Polskie drogi. Są kłamstwa i statystyka

Chociaż kierowcy wciąż nie darzą drogowców przesadnym szacunkiem trzeba przyznać, że w ostatnich dwóch dekadach krajobraz polskich dróg mocno się zmienił.

Przełom przyszedł wraz z majem 2004 roku, gdy Polska stała się pełnoprawnym członkiem Unii Europejskiej. Środki, które szerokim strumieniem napłynęły wówczas z Brukseli, pozwoliły nadać zupełnie nowego tempa programowi modernizacji dróg. Kolejnym impulsem do zintensyfikowania prac było przyznanie Polsce i Ukrainie prawa do organizacji Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej w 2012 roku. Efekt?

Chociaż trudno w to uwierzyć, z danych agencji Eurostat wynika, że na koniec 2018 roku Polska była na piątym miejscu w Europie pod względem długości dróg szybkiego ruchu. W zestawieniu wyprzedziliśmy m.in Wielką Brytanię, Portugalię, Holandię, Turcję i Szwecję!

Reklama

Czy oznacza to, że Polska może być dzisiaj stawiana za wzór dla państw aspirujących do Wspólnoty Europejskiej? Bez wątpienia - tak. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że "suche" dane dotyczące długości sieci drogowej to jedno, a gęstość zaludnienia czy powierzchnia kraju - drugie.

Dopiero takie spojrzenie na infrastrukturę daje pełny obraz "zmotoryzowania" danego kraju. Przykładowo - ludność Szwecji szacowana jest obecnie na niespełna 10 mln osób. Podobne dane (10,31 mln) płyną z Portugalii czy Holandii (17,08 mln). Mając to na uwadze przestaje dziwić, ze każdy z tych krajów ma skromniejszą sieć dróg szybkiego ruchu niż Polska. W kraju nad Wisłą żyje przecież ponad 38,43 mln obywateli, więc potrzeby komunikacyjne są nieporównywalnie większe!

Co więcej, powierzchnia Holandii (42 500 km kw) jest niewiele większa niż powierzchnia... województwa mazowieckiego (35 500 km kw), zaś Portugalia (92 tys. km kw) jest przeszło trzykrotnie mniejsza niż Polska (312 tys. km kw)!

W podobny sposób tłumaczyć można również nietypową pozycję Wielkiej Brytanii. Wprawdzie kraj ma aż 66,04 mln obywateli, ale zajmuje zaledwie 242 tys. km kwadratowych. Jego uwarunkowania geograficzne (np. dużo niższa gęstość zaludnienia na zachodzie) sprawiają, że skromna "kilometrowo" sieć autostrad dobrze wywiązuje się ze swojej roli.

Trzeba też pamiętać, że ilość nie zawsze przekłada się w jakość. W tym przypadku trzeba by jeszcze uwzględniać natężenie ruchu na danych odcinkach oraz ich przepustowość. W takim zestawieniu Polska wypada - co najwyżej - blado. Odcinków o trzech i większej liczbie pasów w jednym kierunku jest obecnie jak na lekarstwo, a komfort korzystania z autostrad mocno ogranicza archaiczny, "bramkowy" system poboru opłat, który zupełnie nie radzi sobie z cyklicznymi szczytami komunikacyjnymi.

W tej ostatniej kwestii nie mamy jednak co liczyć na zmiany systemowe. Już w czerwcu Rafał Weber - Sekretarz Stanu w Ministerstwie Infrastruktury - informował (w odpowiedzi na poselską interpelację), że "nie planuje się powrotu do opłat zryczałtowanych" gdyż "jest to rozwiązanie zapewniające największą możliwą szczelność systemu", a w przypadku systemu winietowego "szczelność nie zapewniałaby optymalnych przychodów do Krajowego Funduszu Drogowego". Co do tej kwestii mamy więc jasność - korki korkami, ale kasa musi się zgadzać...

Nie zmienia to jednak faktu, że ostatnie dwadzieścia lat to dla drogowców czas ciężkiej, intensywnej pracy. Aktualnie długość wszystkich dróg krajowych w naszym kraju wynosi 18 486,6 km. 3 836,3 km z nich tworzy sieć dróg szybkiego ruchu. Obecnie składa się na nią 1671,5 km autostrad i 2 164,8 km dróg ekspresowych. Dla porównania, w 2004 roku, gdy Polska wstępowała w struktury Unii Europejskiej, w naszym kraju było dokładnie 781 km dróg ekspresowych i autostrad. Od tego czasu wynik udało się poprawić blisko pięciokrotnie, co nie byłoby możliwe bez unijnych środków finansowych.

Te liczby przekładają się jeszcze na inną statystykę. W 2004 roku na polskich drogach śmierć poniosło 5712 osób. W zeszłym roku ofiar śmiertelnych było zaś 2838...

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy