SSC Tuatara najszybszym autem świata. Ale wolniejszym niż obiecywano

Po wielu trudach i kontrowersjach marka SSC może poszczycić się, że jej model jest oficjalnie najszybszym, dopuszczonym do ruchu, samochodem na świecie. Mimo tego ustanowiony rekord jest rozczarowujący.

W październiku 2020 roku informowaliśmy, że SSC Tuatara rozpędziło się do 532,7 km/h. Za oficjalny wynik uznaje się jednak średnią z dwóch przejazdów w obie strony tego samego odcinka. Według takich kryteriów amerykański hipersamochód osiągnął 508,7 km/h, nadal deklasując rywali i pokonując magiczną granicę 500 km/h. Kierowca, który dokonał tego wyczynu, twierdził nawet, że nie wykorzystał całego potencjału auta!

Później pojawiły się jednak kontrowersje wokół tego wyniku oraz uzasadnione podejrzenia, że pomiar został sfałszowany. SSC postanowiło zatem powtórzyć wyczyn swojego bolidu, aby udowodnić jego możliwości. Niestety grudniowa próba musiała zostać przerwana ze względu na problemy z przegrzewaniem się jednostki napędowej.

Reklama

Wreszcie jednak udało się przeprowadzić wiarygodny pomiar i Tuatara rozpędziła się do... 455,3 km/h. Prędkość oczywiście zawrotna i dająca tytuł najszybszego dopuszczonego do ruchu samochodu na świecie. Mimo tego wynik rozczarowujący i to nie tylko dlatego, że tak daleki od październikowych zapewnień. Po pierwsze poprzedni rekord należący do Koenigsegga Agery RS wynosił 447,2 km/h, różnica jest więc niewielka. 

Po drugie prototyp Bugatti Chirona Super Sport, który pojawi się na rynku za rok, już wcześniej rozpędził się do 490 km/h (standardowy Chiron pojedzie "tylko" 420 km/h ze względu na ogranicznik prędkości). Jest także Hennessey Venom F5, którego prędkość maksymalna ma przekraczać 500 km/h. No i jest jeszcze Koenigsegg Jesko Absolut, który według zapewnień producenta pojedzie ponad 530 km/h.

Innymi słowy SSC Tuatara może nie być najszybszym autem świata zbyt długo. Chociaż przedstawiciele firmy bronią się, że rekord ustanowili samochodem słabszym o 300 KM, niż podczas pierwszej próby (może obniżyli moc, aby auto się nie przegrzewało?), za kierownicą nie siedział doświadczony kierowca wyścigowy, a odcinek na którym dokonano pomiaru, był zbyt krótki. Może więc amerykański producent powalczy jeszcze z konkurencją.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy