Będą nowe testy zużycia paliwa? To efekt skandalu wokół VW
KE poinformowała we wtorek, że analizuje dostępne informacje dotyczące manipulowania pomiarem emisji spalin w samochodach Volkswagena. Zapowiedziała też, że od przyszłego roku możliwe będzie testowanie samochodów nie w laboratoriach, a w warunkach drogowych.
"Traktujemy tę sprawę bardzo poważnie. (...) Jesteśmy w bliskim kontakcie z Volkswagenem i agencjami zajmującymi się ochroną środowiska w USA. Wiemy o wewnętrznych i zewnętrznych dochodzeniach w tej sprawie w Stanach Zjednoczonych i Niemczech, ale jest zbyt wcześnie, abyśmy mogli wyciągnąć jakieś wnioski" - powiedziała na konferencji prasowej w Brukseli rzeczniczka KE ds. przemysłu Luicia Caudet.
Jak podkreśliła, wyjaśnienie tej sprawy jest kluczowe dla dobra konsumentów oraz środowiska. "Musimy być absolutnie pewni, że przemysł wypełnia standardy i limity dotyczące emisji pojazdów. Obecnie analizujemy informacje dostępne w tej chwili. Mamy zamiar rozmawiać o tym z krajami członkowskimi" - podkreśliła.
Rzeczniczka podała, że Komisja pracuje nad wprowadzeniem nowych procedur dotyczących testów pojazdów, aby było pewne, że spełniają one limity emisji. Przypomniała, że od początku przyszłego roku testy samochodów z silnikami diesla będą możliwe nie w laboratoriach, ale w realnych warunkach jazdy.
Caudet zwróciła uwagę, że UE ma kompetencje, jeśli chodzi o ustalanie limitów emisji spalin, a także procedur dotyczących testów. Z kolei jeśli chodzi o sprawdzanie, czy są one spełniane, należy to do kompetencji państw członkowskich.
Skandal dotyczący Volkswagena wybuchł, gdy w USA tamtejsza federalna Agencja Ochrony Środowiska (EPA) ustaliła, że oprogramowanie, zainstalowane w ponad 480 tys. pojazdów tej marki z napędem dieslowskim, uaktywnia system ograniczania emisji spalin (przestawianie silnika na szczególnie oszczędny tryb pracy) tylko na czas oficjalnych pomiarów testowych. Oznacza to, że w normalnych warunkach pojazdy Volkswagena z silnikami dieslowskimi mają lepsze osiągi, ale zanieczyszczają powietrze o wiele bardziej, niż to dopuszczają przepisy w USA. We wtorek koncern przyznał, że problem dotyczy ok. 11 milionów jego pojazdów na całym świecie.
Z Brukseli Krzysztof Strzępka