Jechali prawidłowo. Niemal zginęli, bo inni się ścigali!

​Kilka dni temu informowaliśmy o wypadku, do którego doszło w Dorohuczy w woj. lubelskim, gdzie podczas wyprzedzania doszło do czołowego zderzenia.

Jak informowała wówczas policja, kierujący audi próbował wyprzedzić inny samochód. Kierujący tym pojazdem nie pozwalał się jednak wyprzedzić. Oba samochody jechały obok siebie, zajmując cała drogę. 

W pewnym momencie kierowca audi zorientował się, że jedzie na "czołówkę" z prawidłowo jadącą z przeciwnego kierunku dacią. Nie zdołał wyhamować, ani wrócić na swój pas i doprowadził do czołowego zderzenia.

Jego samochód po zderzeniu wypadł z drogi i dachował. Kierowca wraz z pasażerką samodzielnie wyczołgali się z auta, kobieta trafiła do szpitala. Również kierowca i pasażerka dacii zostali ranni i przetransportowani do szpitala. 

Obaj kierowcy byli trzeźwi. 

Ze względu na nietypowe okoliczności wypadku, policjanci ze Świdnika wszczęli poszukiwania kierowcy samochodu, który nie dał się wyprzedzić. Zaapelowali do osób, które 17 listopada w godzinach 9-11 poruszały się drogą krajową nr 12 na odcinku Chełm - Lublin w godzinach 9-11 i miały w swoich autach kamery samochodowe.

Reklama

Kierowca najprawdopodobniej prowadził samochód marki BMW lub Audi, w kolorze ciemnym, z tablicą rejestracyjną zaczynającą się na literę "W". Wciąż jest poszukiwany. Policjanci proszą o kontakt pod nr tel. 81 749 42 10 lub 112,  można też zgłaszać się do najbliższej jednostki policji.  

Tymczasem w internecie pojawiła się relacja kierowcy, który prowadził dacię. Mężczyzna odniósł tylko drobne obrażenia, natomiast poważnie ranna została jego żona.


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama