Vespa Sprint 125 - retro styl i nowoczesna technologia
Przypadająca na przyszły rok okrągła siedemdziesiąta rocznica narodzin skuterów Vespa jest znakomitą okazją do przeglądu współczesnej oferty marki, która przed laty zapoczątkowała modę na tę kategorię jednośladów. Dzisiejsza gama włoskiego producenta pełna jest stylowych modeli, z domieszką nowoczesnych technologii. Taka jest na przykład Vespa Sprint 125.
W tym miejscu można byłoby napisać - dziękujemy ci Corradino D’Ascanio. Ten włoski inżynier w 1946 roku zaprojektował pierwszy model Vespy, która w założeniu miała być tanim środkiem transportu dla zrujnowanych wojną światową Włoch. Patrząc z perspektywy czasu na to wydarzenie śmiało można powiedzieć, że proste konstrukcyjnie, tanie i powszechnie dostępne Vespy były tym dla mieszkańców słonecznej Italii, czym dla Polaków rodzinny i wszechstronny Polski Fiat 126p. Dzisiaj, po siedmiu dekadach obecności na rynku, z ducha pierwszej Vespy (lub Osy jak kto woli) został wyłącznie styl. Prostą technikę zastąpiły najnowsze technologię, a ceny nie są już - niestety - dla masowego odbiorcy.
Vespa 125 3V ie Sprint
Vespa Sprint zaprezentowana w ubiegłym sezonie to model niezwykle zaskakujący. Z jednej strony mamy przepiękne nawiązania do historycznych modeli, z drugiej zaś najnowsze technologie. Bez dwóch zdań: tego motocykla nie da się pomylić z żadnym innym. Są producenci, którzy próbują naśladować ten styl, ale na ogół wychodzi to... marnie.
W porównaniu do współczesnych modeli, Sprint ma charakter. Zaprojektowany zgodnie z duchem marki przykuwa wzrok nie tylko entuzjastów retro-motoryzacji. Skuter Vespy cieszy oko dbałością o szczegóły. Dość powiedzieć, że prostokątny reflektor nawiązuje do legendarnego modelu Special z lat 60. ubiegłego wieku. Chromowane lusterka - z dużym zakresem regulacji, a także przeszycia kanapy w kolorze nadwozia dodają uroku miejskiemu elegancikowi. O tym, że jedziemy Vespą, a nie produktem innej marki, przypominają stylowe napisy, włącznie z tymi, wytłoczonymi na obu manetkach.
Konstrukcja najnowszej Vespy jest dość nietypowa jak na dzisiejsze czasy. O ile stalowa rama nie może dziwić, o tyle nadwozie prawie w całości wykonane ze stali, już tak. W czasie powszechnej dominacji plastików i innych tworzyw, taka konstrukcja to ewenement. Być może jest ona - to znaczy ta konstrukcja - przez to nieco droższa, ale użycie stalowych elementów zwiększa sztywność całego motocykla, co bardzo dobrze wpływa na właściwości jezdne.
Klasyczna sylwetka Sprinta wyraźnie daje do zrozumienia, że mamy do czynienia z motocyklem miejskim. Aby usiąść za kierownicą Vespy potrzebny jest tylko mały przekrok. Później nasz cztery litery spoczną na wygodnej kanapie, umieszczonej na wysokości 79 centymetrów. Stopy postawimy na poziomych podestach, wyposażonych w elementy antypoślizgowe. Co ważne - konstrukcja motocykla jest dopasowana również do wysokich kierowców i przy najciaśniejszych nawet skrętach nie będą oni wadzić kolanami o kierownicę.
W przedniej owiewce pojawiły się LEDowe światła pozycyjne, w tej samej technologii wykonano również tylny reflektor. Obok klasycznego wskaźnika prędkości umieszczono ciekłokrystaliczny ekran informujący o poziomie paliwa w zbiorniku, przejechanych dystansach i godzinie. Jeśli dodamy do tego wtrysk paliwa w silniku oraz katalizator, w zasadzie można byłoby uznać, że lista nowoczesnych technologii została wyczerpana.
Vespa zbliża ludzi. Wbrew pozorom to nie tylko slogan, ale praktyczne spostrzeżenie, aktualne w czasie jazdy z pasażerem. Dość krótkie siedzisko powoduje, że kierowca i pasażer muszą być do siebie przytuleni. Równie mocno pasażer musi trzymać się kierowcy, albowiem stylowy uchwyt jest niezbyt wygodny dla wyższych osób. W sumie to nie ma w tym nic złego pod warunkiem, że motocyklem jadą ludzie sobie bliscy.
O tym, że Sprint dobrze czuje się w mieście przekonują właściwości jezdne. Stojący na 12-calowych kołach motocykl lubi krótkie i szybkie łuki, które pokonuje z gracją i sportową zadziornością. Zawieszenie zestrojono tak, by łagodziło miejskie nierówności, dając jednocześnie kierowcy absolutną kontrolę nad pojazdem. Tej pewności nie zmieniało również pełne obciążenie Sprinta dwoma osobami i niewielkim bagażem.
Równie dobrze jak zawieszenie, spisywały się hamulce. Na przednim kole znalazła się tarcza, z tyłu konstruktorzy użyli bębna, a w całym układzie przewodów w stalowym oplocie. Całość działa bardzo skutecznie, choć dźwignie wymagają użycia trochę większej siły. Ale spokojnie - delikatne kobiecie dłonie na pewno sobie z tym poradzą. Dla początkujących kierowców motocykli zdecydowanie polecamy egzemplarze z ABS-em.
Jednocylindrowy silnik chłodzony powietrzem o pojemności 124,5 ccm, wyposażony został w trzy zawory (dwa wlotowe, jeden wylotowy), wtrysk paliwa oraz rozrusznik elektryczny. Jednostka generuje moc 10,7 koni mechanicznych co w zupełności zaspakaja potrzeby kierowców w miejskich podróżach. Silnikowi przydałoby się nieco więcej dynamiki w dolnym zakresie obrotów, ale kiedy tylko wkręci się w odpowiedni zakres, wszystko działa jak należy. Dopełnieniem układu napędowego jest bezstopniowa przekładnia HPT.
Zbiornik paliwa umieszczony pod kanapą mieści 8 litrów benzyny bezołowiowej, co przy wprawnym obchodzeniu się z manetką przepustnicy wystarczy na przejechanie około 350 kilometrów. To całkiem spory dystans.
Z wielu zalet nowej Vespy warto wymienić choćby łatwość stawiania jej na centralnej stopce. Producent nie przewidział bocznego podparcia, ale obsługa centralnego jest dziecinnie łatwa i lekka. Dzięki dobremu rozłożeniu masy, do zaparkowania Sprinta potrzeba lekkiego naciśnięcia nogą. Nawet damską.
Pod gustowną kanapą znalazł się schowek, w którym na pewno zmieści się kask otwarty i być może integralny, pod warunkiem że będzie w rozmiarze S. Drugi schowek, przeznaczony na drobniejsze rzeczy, znajdziemy na kolumnie kierowcy. Co istotne - oba mają możliwość blokady, co docenimy pozostawiając w nich nieco cenniejsze przedmioty.
Vespa Sprint podoba się nie tylko Włochom. Bogactwo tradycji i zasługi dla popularyzacji kultury jednośladowej potrafią docenić również kierowcy dużych motocykli w Polsce, co na ogół skutkuje klasycznym pozdrowieniem, czyli "lewa w górę".
MW