Co to są "urządzenia transportu osobistego"?

Rozwój technologii przysparza kłopotów ustawodawcom. W Prawie o ruchu drogowym pojawić ma się wkrótce nowa definicja "urządzeń transportu osobistego". Wbrew pozorom, nie chodzi wcale o pojazdy autonomiczne.

Ostatnio jesteśmy świadkami prawdziwego wysypu różnej maści zelektryfikowanych urządzeń pozwalających do przemieszczania się z miejsca na miejsce. Elektryczne deskorolki, hulajnogi czy chociażby segwaye coraz częściej rozwijają imponujące prędkości, stwarzając przy tym realne zagrożenie chociażby dla pieszych.

Pojawienie się tego typu wynalazków rodzi wiele problemów. Osobę na tego typu urządzeniu trudno traktować jako pieszego. W myśl obowiązujących przepisów nie są to również pojazdy mechaniczne...

Jak informuje "Rzeczpospolita", rząd pracuje właśnie nad uzupełnieniem Prawa o ruchu drogowym o nową definicję: "urządzeń transportu osobistego". Nowe prawo pozwalać ma ich użytkownikom np. na korzystanie ze ścieżek rowerowych.

Reklama

W myśl przygotowanej propozycji "urządzeniem transportu osobistego" ma być "urządzenie konstrukcyjnie przeznaczone do poruszania się pieszych, napędzane siłą mięśni lub za pomocą silnika elektrycznego, którego konstrukcja ogranicza prędkość jazdy do 25 km/h, o szerokości nieprzekraczającej w ruchu 0,9 m". Oznacza to, że oprócz nowych urządzeń elektrycznych definicja obejmie również klasyczne hulajnogi i różnej maści wariacje dotyczące ich krzyżówek z rowerem.

"Rzeczpospolita" przypomina, że zgodnie z obowiązującymi przepisami użytkownicy elektrycznych deskorolek czy segwayów nie mogą korzystać ani z dróg rowerowych, ani ulic. Tego typu pojazdy nie wyczerpują bowiem definicji "roweru wspomaganego silnikiem elektrycznym" (rowerem można poruszać się zarówno po ulicy, jak i drodze rowerowej). Takie urządzenia nie mają przecież - wprawiających je w ruch - pedałów, więc nie są rowerami. Mówiąc prościej - chociaż prędkości i masa urządzeń narażają na poturbowanie nie tylko ich użytkowników, ale i otoczenie, korzystający z nich powinni być traktowani, jak piesi. Oznacza to m.in. przywilej korzystania z całej szerokości jezdni w "strefie zamieszkania" i pierwszeństwo przed innymi pojazdami, a także prawo do jazdy po chodnikach i przejściach dla pieszych.

Obecnie brak jednoznacznych regulacji dotyczących alternatywnych środków transportu osobistego sprawia, że w przypadku interwencji policji czy straży miejskiej ich użytkownicy zdani są na "lokalne" zwyczaje i dobrą wolę funkcjonariusza. Trzeba jednak wiedzieć, że w krajach takich, jak np. Czechy, Niemcy, Francja czy Węgry od dłuższego czasu istnieją już regulacje dotyczące korzystania z "urządzeń transportu osobistego" (przeważnie prawo dopuszcza korzystanie z chodników i ścieżek rowerowych).

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy