Młody szaleniec za kierownicą? Nie tylko. Także 64-letni stateczny kierowca
Niedziela, 13 grudnia, Radom. Srebrne audi zmienia nagle pas ruchu, by ominąć stojące przed przejściem dla pieszych samochody i uderza przechodzącego przez pasy trzynastolatka. Kierowca ucieka z miejsca zdarzenia. Gdy zostaje dwa dni później zatrzymany, okazuje się, że choć liczy sobie dopiero 25 lat, ma już za sobą bogatą przeszłość.
Nie posiada prawa jazdy, złamał obowiązujący go do 2018 roku sądowy zakaz kierowania pojazdami, był wcześniej karany za prowadzenie auta po pijanemu i spowodowanie wypadku. Internauci dobrze wiedzą, co należałoby uczynić z takim osobnikiem... "Pod ścianę takiego" - wzywa bezkompromisowo "messi".
"Kara ma za zadanie spowodować, że delikwent nie popełni więcej wykroczenia czy przestępstwa. Ja znam tylko jedną karę, która zapewnia to w 100%. I ta kara powinna być stosowana w takich przypadkach" - podziela jego zdanie, chociaż w oględniejszej formie "q100".
"Edek" proponuje rozwiązanie, które już sami wielokrotnie w przypadku niepoprawnych kierowców sugerowaliśmy: "Kary zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych to pic na wodę fotomontaż. Pomimo takiego zakazu ludzie jeżdżą dalej (...) a gdyby wprowadzić pobyt w areszcie np. 2 tyg[odnie] i jeszcze za ten pobyt płacić tyle, co za izbę wytrzeźwień, podejście do sprawy od razu by się zmieniło."
Autor komentarza, prezentujący się jako "okolice Radomia", wysuwa z kolei pomysł rodem z thrillera dla sadomasochistów: "Ja bym go do obory z wyposzczonym bykiem wsadził, związanego w odpowiedniej pozycji".
Wypadki takie, jak opisywany wyżej, budzą oburzenie, ale są poniekąd zrozumiałe. Wiadomo: młody szaleniec za kierownicą, pirat drogowy z bogatą kartoteką, niewykluczone, że pod wpływem alkoholu lub narkotyków, bezmyślność i brawura... Co jednak sądzić o takich tragediach, do jakiej doszło ostatnio w Tychach, gdzie kierowca renault megane w podobnej sytuacji (prawdopodobnie omijał stojący przed przejściem dla pieszych pojazd, choć nie zostało to jeszcze w pełni potwierdzone), zabił dwoje, będących pod opieką matki, małych dzieci (informację o tym tragicznym zdarzeniu znajdziesz TUTAJ).
Sprawca wypadku nie jest młodzieniaszkiem - ma 64 lata. Nie jechał sam, lecz w towarzystwie pasażerki. Trudno przypuszczać, aby czuł się naśladowcą osławionego "Froga". Nie był też pijany. Przyznał się do winy. Tłumacz się, że oślepiły go światła jadącego za nim auta.
Dramat, ale jednocześnie zdarzenie, które w bardzo dużym stopniu odpowiada definicji "nieszczęśliwego wypadku", będącego nie skutkiem czyjegoś zamierzonego działania, lecz chwili nieuwagi i fatalnego splotu okoliczności. Oczywiście i tu jednak nie brakuje pryncypialnych komentatorów, którzy bardzo surowo oceniają sprawcę tragedii w Tychach.
Nie wolno pieszemu, nawet na pasach i nawet jak stanie jedno auto, leźć jak baran wprost pod następne. Zawsze należy zerknąć czy właśnie ktoś się nie zagapił i czy można iść dalej
"tes": "Przepisy przepisami, życia to nie zwróci, ale gdyby za podobne przestępstwo kara była adekwatna do skutków, to niejeden kierowca by się dwa razy zastanowił przed wyprzedzaniem czy (...) wymijaniem na przejściu dla pieszych. Dla tego kierowcy kara dożywocia z możliwością wcześniejszego opuszczenia więzienia po 20 latach, to jest kara, a nie do 8 lat za zabicie, nie bójmy się tego słowa, bo to prawda, dwojga ludzi".
"M": "Podczas kursów na prawo jazdy za takie wykroczenie kursant powinien obowiązkowo wykupić karnie 10 jazd. Jak zapłaci to zapamięta, a jeśli będzie recydywa to karna roczna przerwa i utrata kasy. Eliminować potencjalnych morderców już na tym etapie!"
Niektórzy, tak jak "polo", odwołują się do wieku kierowcy megane: "zabrać starym prawo jazdy".
Nie brakuje jednak także takich, którzy wyrażają wątpliwości i stawiają pytania, zwłaszcza co do niebezpieczeństw, powodowanych nadmierną, zdaniem komentatorów internetowych, uprzejmością kierowców zatrzymujących się przed pasami oraz zachowaniem samych pieszych, jakoby rozzuchwalonych przepisami, dającymi im coraz większe przywileje na drogach.
Tragedia, nie do ogarnięcia! Współczuję matce - rodzinie, szkoda dzieciaczków. Ale (...) wina leży po obu stronach
"JMZCHDY": "(...) Pieszy powinien czekać aż ustąpi/zatrzyma się kierowca! A tak to mamy notoryczne "włażenie" pieszych pod koła samochodu! Samochód nie zatrzyma się w ciągu 1-3 metrów, gdy wejdzie nagle pieszy - a tak się dzieje ! Przepisy powinny być zmienione "pod kierowców"! Pieszy może zaczekać, a kierowca nie zawsze może wyhamować nagle po wkroczeniu pieszego!"
"Ciekawy": "Czy uprzejmy kierowca jest z siebie teraz dumny? I czy będzie dalej robił pieszym takie uprzejmości?"
"xela": "A od kiedy to pieszemu ustępuje się pierwszeństwa, gdy stoi przez przejściem dla pieszych, a nie ma sygnalizacji świetlnej? Nigdy! Z wyjątkiem sytuacji, gdy wjeżdżasz w poprzeczną jezdnię. Taka uprzejmość, gdy jezdnia składa się z dwóch lub trzech pasów, to zwyczajne narażanie na niebezpieczeństwo pieszego. Pieszy zamiast ufać sobie, ufa tobie i bezapelacyjnie wchodzi na przejście, po czym pakuje się pod koła delikwenta, który nie zdążył na czas zorientować się w sytuacji."
"kierowca": "Przez takich "gentelmenów" przepuszczających pieszych już niejeden zginął. Nie decyduję się na zatrzymanie przed pasami jeśli sytuacja jest taka, że mógłbym tych pieszych albo siebie narazić na niebezpieczeństwo, a więc z zasady nigdy na drodze dwupasmowej, chyba że nie ma nikogo za mną na żadnym pasie; i nigdy jak mam tira na zderzaku."
"Piotrek": "Tragedia, nie do ogarnięcia! Współczuję matce - rodzinie, szkoda dzieciaczków. Ale (...) wina leży po obu stronach, kierowcy i pieszej, nie trzeba reagować na ten fakt zaostrzaniem przepisów dla kierowców, tylko wyciągnąć wnioski. Wniosek jest drastyczny - piesi w końcu powinni mieć więcej obowiązków na drodze (...) Nie stoję blisko krawężnika czekając na zielone światło, jak idę przez ulicę, to ja jestem na "linii strzału", dbając o bezpieczeństwo moich dzieci. Nie darzę zaufaniem kierowców i ich maszyn, przecież może nastąpić awaria, czy zwykłe losowe zdarzenie, np. zagapienie się kierowcy czy chwilowe zaćmienie umysłu podczas prowadzenia auta."
"zenzen": "(...) Nie wolno pieszemu, nawet na pasach i nawet jak stanie jedno auto, leźć jak baran wprost pod następne. Zawsze należy zerknąć czy właśnie ktoś się nie zagapił i czy można iść dalej. Piszę to jako kierowca od trzydziestu paru lat jeżdżący, odpukać, bez wypadku, ale podobna sytuacja niestety parę razy się przydarzyła. Myślę, że jak większości kierowców. Jestem też często pieszym i pewnie żyję dlatego, że zawsze zerkam w takich sytuacjach co tam na drugim pasie się dzieje. A bywa różnie! Ogólnie mówiąc: nie wmawiajmy ludziom, że na pasach mają absolutnie pierwszeństwo. Uczmy raczej tego, że pieszy nie ma żadnych szans w konfrontacji z autem! Wielu będzie żyło!"
Wypadki chodzą po ludziach, zdarzały się, zdarzają i, niestety, będą się zdarzały. Oby jak najrzadziej. A to zależy od wielu czynników. Przepisy, infrastruktura, wysokość, działania policji to jedno. Równie dużą, o ile nie najważniejszą rolę odgrywa ostrożność, zdrowy rozsądek, wyobraźnia wszystkich uczestników ruchu drogowego. A ponieważ ludzie nie są doskonali, więc naczelną zasadą winna być ta mówiąca o ograniczonym zaufaniu. Wtedy, jak zauważył jeden z cytowanych internautów, "wielu będzie żyło"...