Czas zawalczyć o pandę
Zaniepokojeni związkowcy zaapelowali do wicepremiera, ministra gospodarki Waldemara Pawlaka o zorganizowanie spotkania, dotyczącego utrzymania w Polsce produkcji fiata pandy.
Kierownictwo resortu zachowuje jednak w tej sprawie kamienny spokój. Jego przedstawiciel nieoficjalnie (z zajęciem oficjalnego stanowiska czeka, aż list "Sierpnia'80" dotrze do Warszawy, co, ze względu na zimę, może potrwać...) stwierdził, że o planach przeniesienia produkcji pandy do Włoch wie tylko z doniesień prasowych, bowiem ani Fiat Auto Poland ani centrala koncernu, nie przekazują na ten temat żadnych informacji. A poza wszystkim każda firma podejmuje decyzje biznesowe samodzielnie i polskiemu rządowi nic do tego.
Otóż nieprawda. Po pierwsze, wiadomo, że fabryka FAP w Tychach należy do najlepszych, najwydajniejszych w całym koncernie, więc ewentualne przeniesienie produkcji pandy do Włoch, nie jest wynikiem li tylko rachunku ekonomicznego, lecz także, a może przede wszystkim, nacisków politycznych, którym poddawane jest szefostwo Fiata w swoim kraju.
Po drugie, każdy rząd, na co słusznie zwracają związkowcy, powinien walczyć o interesy własnej gospodarki, rozwój przemysłu i ochronę miejsc pracy. Robią tak Amerykanie, Niemcy, Włosi, Francuzi, Rosjanie. Dlaczego podobnie nie mają postępować Polacy?
Po trzecie, nie ma na co czekać. Gdy Fiat oficjalnie zakomunikuje swoją decyzję, może już być za późno, by ją odkręcić. Dlatego trzeba zacząć działać już teraz i to na najwyższych szczeblach. Lobbować, pokazywać, że los tyskiej fabryki i jej kilku tysięcy pracowników nie jest nam obojętny, prosić Turyn o wyjaśnienia.
Może, nie bacząc na ryzyko skandalu obyczajowego, odwiedzić premiera Berlusconiego w jego słynnej willi na Sardynii. Wszystko po to, by znowu nie obudzić się z ręką w nocniku. Made in Italy.