Nissan stawia na "elektryki"
Podczas gdy kolejni producenci prezentują prototypy aut zasilanych ogniwami paliwowymi na wodór, a Toyota pokazała już nawet pierwszy taki samochód produkowany seryjnie, Nissan wierzy w sens aut na prąd.
Nissan nie zamierza spieszyć się z dołączeniem do grona producentów, którzy pracują nad samochodami wodorowymi - powiedział wiceprezes japońskiej firmy, Toshiyuki Shiga. Dodał, że "najpierw trzeba promować auta elektryczne", a pojazdy na wodór to odległa przyszłość. Wymagają bowiem stworzenia kosztownej infrastruktury, same w sobie też są bardzo drogie, i to mimo rządowych dopłat. Tymczasem sprzedaż "elektryków" rośnie, zaś na ich popularyzację naciskają ostatnio władze w Chinach, zatroskane znacznym zanieczyszczeniem powietrza tamtejszych miast. A to właśnie Chiny są teraz największym rynkiem motoryzacyjnym na świecie.
Wiceprezes Nissana zapomina jednak, że Leaf - najpopularniejszy obecnie samochód elektryczny (fot.) - również ma wygórowaną cenę (która początkowo była jeszcze wyższa), a jego sprzedaż to w wielkiej mierze zasługa rządowych dotacji. Poleganie na wsparciu ze strony państw może zresztą okazać się zgubne. Jeśli władze któregoś z państw członkowskich UE albo USA lub Chin zmienią front i zaczną promować napęd wodorowy, na rynku aut elektrycznych nastąpi załamanie. Co więcej, upowszechnianie pojazdów na wodór może nastąpić znacznie szybciej niż tych na prąd - dysponują one znacznie większym zasięgiem i nie wymagają wielogodzinnego ładowania.
msob, źródło: "Japan Times"