Afera "dieselszwindel"

Dieselszwindel. Żenujące tłumaczenia Volkswagena!

Szef przedstawicielstwa Volkswagena w USA Michael Horn zeznał przed kongresmenami, że oszukiwanie podczas pomiarów emisji spalin nie wynikało z decyzji firmy, ale działań "pojedynczych osób".

W ubiegłym miesiącu amerykańska federalna Agencja Ochrony Środowiska (EPA) poinformowała, że w swych samochodach z silnikami Diesla Volkswagen instalował zabezpieczenia przed nadmierną emisją tlenków azotu podczas testów. Ujawnienie tego faktu wywołało najpoważniejszy na przestrzeni ostatnich lat skandal w globalnej branży motoryzacyjnej, a Volkswagenowi grożą teraz w USA wielomiliardowe kary.

"To grupa inżynierów informatyków zainstalowała to z jakiegoś powodu" - powiedział Horn, zeznając pod przysięgą przed komisją nadzoru i śledztw Izby Reprezentantów. Od roku 2009 Volkswagen wprowadzał znane pod angielską nazwą "defeat devices" (urządzenia pokonujące) modyfikacje do oprogramowania sterującego systemem neutralizowania spalin w silnikach Diesla.

Reklama

Horn zaznaczył, że o stosowaniu takich praktyk dowiedział się dopiero na krótko przed spotkaniem z przedstawicielami EPA, które odbyło się 3 września.

W opublikowanym wcześniej oświadczeniu Horn napisał, że już wiosną 2014 roku dowiedział się o możliwym naruszaniu obowiązujących w USA przepisów w sprawie  emisji spalin. Poinformowano go jednocześnie o potencjalnej groźbie nałożenia kar przez EPA. Horn zaznaczył, iż wyszedł wtedy z założenia, że inżynierowie Volkswagena pracują wraz z EPA nad rozwiązaniem problemu. Nie miał też wówczas pojęcia o stosowaniu oszukańczego oprogramowania, wyłączającego neutralizowanie spalin w trakcie normalnej eksploatacji samochodu.

PAP/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Volkswagen
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy