Najbrzydsze auto świata? Koniec drwin!
Koreański SsangYong marzy o międzynarodowym sukcesie pokroju Hyundai czy Kii. W globalnej ekspansji pomóc ma m.in. nowy Rodius.
Pierwsza seria, za sprawą dyskusyjnej urody karoserii, dorobiła się miana najbrzydszego samochodu świata. Jak jest tym razem?
Opracowanie nowego modelu kosztowało producenta 165 mln dolarów. Samochód zbudowano w oparciu o nową płytę podłogową, ze starym modelem łączy go jedynie nazwa i stosowana w poprzedniku wysokoprężna jednostka napędowa o pojemności dwóch litrów.
Co ciekawe, styliści nawiązali do wyglądu poprzednika. Zachowano m.in. kształt tylnego słupka i tylnej szyby. Na szczęście nadwozie nie jest już tak nieproporcjonalne jak w przypadku poprzednika, esteci narzekać mogą jedynie na zbyt małe koła.
Orężem Rodiusa nie jest jednak uroda, a możliwości przewozowe. Rozstaw osi wynosi równe trzy metry, samochód może zabrać na pokład do siedmiu osób.
Źródłem napędu jest czterocylindrowy silnik Diesla o mocy 155 KM. Maksymalny moment obrotowy - 360 Nm - dostępny jest w zakresie od 1500 do 2800 obr./min. Standardowo jednostka sprzęgana będzie z sześciostopniową, ręczną skrzynią biegów. Na liście opcji znalazła się też pięciostopniowa, automatyczna przekładnia T-Tronic produkcji Mercedesa. Napęd trafia na koła tylnej osi. Na życzenie klienta Rodius może być wyposażony w układ 4x4.
Konstruktorzy SsangYonga podkreślają, że priorytetem była nie tylko przestrzeń dla pasażerów, ale też poziom komfortu. W tym celu tylne zawieszenie wyposażono w niezależny układ wielowahaczowy. Na liście wyposażenia standardowego znalazły się m.in. automatyczna klimatyzacja z systemem "air quality", który wykrywa i zapobiega dostawaniu się do wnętrza trujących gazów (takich jak np. tlenek węgla czy węglowodory), podgrzewana przednia szyba, czy czujniki parkowania. Pasażerowie mogą też liczyć na skórzaną tapicerkę, pełny pakiet elektryczny i podgrzewane przednie fotele.
Samochód trafi na europejskie rynki jeszcze w tym roku. Ceny nowego Rodiusa - póki co - nie są znane.