Kto napisał oprogramowanie fałszujące pomiar spalin?
Jak już informowaliśmy - decyzją amerykańskiego sądu - w proces wypłacania odszkodowań klientom, których pojazdy objęte zostały aferą "dieselgate", włączy się firma Robert Bosch.
To wynik rozpoczętego we wrześniu ubiegłego roku dochodzenia, które miało na celu zbadanie zaangażowania firmy w oszustwa. W sierpniu ubiegłego roku światło dzienne ujrzały dokumenty, z których wynika, że Bosch "odegrał kluczową rolę w opracowaniu i rozwoju technologii umożliwiającej fałszowanie wyników emisji spalin".
Najnowsze ustalenia naukowców nie pozostawiają złudzeń, że to właśnie oprogramowanie stworzone przez Boscha pozwalało producentom manipulować emisją.
W badaniach mających na celu wykrycie i ustalenie sposobu działania nielegalnego oprogramowania sterującego pracą silnika brali udział z naukowcy z European Research Council oraz U.S. National Science Foundation. Ich najnowsze ustalenia sugerują, że stworzony przez Boscha kod wykrywający, czy pojazd poddawany jest testom, czy uczestniczy w zwykłym ruchu, wykorzystywany był również przez innych producentów. W dokumentach mowa jest o "silnych dowodach" na to, że boschowskie oprogramowanie stosowane było również w samochodach koncernu FCA.
W zeszłym miesiącu amerykański Departament Sprawiedliwości oskarżył Fiat Chrysler Automobiles o stosowanie nielegalnego oprogramowania fałszującego emisję spalin w Jeepach i samochodach marki RAM. W obu przypadkach dostawcą systemu pozwalającego wykryć, kiedy samochód poddawany jest badaniom emisji spalin miał być właśnie Bosch.
Za oceanem Bosch występuje w kategorii współoskarżonego w licznych sprawach sądowych wytoczonych przez właścicieli wysokoprężnych aut koncernów: Daimler, Fiat Chrysler Automobiles, General Motors i Volkswagen. W przypadku tych ostatnich już w styczniu prawnicy Boscha zgodzili się na ugodę w wysokości 327,5 mln dolarów. Mimo zawartego porozumienia Bosch nie przyznał się do stawianych firmie zarzutów.
Przedstawiciele niemieckiego giganta odmówili komentarza w sprawie najnowszych ustaleń naukowców powołują się na "delikatny charakter prawny sprawy". Zaznaczyli również, że nie komentują doniesień "będących kwestią dochodzeń i sporów sądowych".