Nowe wyposażenie obowiązkowe samochodów. Będzie lepiej niż myślałeś!

Już za niespełna dwanaście miesięcy, w maju 2022 roku, zmieni się lista obowiązkowego wyposażenia sprzedawanych w Unii Europejskiej pojazdów. Uzupełni ją tzw. "obowiązkowy ogranicznik prędkości". Na szczęście, wiele wskazuje na to, że jego działanie nie będzie tak drastyczne, jak zapowiadano!

Chodzi o system ISA czyli - z angielskiego - inteligentny asystent prędkości. Z początkiem maja przyszłego roku stanie się on standardowym wyposażeniem wszystkich nowo homologowanych samochodów osobowych, auto dostawczych, ciężarówek i autobusów! Producenci dostali od Komisji Europejskiej blisko dwa lata na doposażenie w niego wszystkich oferowanych modeli. Od 2024 roku system ISA - obowiązkowo - będzie musiał znajdować się na pokładzie wszystkich tego typu aut sprzedawanych w krajach Wspólnoty (niezależnie od daty ich homologowania).

Reklama

Z perspektywy przyszłych nabywców najważniejsze jest to, że ostatecznie przyjęte w tej kwestii rozwiązania są zdecydowanie mniej rygorystyczne, niż zakładano to na początku. Według przedstawicieli europejskiej organizacji ds. spraw transportu (ETSC), kraje członkowskie Unii Europejskiej porozumiały się co do wprowadzenia prostszej formy systemu. Oznacza to, że wbrew pierwotnym planom i zapowiedziom, ISA nie będzie ograniczał mocy pojazdu czy - automatycznie - dostosowywał prędkości do obowiązującego ograniczenia.

Rozczarowani decyzją UE przedstawiciele ETSC twierdzą, że - pod naciskiem lobby motoryzacyjnego - zdecydowano się na "najprostszą i najmniej skuteczną" formę, w ramach której działanie ISA polegać będzie na akustycznym ostrzeżeniu kierowcy, gdy ten przekroczy limit prędkości obowiązujący na danym odcinku. Ze wstępnych informacji (szczegóły techniczne są jeszcze doprecyzowywane przez poszczególne kraje UE) wynika, że sam "brzęczyk" wyłączy się automatycznie po 5 sekundach nadawania ostrzegawczego tonu.

Do ustalenia pozostawać mają m.in. źródła danych, na jakich bazować będzie ISA. Koncerny motoryzacyjne postulowały, by urządzenie korzystało z - rozpoznającej znaki - pokładowej kamery. Przeciwnego zdania byli producenci nawigacji, którzy wykazują, że te są w stanie prawidłowo rozpoznać jedynie 60 proc. znaków. Wielu nabywców ucieszy zapewne fakt, że kierowca ma mieć możliwość wyłączenia urządzenia tak samo, jak ma to np. miejsce w przypadku systemów stop&start.

Różnica polega jedynie na tym, że producenci pojazdów zobligowani zostali do (anonimowego) zbierania tego rodzaju informacji i udostępniania ich instytucjom UE. Dzięki temu władze Wspólnoty uzyskają dane o tym, jaka liczba zmotoryzowanych uważać będzie system ISA za "intruza" przeszkadzającego w prowadzeniu pojazdu, co - w szerszej perspektywie - skończy się zapewne zakazem montowania wyłącznika...

Wypada dodać, że przyjęte rozwiązanie w zasadzie nie różni się niczym od funkcjonalności oferowanych przez liczne nawigacje satelitarne i jest o wiele mniej "inwazyjne" od tych, które już dziś oferowane są np. w ramach aktywnych tempomatów.

***


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama