Nowy sposób na walkę z usuwanie DPF-ów
Jak bumerang wraca temat zaostrzenia przepisów dotyczących powszechnego zjawiska usuwania przez zmotoryzowanych filtrów cząstek stałych. Ministerstwo Środowiska zdradziło, że rząd pracuje właśnie nad kolejną nowelizacją prawa o ruchu drogowym...
Takie wnioski płyną z lektury odpowiedzi jakiej Mariusz Orion Jędrysek - podsekretarz stanu w Ministerstwie Środowiska - udzielił posłom Barbarze Chrobak i Jarosławowi Sachajko (oboje z Kukiz’15) na interpelacje dotyczącą jakości powietrza w Polsce.
Parlamentarzyści zwrócili się do Ministerstwa Środowiska z szeregiem pytań dotyczących podejmowanych przez rząd kroków, mających na celu poprawę jakości powietrza w naszym kraju.
W treści, liczącego aż 10 stron, opracowania, przygotowanego przez przedstawicieli resortu, znalazł się ciekawy fragment poświęcony kierowcom. Czytamy w nim, co następuje:
"Projektowane przepisy nowelizujące ustawę - Prawo o ruchu drogowym - przewidują wprowadzenie obowiązku dokumentowania jakości spalin pojazdu poddawanego okresowemu badaniu technicznemu przez stacje kontroli pojazdów (SKP). Te nowe regulacje przewidują powierzenie jednostce podległej ministrowi właściwemu do spraw transportu kompetencji organu odpowiedzialnego za organizację i funkcjonowanie całego nowego systemu badań technicznych pojazdów oraz sprawowanie nadzoru nad stacjami kontroli pojazdów. Przepisy wykonawcze do ww. ustawy będą wprowadzały nowe procedury badania np.:
- wprowadzenie nowego, właściwego kryterium oceny zadymienia dla pojazdów posiadających silniki o poziomie emisji Euro 5 i Euro 6 (nie więcej jednak niż 0,2 m-1), wykrywanie niesprawności filtra cząstek stałych (DPF), - wprowadzenie nakazu wykonywania pomiaru w warunkach swobodnego przyspieszania silnika, - wprowadzenie nadzoru i wymagań dla urządzeń, za pomocą których wykonuje się pomiary z uwzględnieniem ustalonego okresu przejściowego oraz procedury certyfikacji jednostkowej, - wprowadzenie obowiązku archiwizacji wyników pomiaru. Wynik będzie, zapisywany w rejestrze SKP oraz w wydawanym zaświadczeniu o przeprowadzonym badaniu technicznym pojazdu. Raportowanie wyników pomiaru wymusi obligatoryjne realizowanie pomiarów".
Od redakcji:
Wygląda na to, że nasze wieloletnie apele dotyczące metodyki badań jakości spalin dotarły wreszcie do ustawodawcy. W naszych publikacjach wielokrotnie pisaliśmy bowiem, że - przy użyciu dymomierza - diagnosta nie jest w stanie sprawdzić, czy dany pojazd spełnia konkretną normę emisji spalin. W przypadku silnika Diesla wymaga to bowiem badań "laboratoryjnych", a niezbędnym sprzętem pochwalić się mogą wyłącznie nieliczne politechniki. Określenie normy emisji spalin przy użyciu dymomierza, do tej pory, nie było możliwe z uwagi na polskie normy. Te - zbiorczo - traktowały wszystkie auta z silnikami wysokoprężnymi. Dopuszczalny poziom zadymienia był więc taki sam, niezależnie czy sprawdzaliśmy nowego Mercedesa, czy 20-letniego Lublina. W efekcie diagnosta nie miał możliwości zweryfikowania sprawności czy wręcz samej obecności filtra cząstek stałych, bo w normach mieściły się wszystkie pojazdy ze sprawnym układem wtryskowym i odpowiednią kompresją.
Zróżnicowanie dopuszczalnych limitów zadymienia dla poszczególnych norm emisji spalin pozwoli wreszcie skończyć z tą patologią. Prosty, trwający kilkanaście sekund, pomiar umożliwi teraz sprawdenie, czy samochód - przynajmniej w kontekście emisji cząstek stałych - spełnia daną normę, czy też nie. Oczywiście nie daje to jeszcze odpowiedzi na pytanie, czy użytkownik usunął filtr cząstek stałych (wg jednego z wcześniejszych projektów miała za to grozić odpowiedzialność karna), bo źródłem nadmiernego dymienia może być np. niesprawny układ wtryskowy czy np. system recyrkulacji spalin. Nie zmienia to jednak faktu, że na podstawie wyniku pomiaru diagnosta będzie w stanie zweryfikować, czy poziom zadymienia spalin odpowiada założeniom producenta i - w przybliżeniu - danej normie emisji spalin. Mówiąc wprost: samochody które nadmiernie dymią, nie przejdą przeglądu. Jeśli wierzyć treści rozporządzenia, dotyczy to jednak wyłącznie aut z silnikami Euro 5 i Euro 6, czyli wyprodukowanych od 2011 roku. Tu rodzi się jednak kolejny problem. Wielu producentów deklarowało spełnienie normy Euro 5 na długo przed tym, zanim zaczęła ona obowiązywać...
Inne kontrowersje budzi natomiast zapis mówiący o "warunkach swobodnego przyspieszania silnika". Nie rozwiązuje on bowiem - podnoszonych przez nas od dłuższego czasu - problemów z fabrycznym odcięciem dawki paliwa w przypadku, gdy samochód nie znajduje się w ruchu. W wielu przypadkach problem rozwiązać może wprawdzie zwykłe wrzucenie biegu, ale niekiedy (np. w przypadku automatycznych skrzyń biegów) może być konieczne badanie w ruchu... W jaki sposób ustawodawca planuje rozwiązać taki problem? Tego, niestety, nie wiadomo.
Paweł Rygas