Cały zarząd Volkswagena wiedział o oszustwach?
Niemiecki urząd nadzoru usług finansowych (BaFin) zgłosił do prokuratury podejrzenie, że cały były zarząd Volkswagena odpowiada za manipulowanie rynkiem w związku ze skandalem dotyczącym pomiaru emisji spalin - pisze we wtorek Reuters.
Agencja powołuje się na źródło zaznajomione ze sprawą, a jednocześnie odnotowuje, że w poniedziałek prokuratura w Brunszwiku informowała o wszczęciu śledztwa tylko przeciwko byłemu szefowi zarządu Volkswagena i jeszcze jednej osobie, której nazwiska nie ujawniono. Według ustaleń agencji dpa osobą tą jest obecny szef marki Volkswagen Herbert Diess - czego na razie koncern nie potwierdził. Także Reuters pisze, powołując się na "pięć źródeł", że chodzi o Diessa.
Śledztwo wszczęto w związku z podejrzeniem, że Volkswagen zbyt późno ostrzegł giełdę przed potencjalnymi finansowymi następstwami afery. Postępowanie takie może być również uznane za przestępcze manipulowanie rynkiem.
Reuters pisze, powołując się na swoje źródło, że BaFin uważa, iż były zarząd jest kolegialnie odpowiedzialny w tej sprawie w związku z czym śledztwem mogą zostać objęci jego kolejni członkowie. Rzecznik prokuratury w Brunszwiku Klaus Ziehe odmówił poinformowania, o ile osób chodzi w zgłoszeniu BaFin.
BaFin i Volkswagen odmówiły komentarzy.
W następstwie dochodzenia prowadzonego przez podległą rządowi USA Agencję Ochrony Środowiska (EPA) Volkswagen przyznał się we wrześniu 2015 roku do zainstalowania w łącznie około 11 mln samochodów oprogramowania pomagającego fałszować wyniki pomiarów zawartości tlenków azotu w spalinach silników Diesla.
Volkswagen musi się teraz spodziewać wieloletnich procesów sądowych oraz miliardowych kar za łamanie przepisów o normach technicznych i ochronie środowiska.
Ponadto inwestorzy rynkowi chcą uzyskać od koncernu odszkodowania z tytułu strat jakie ponieśli na zniżce kursu jego akcji. Argumentują, że wbrew obowiązującym przepisom Volkswagen zbyt późno ostrzegł giełdę przed potencjalnymi finansowymi następstwami afery.