Polskie drogi

Tak wyłudzają odszkodowania. I ty może być ofiarą

W Polsce coraz poważniejszym problemem staje się wyłudzanie odszkodowań. Do najskuteczniejszych metod należy tzw. "polowanie" na drodze. Uczestnik ruchu, który kierując samochodem poluje na innych kierowców, nazywany jest w żargonie ubezpieczycieli "myśliwym".

Przed tego rodzaju naciągaczami przestrzega Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny. Przestępstwo polega na świadomym doprowadzeniu do kolizji drogowej lub unikaniu manewrów obronnych, co w konsekwencji przyczynia się do zderzenia. Osoba, która doprowadza do kolizji, robi to w taki sposób, aby zostać uznaną finalnie za ofiarę. Wykorzystuje np. nieuwagę, błąd, brak znajomości terenu czy niedostateczne umiejętności innych kierowców.

Po kolizji "myśliwy" domaga się uznania winy przez ofiarę swoich działań. Uzasadnieniem żądania jest fakt, ze mechanizm kolizji dla postronnego obserwatora jest oczywisty - faktyczna ofiara jest postrzegana jako ten, który wymusił pierwszeństwo przejazdu lub zajechał drogę pojazdowi poruszającemu się prawidłowo. Otrzymanie oświadczenia o winie lub uzyskanie notatki policyjnej daje możliwość złożenia roszczeń do ubezpieczyciela sprawcy.

Reklama

Z danych UFG wynika, że "myśliwi" najczęściej wnioskują o kosztorysowe rozliczenie, z reguły niewielkich szkód. Otrzymują odszkodowanie z polisy OC sprawcy, po czym dokonują prowizorycznej i powierzchownej naprawy uszkodzeń, zachowując znaczną cześć otrzymanych pieniędzy. W efekcie takich wyłudzeń ceny polic OC nieustannie rosną, a poszkodowani tracą zniżki.

Oto trzy najczęstsze metody działania wyłudzających odszkodowania "myśliwych".

Rondo z kilkoma pasami ruchu

"Myśliwy" często wybiera tę formę skrzyżowania z uwagi na potencjalną łatwość powodzenia swoich planów. Porusza się prawym pasem (zewnętrznym) ronda i jeździ w kółko czekając na okazję. Poszukuje ofiary poruszającej się po jego lewej stronie, tzn. jadącej wewnętrznym pasem. "Myśliwy" jedzie obok wytypowanego samochodu. Swój pojazd prowadzi w taki sposób, aby znajdować się w tzw. martwym polu lusterka kierowcy.

Następnie czeka na moment, w którym samochód z jego lewej strony będzie opuszczał rondo, przecinając prawy pas, zajmowany przez "myśliwego". Manewr zmiany pasa, jaki podejmuje kierowca znajdujący się na lewym pasie, doprowadza do zderzenia z samochodem "myśliwego". Zgodnie z przepisami prawa o ruchu o drogowym w opisanej sytuacji nie ma wątpliwości, kto jest sprawcą zdarzenia. To kierujący pojazdem, który zmieniając pas nie ustąpił pierwszeństwa pojazdowi poruszającemu się po prawym pasie.

Zmiana pasa ruchu

Celowe doprowadzenie do kolizji w trakcie manewru zmiany pasa (najczęściej z lewego na prawy) ma analogiczny przebieg do opisanego powyżej modelu "polowania" na rondzie. Z tą jednak różnicą, że przebieg zdarzenia ma miejsce na jezdniach wielopasmowych w trakcie jazdy na wprost.

"Myśliwy" ustawia swój pojazd w martwym polu lusterka samochodu jadącego przed nim z lewej strony. W trakcie zmiany pasa "myśliwy" nie podejmuje manewrów obronnych (nie zwalnia), co powoduje nieuchronne zderzenie samochodów.

Skrzyżowanie równorzędne

Ta metoda "polowania", znacznie częściej niż z błędami popełnianymi przez kierowców wiąże się z prowokowaniem prowadzących pojazdy do zachowania, skutkującego stworzeniem potencjalnego zagrożenia w ruchu drogowym. Kierujący samochodem "myśliwy" dojeżdża do skrzyżowania równorzędnego w chwili, gdy zbliża się do niego z lewej strony inny pojazd.

"Myśliwy", który ma pierwszeństwo wjazdu na skrzyżowanie, zwalnia i ustępuje pierwszeństwa przyszłej ofierze. Często łączy się to z gestem ręka, skinieniem głowy lub krótkim sygnałem światłami drogowymi. W chwili gdy ofiara wjeżdża na skrzyżowanie, "myśliwy" rusza (bądź przyspiesza) i celowo doprowadza do zderzenia z samochodem nadjeżdżającym z lewej strony.

W sytuacji odmiennych wyjaśnień kierowców, co do przyczyn i przebiegu kolizji, funkcjonariusze policji z reguły wyciągają wnioski z obserwacji miejsca zdarzenia. Te niestety działają na niekorzyść ofiary - do kolizji doszło na skrzyżowaniu równorzędnym. Poszkodowanym jest pojazd, który miał pierwszeństwo przejazdu ("myśliwy"), a sprawcą ten, który to pierwszeństwo wymusił (rzeczywista ofiara).

Jeśli nie ma obiektywnych świadków zdarzenia lub nagrań z kamer samochodowych bądź z lokalnego monitoringu, bardzo trudno ofierze "polowania" udowodnić swoja wersje.

W jaki sposób radzić sobie z tego typu sytuacjami? Podstawą jest stosowanie zasady ograniczonego zaufania. W wielu przypadkach jedynym ratunkiem mogącym potwierdzić naszą wersję zdarzenia jest samochodowy rejestrator jazdy. Jeśli dysponujemy zapisem wideo z chwili wypadku pamiętajmy, by pokazać go funkcjonariuszowi policji jeszcze na miejscu kolizji! Późniejsza próba dochodzenia swoich praw w sądzie to typowa "droga przez mękę". Co więcej - sąd nie musi wcale przyjąć tego typu nagrania za dowód.

Jeśli macie podejrzenia, że padliście ofiarą wyłudzającego ubezpieczenia "myśliwego" postarajcie się również dotrzeć do instytucji (firm, straży miejskich itd.), które mogą prowadzić monitoring miejsca zdarzenia. W kamery z reguły wyposażone są np. - często wybierane przez "myśliwych" parkingi przy centrach handlowych. W takim przypadku warto zabezpieczyć zapis również z kilku godzin przed stłuczką. Po analizie filmu często okazuje się np., że ten sam kierowca - bez skutku - próbował doprowadzić do tego typu zdarzenia kilka lub kilkadziesiąt minut wcześniej...


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy