Stworzyli "potwora"
Na salonach samochodowych to coupé BMW zadebiutowało w 2004 roku. Ja oczekuję jednak w napięciu jego ekstremalnej i totalnie nieseryjnej wersji.
Maszyna, którą słyszę już z oddali, jest wyjątkowa i unikatowa. Została bowiem poddana kompleksowym modyfikacjom w niemieckiej firmie G-Power.
Już od dawna wiadomo, że auta, które opuszczają garaż tego tunera z Brunsbüttel, są klasą samą w sobie. Specjaliści od bawarskiej marki po raz kolejny stworzyli "potwora"! Z seryjnego coupé serii 6 wyczarowali doładowanego potężną dawką mocy demona szos.
Moje rozmyślanie przerywa pisk opon... Wreszcie auto wjeżdża na główny pas. Pędzi prosto w moim kierunku. Przedstawiamy ekstremalną "szóstkę" z kompresorem, czyli G6 V8 5.2K Coupé!
Nie ukrywam, że jego nadwozie mocno absorbuje uwagę. Wzrok przykuwają dodane spojlery i inne elementy, nadające tej "szóstce" drapieżnego charakteru. To auto nie chce i nie może być skromne! Popatrzcie tylko na te wszystkie karbonowe dokładki zderzaków, potężny wlot powietrza z przodu, nakładki progów oraz cztery rury wydechowe, błyszczące w słońcu niczym wycelowane do strzału lufy działka szybkostrzelnego...
Wyjątkowy wygląd i gwarancja niezawodności - te dwie cechy łączą w sobie koła prezentowanego bolidu. Felgi, nazwane przez G-Powera Silverstone Diamond, są całkowicie nowym projektem niemieckiego tunera. Grafitowe wykończenie wnętrza oraz polerowane ramiona - taki styl idealnie pasuje do świata BMW. Jednak ekskluzywny design to nie wszystko. Obręcze mają bowiem po dziesięć ramion każda, a ich rozmiar (przód 9x20 i 245/30ZR20 oraz tył 10x20 i 285/25ZR20) pozwolił na zamontowanie odpowiednio wydajnego układu hamulcowego.
G-Power wyposażył czarną "coupetę" w sportowe hamulce z prawdziwego zdarzenia. Na przedniej osi zamontowano układ oznaczony jako G400, z tyłu natomiast znalazły się "hantle" z zestawu G345 (liczby w oznaczeniach odpowiadają średnicy nacinanych tarcz hamulcowych). Do tego przewody w stalowym oplocie i szczęki, a wszystko "made by G-Power".
Wyczynowe hamulce bynajmniej nie są tutaj na pokaz. G6 z taką samą łatwością potrafi rozpędzić się do 330 km/h, z jaką jest w stanie wyhamować z tej prędkości. Jeżeli uważacie, że seryjne zawieszenie pozostało na miejscu, to chyba żartujecie. Gwintowane amortyzatory i wyczynowe sprężyny - taka jest odpowiedź G-Power. Dzięki swobodnemu zakresowi regulacji "gwintu", zawieszenie łatwo i szybko można dostosować do wymagań każdego kierowcy. Jazda po polskich drogach na maksymalnie skręconym zawieszeniu (-60 mm z przodu i z tyłu) przypomina trochę taniec na linie - musimy bowiem jechać w taki sposób, aby koła utrzymywać na grzbietach kolein wytłoczonych przez ciężarówki. Zabawa na dłuższą metę mało ekscytująca.
Wreszcie przyszedł czas na jazdę. Wciskam sprzęgło i przycisk start/stop. Spod maski dobiega krótki chrapliwy dźwięk, a zza pleców wspaniały basowy pomruk. Właśnie obudziłem V-ósemkę. Panowie z G-Power zwiększyli jej pojemność z 4.8 do 5.2 litra. Dodatkowo wyposażyli ją jeszcze w sprężarkę mechaniczną oraz nowe oprogramowanie komputera, tak aby mógł "ogarnąć" stado "rumaków" pod maską. Mamy bowiem do dyspozycji już nie 367 KM, a monstrualne 550 KM dostępne przy 5750 obr./min oraz 750 Nm przy 4280 obr./min.
Pozostaje mi jeszcze przez dziesięć sekund przytrzymać przycisk kontroli trakcji DSC, tak aby na stałe ją odłączyć. Trzy, dwa, jeden i ... WOW! Nie mam czasu myśleć nad tym, co się dzieje! Z prawym "butem" w podłodze pierwszą setkę osiągamy w 4,5 sekundy. Dźwięk dobywający się z wydechu sprawia, że dostaję gęsiej skórki. V-ósemka z kompresorem to jest TO! Ten silnik kręcony do wysokich obrotów zastępuje najlepszą muzykę na świecie. Maksymalna prędkość tego bolidu to 332 km/h. Ja mam miejsce, żeby rozpędzić się "zaledwie" do 290 km/h.
Oprócz gniotącego kręgosłup przyśpieszenia "coupeta" ma jeszcze jedną wspaniałą rzecz - tylny napęd. Ogromna moc tego auta powoduje, że prawdziwą przyjemnością jest ślizganie się nim w łukach. Kiedy jednak fantazja nas poniesie, świat bardzo szybko znika w obłoku szarego dymu spod opon, a G6 można wtedy z powodzeniem nazwać karuzelą! Dopiero po dłuższej chwili mam czas rozejrzeć się w kokpicie. Zmian jest niewiele. Po pierwsze, prędkościomierz został wyskalowany do budzących respekt 360 km/h. To chyba jednak przesada. Dodatkowo niektóre elementy kokpitu oraz kierownicę wyposażono w karbonowe wstawki.
Czy specjaliści z M GmbH mają powód do zmartwienia? Raczej nie. M6 i G6 to nadal dwa różne światy. Wolnossący motor V10 seryjnie najmocniejszej "szóstki" i doładowany V8 tuningowego potwora to przecież dwie różne bajki. Seryjne auto po przełączeniu w tryb pełnej zabawy, czyli M dostarczający moc 507 KM, rozwija ją niezwykle równomiernie. W taki sam sposób przyśpiesza od 0 do 250 km/h (262 km/h według wskazania licznika). Jest to jednak elektronicznie ograniczona prędkość maksymalna! Samochód z Brunsbüttel ma za to coś szalonego i dzikiego.
Dzięki kompresorowi przyśpieszenie w G6 jest lepiej odczuwalne niż w M6, a charakterystyka pracy silnika bardziej "narwana". Taki stan rzeczy dobrze pasuje do ekstrawaganckiego charakteru czarnego demona. Jedyne, czego żałuję, to brak dodatkowego kilometra, może dwóch, pasa startowego. 330 km/h w "szóstce" nie zdarza się przecież codziennie. Mikołaj Urbański Fot. Autor. BMW TRENDS