Polskie drogi

Antyzatoka. W Gdańsku wymyślili kwadratowe koło

​Wiele lat temu inżynierowe ruchu wymyślili zatoki autobusowe. Wytyczano je na poboczach dróg, dzięki czemu pasażerowie mogli w komfortowych warunkach wsiąść i wysiąść, a kierowcy - przejechać obok stojącego autobusu.

Potem, w ramkach walki z samochodami w miastach, zaczęto zatoki likwidować, wyznaczając przystanki wprost na pasie ruchu. Dzięki temu rozwiązaniu co prawda pasażerowie komunikacji miejskiej szybciej do celu nie docierali, ale za to udało się opóźnić kierowców, którzy nie mogli już bezczelnie omijać stojących autobusów. Do tego udało się też zwiększyć koszt jazdy samochodem (więcej zmarnowanego paliwa) oraz emisję spalin.

Ale to nie koniec pomysłów na utrudnianie życia mieszkańcom, w jakich prześcigają się dziś włodarze miast. W Gdańsku wymyślono np. rozwiązanie, które nazwano... antyzatoką. Tak, zgadza się - ma to być zaprzeczenie wygodnej, komfortowej i bezpiecznej zatoki. 

Takie kuriozum powstaje właśnie na u. Kochanowskiego. Jak wyjaśnia Gdański Zarząd Dróg i Zieleni, antyzatoka  "to miejsce do zatrzymywania się autobusów komunikacji miejskiej, które tworzone jest poprzez poszerzenie chodników i obustronne zawężenie jezdni." Do tego stopnia, że na na środku jezdni w miejscu przystanku powstanie jeden pas. Obowiązywać będzie na nim ruch dwukierunkowy.

Reklama


Innymi słowy - pasażerowie będą czekać na autobus na chodniku, który wcina się w jezdnię, oddzieleni od nadjeżdżających samochodów... krawężnikiem. Natomiast stojący na przystanku autobus będzie... blokował przejazd w obu kierunkach. Dzięki temu da się spowolnić już nie tylko kierowców jadących za autobusem, ale również tych, nadjeżdżających z przeciwnej strony. Nawet, gdy nie będzie autobusów, zwężenie będzie powodowało, że dwa samochody będą na siebie wyjeżdżać czołowo.

Wg urzędników to rozwiązanie "uspokoi ruch" i "poprawi bezpieczeństwo"!

Jak informuje jeden z lokalnych, gdańskich serwisów, prace drogowe dopiero rozpoczęto, a efekty zwiększenia bezpieczeństwa już widać - na śliskiej nawierzchni jeden z samochodów nie wyhamował i uderzył w drugi. Na szczęście skończyło się tylko na stratach materialnych.

***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: autobusy | organizacja ruchu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy