Najpierw wjechał w volkswagena. A potem narobił głupot!

​31-latek będzie tłumaczył się przed sądem ze składania fałszywych zeznań i zgłoszenia przestępstwa, którego nie było. Mężczyzna uderzył w inne auto i bojąc się odpowiedzialności wymyślił historię o kradzieży jego samochodu - poinformował w środę Grzegorz Jaroszewicz z Komendy Miejskiej Policji w Gorzowie Wlkp.

"Teraz ma o wiele większe kłopoty. Policjanci przedstawili mu zarzut składania fałszywych zeznań i zawiadomienie o przestępstwie, którego nie było. Zgodnie z Kodeksem karnym zarzuty przedstawione są zagrożone karą do pięciu lat więzienia" - powiedział Jaroszewicz.

Dodał, że akt oskarżenia w tej sprawie trafił do słubickiego sądu.

Oskarżony w nim mieszkaniec Kostrzyna nad Odrą zgłosił się w lipcu do policjantów, bo - jak twierdził - został mu skradziony samochód. Funkcjonariusze przyjęli zawiadomienie, choć od razu nabrali podejrzeń, co do jego wiarygodności.

Policjanci wykonali jednak swoje czynności. Szybko odnaleźli uszkodzonego citroena 31-latka. Podczas jego oględzin nie stwierdzili jednak żadnych śladów włamania. Do tego w pobliżu stał volkswagen z uszkodzonym tyłem. Funkcjonariusze ustalili, że to właśnie w ten pojazd uderzył kierujący citroenem.

"Mężczyzna mimo twardych dowodów podważających jego wersję wydarzeń długo upierał się, że ktoś ukradł mu citroena. W końcu jednak musiał przyjąć do wiadomości argumenty policjantów i przyznał się do spowodowania kolizji i złożenia fałszywego zawiadomienia o przestępstwie" - powiedział Jaroszewicz.

Reklama
PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy