Afera "dieselszwindel"

Volkswagen zmusi swoich pracowników do zeznań?

Jak donosi agencja Reuters, szefostwo Volkswagena postawiło ultimatum swoim pracownikom, zamieszanym w skandal z udziałem marki. Na przyznanie się do winy i uniknięcie kary mają oni czas do końca listopada tego roku.


Niemiecki producent aut prowadzi w tej sprawie swoje własne, wewnętrzne śledztwo. Jego celem jest ustalenie, kto manipulował danymi na temat emisji dwutlenku węgla, które dodatkowo pogrążyły Volkswagena w największej aferze w historii marki (zaczęła się ona od skandalu z emisją tlenków azotu w silnikach Diesla). Informacja o rzekomym ultimatum ujrzała światło dzienne za sprawą agencji Reuters.

Prezes marki, Herbert Diess, w skierowanym do pracowników piśmie, miał przekazać im, że liczy na ich współpracę oraz wiedzę w celu wykrycia osób odpowiedzialnych za obecne kłopoty koncernu. Szefostwo marki ma nadzieję zapewne, że postawiony warunek przyspieszy toczące się wewnętrzne dochodzenie.

Reklama

Śledczy mają już pewne tropy w tej sprawie. W październiku br. pewien inżynier przyznał, że manipulacji danymi dotyczącymi emisji dwutlenku węgla w pojazdach dopuszczano się od 2013 roku, aż do wiosny roku 2015. Działo się tak ponoć dlatego, że osiągane rezultaty testów nie satysfakcjonowały byłego już szefa marki, Martina Winterkorna.

Afera w Volkswagenie dotyczy w sumie 800 tysięcy pojazdów. Szacuje się, że w jej wyniku koncern będzie zmuszony wypłacić pokrzywdzonym klientom odszkodowania na łączną sumę 2,2 miliarda dolarów.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Volkswagen
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy