Druzgocący raport o autach elektrycznych. Nawet roczne muszą trafiać na złom
Brak mechanizmów pozwalających ocenić kondycję baterii zmusza ubezpieczycieli do złomowania samochodów elektrycznych nawet po niewielkich szkodach. Takie wnioski płyną z raportu brytyjskiej firmy "Thatcham Research" zajmującą się m.in. oceną ryzyka w ubezpieczeniach komunikacyjnych. Brytyjczycy zwracają też uwagę na słaby dostęp do urządzeń związanych z technologią napraw i diagnostyką powypadkową takich aut.
Spis treści:
"Thatcham Research" opracowało raport dotyczący wpływu upowszechniania się samochodów elektrycznych na brytyjski sektory napraw i ubezpieczeń. Wśród głównych problemów wymieniane są wysokie koszty napraw i brak możliwości rzetelnej oceny stanu pojazdu po szkodzie, co w praktyce zmusza firmy do utylizacji samochodów. W efekcie na złom trafiają bardzo młode pojazdy po stosunkowo niegroźnych kolizjach.
Firmy ubezpieczeniowe zmuszone są do ich kasacji, bo nie mają dostępu do technologii pozwalających rzetelnie zweryfikować stan baterii.
Zdaniem "Thatcham Research" wymiana uszkodzonej baterii akumulatorów może być zupełnie nieopłacalna nawet bardzo młodych pojazdach o niewielkim stopniu uszkodzenia. Brytyjczycy przekonują, że koszt wymiany akumulatora często przekracza wartość pojazdu, nawet jeśli mowa o samochodach w wieku - uwaga - jednego roku!
Bateria po wypadku wielką niewiadomą. Parkowanie tylko "pod płotem"
Metody diagnostyczne, jakimi dysponują ubezpieczyciele nie pozwalają na określenie, w jakiej kondycji technicznej znajduje się akumulator - mówi w rozmowie z agencją Reuters Adrian Watson, szef działu badań technicznych w Thatcham.
Przy okazji Watson zwrócił też uwagę na kilka problemów. Chociaż obecnie zaledwie 1,65 proc. samochodów poruszających się po brytyjskich drogach może się pochwalić napędem elektrycznym, likwidacja szkód z ich udziałem jest średnio o 25,5 proc. droższa niż w przypadku aut spalinowych, a sama naprawa pochłania średnio o 14 proc. więcej czasu.
Już samo parkowanie uszkodzonego samochodu z wtyczką wiąże się z dodatkowymi problemami. Watson tłumaczy, że chodzi m.in. o brytyjskie przepisy przeciwpożarowe, które wymagają, by uszkodzony pojazd elektryczny oczekiwał na naprawę w odległości co najmniej 49 stóp (15 metrów) od innych pojazdów.
Zewnętrzny obiekt mogący pomieścić 100 samochodów spalinowych ma dziś miejsce na bezpieczną kwarantannę tylko dwóch pojazdów elektrycznych - czytamy w raporcie.
UE zrobi porządek z drogimi naprawami elektryków?
Ocenia kondycji technicznej akumulatora nie jest wyłącznie brytyjskim problemem. W przyjętym właśnie Rozporządzeniu Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie baterii i zużytych baterii, uchylające dyrektywę 2006/66/WE i zmieniające rozporządzenie (UE) 2019/1020, zawarto szereg wytycznych dotyczących napraw i recyklingu akumulatorów.
Przykładowo, artykuł 14 wspomnianego rozporządzenia wymaga, by "baterie przemysłowe wielokrotnego ładowania i akumulatory pojazdów elektrycznych" zawierały "system zarządzania baterią, w którym przechowywane są informacje i dane niezbędne do ustalenia stanu zdrowia i przewidywanej żywotności".
Takie rozwiązanie pozwoli na szybszą ocenę stanu baterii i - w efekcie - podjęcie decyzji co do dalszego losu pojazdu.
Większość z zapisów przyjętego właśnie rozporządzenia obowiązywać ma na terenie UE najpóźniej w 2027 roku.
***