można wygrać wiele motoryzacyjnych gadżetów oraz już niebawem... samochód na weekend z pełnym bakiem! Wystarczy kliknąć w "lubię to" w poniższej ramce.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Fiat | Auta | auto
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy